W tym filmie Brudny Harry sam sobie zaprzecza! walczy z policjantami, którzy postępują jak on sam w pierwszej części! Przez to film traci na wartości i jest głupszy i stokroć gorszy od jedynki
Brudny Harry zabija przestępców, gdy trzymają na muszce niewinnych ludzi, a policjanci z "Siły magnum" dokonują samosądu i zabijają - prawda, że złych - ludzi nie w momencie popełniania przez nich przestępstwa. Na dodatek, oni strzelają do każdego, kto się nawinie w pobliżu, dlatego Harry Callahan wcale nie zaprzecza swojej postawie.
Eastwood działał na granicy prawa i nie stosował takich radykalnych metod ( a także się z nimi nie krył). Ci policjanci z którymi walczył to trochę przegieli i poszli za daleko.
Callahan zabijał groźnych przestępców podczas akcji, a oni z przyczajki zabijali przestępców i przy tym świadków, nie działali z tak "czystych" pobudek jak Brudny Harry.
Co za koles....hehehe...:)
A tak powaznie to rowniez uwazam ze to najslabsza czesc cyklu. Faktycznie Harry wygladal nieco groteskowo dzialajac w obronie "systemu". Ja przez caly film kibicowałem policjantom. Mieli lepszy styl i ogólnie wieksi z nich twardziele. A ze scenarzysta wrobił ich (na siłe) w zabójstwo kolegi to juz inna bajka.