Historia Ryśka, jest historią Dżemu. Zespół bez niego, nie powinien istnieć, to magia Ryśka, jego nieprzeciętność i indywidualność tworzyła Dżem. Jego śmierć dla mnie była końcem tego zespołu. Piszcie co o tym sądzicie!!!
Temat założony kawał czasu temu, ale muszę skomentować.
Według mnie to co napisałeś to bzdura. Zwróć bowiem uwagę na to, że pozostali członkowie Dżemu to muzycy z bardzo wysokiej półki. Doskonali gitarzyści (na co uwagę zwrócili nawet słynni muzycy ZZ Top), 'najpiękniejsze palce Europy Wschodzniej', czyli śp. Paweł Berger i kilku świetnych perkusistów w historii zespołu (między innymi uznawany za najlepszego technika w Polsce - Piotrowski i znakomici Faliński, Kapłon czy Szczerbiński). Bez nich gwiazda Ryśka nigdy by nie zabłysnęła i instrumentaliści mieli absolutne prawo grać dalej pod starym szyldem.
Owszem - Riedel był jedynym w swoim rodzaju, jego głos był wyjątkowy, ale nie uważam, by J.Dewódzki czy Maciek Balcar byli słabymi wokalistami. Wydaje się, że dla niektórych ich największą wadą jest to, że nie są Ryszardami Riedlami.
Dla mnie Dżem to nie tylko Riedel, chociaż na zawsze pozostanie dla mnie legendą i kimś już chyba nigdy niedościgniony w tym co robi, ale wszyscy jego członkowie, którzy także to co robią, tobią z najwyższą klasą.
I jeszcze odwołam się do słów Jurka Styczyńskiego odnośnie zarzutów zmiany nazwy - 'Czy jeśli umarłby Twój ojciec, zmieniłbyś nazwisko?'.
Pozdrawiam ;)