Kiedyś mi ktoś o niej opowiadał, to pomyślałem, że obejrzę. Film w całości skradła Drzymalska, ale niekoniecznie w dobrym tego słowa znaczeniu. Mam na myśli, że to teatr jednego aktora (i ewidentnie jego cycek). Jest ona tak scentralizowana, że przytłacza praktycznie wszystko inne. Ciśnie się na usta, że to przecież biografia, ale w mojej opinii okoliczności pozwalały na większą swobodę w tej kwestii. Skoro już o tym mowa, to i wątków było mało i były słabo rozwinięte, aż w końcu historia została nieumiejętnie spuentowana. Tak naprawdę, to jestem w połowie, a tu koniec. Na domiar, coś za mało było PRL-u w tym PRL-u, ale to jest już bardzo indywidualna opinia, bo przyzwyczaiłem się do trochę innego, bardziej dobitnego odwzorowania realiów tej epoki. W puszczy pewnie trudniej stawiać wszędzie Duże Fiaty, milicjantów i budki z piwem. Żubrem najpewniej. Podsumowuję frazesem: miał zadatki, ale po drodze, coś nie pykło. Jednak to nie jest zły film, tylko zabłądził w lesie. Na przykład puszcza została ukazana bez zbędnych upięknień, w estetycznie naturalny sposób. Jestem człowiekiem lasu, dlatego bardzo mnie ten realizm ujął. Z wyjątkiem CGI zwierząt, bo te spieprzyli na maxa w postprodukcji. Zresztą Polacy nigdy nie powinni zajmować się efektami komputerowymi.