Biorąc pod uwagę to, że jest to debiut reżyserski dwóch 25 latków, to trzeba przyznać, że jest to solidny film. Plusy tego filmu to na pewno oszczędość w efektach specjalnych. Z resztą taka oszczędność występuje w wielu inych azjatyckich hororach. Twórcy nie nastawili się na wykorzystanie efektów komputerowch. Drugim plusem jest świetne zgranie muzyki z obrazem. Kiedy ma straszyć - muzyka atakuje nas głośno i w połączeniu z tym co widzimy na ekranie powoduje, że podskakujemy w fotelu. Trzecią pozytywną cechą są klimatowe sceny. Np. scena gdy Tun robi zdjęcia młodej parze, a później gaśnie światło i pstrykają flesze. Scena ze ściąganym kocem. Scena gdy Tun ucieka po schodach i ciągle jest 4 piętro a później uieczka po drabinie. Oraz scena końcowa gdy na ostatnim zdjęciu z Polaroida widać dziewczynę siedzącą na nim. Te sceny może i gdzieś już były, lecz wyreżyserowane są na przyzwoitym poziomie. Czwartym plusem jest zakończenie. Na pewno mimusem jest powielanie wątków z innych azjatyckich horrorów a szczególnie motyw kobiety mordercy (demona). Z drugiej strony motyw "kobiety demona" jest mocno zakorzeniony w kulturze japońskiej. Niektóre sceny są łatwe do przewidzenia, ale i tak straszą. I o to w sumie chodzi. Dobry film, dobra i spójna reżyseria. Naprawdę polecam. 90 niestraconych minut. Zapraszam do polemiki nad tym filmem. 7/10