Bez bicia się przyznam, że omijałem ten film przez ostatnie dwa lata. Przegapiłem w kinie, na dvd wypożyczyć mi się nie chciało, lecz jako, że jestem stałym widzem ?kocham kino?, dane mi było wreszcie go zobaczyć. I jakie wrażenie ? z pewnością czas stracony to nie był?
Biografia Ryśka Riedla. Temat ciekawy i niezwykle intrygujący z możliwością artystycznego zacięcia, lecz jednocześnie trudny i grząski, bo ciężko opowiada się historie niezwykłych ludzi, którzy porwali tłumy. łatwo zahaczyć o wypaczenia, błędy i przesadną gloryfikację i ubranie w kubraczek z aureolą. Czy w ?Skazanym na bluesa? udało się nie popaść w tą pułapkę. Mniemam, że częściowo...
Tutaj jednak muszę zaznaczyć, że jakkolwiek jestem dzieckiem początków lat 80 i jakkolwiek sięgam i uwielbiam klasykę rocka lat 60 i 70 (czyli nie za mojej kadencji) omijałem zwykle twórczość polskich zespołów. Niesłusznie. Przyznam się bez bicia, że jeśli niektóre piosenki ?Dżemu? są mi dobrze znane (przeważnie te co grają stacje radiowe, lub te co daje się nie raz usłyszeć w pubach), o tyle cała dyskografia i dorobek płytowy już niekoniecznie. Podobnie z tragiczną historia wokalisty tego zespołu. Cóż film z pewnością przybliżył mi postać Ryśka, aczkolwiek pozostawił uczucie niedosytu. Niemniej pozwólcie mi spojrzeć z perspektywy laika, który o Riedlu dopiero się chce się dowiedzieć?
Zostawiam na boku prawdziwe fakty, spoglądam na sam film. Co on mi daje? Opowieść o człowieku, który porwał tłumy, był idolem wielu, osiągnął sukces, a jednak wydawał się zagubić w swym życiu, swej wewnętrznej samotności i pustce. Miłość do muzyki, do żony, do bliskich, do świata, przegrała z miłością do narkotyków (sam eksperymentowałem nie raz, łatwo można się zagubić oj łatwo). Dlaczego tak się stało ? tej prawdy tutaj niestety nie poznamy, tego w filmie niestety nie ma. Z drugiej strony jednak można gdybać, czy łopatologiczne wynurzenia miałyby tu sens. Dzięki temu oglądamy film bardziej suchy, lecz nie do końca wyprany ze swych aspiracji. Bo tu są emocje. Emocje, dzięki którym naprawdę cierpimy razem z głównym bohaterem (rewelacyjny Tomasz Kot). Zachwycamy się piękna muzyką wyśpiewywaną przez Ryśka, chcemy by jego sukces trwał wiecznie, cierpimy, gdy upada po kolejnej dawce. Nie jesteśmy obojętni, co już same w sobie udowadnia, że mimo wszystko powstał film godny uwagi. I taka nasza bez obojętność, smutek i nostalgia będzie towarzyszyć nam (mi na pewno) do samego końca. I to jest piękne?
Cóż póki co zaopatrzyłem się w dyskografię w formacie mp3, lecz każdy szanujący się fan z pewnością na tym nie poprzestanie, dlatego na dniach postaram się poszukać oryginalnych płyt. I jeśli film prowokuje człowieka, który dotychczas z Dżemem nie miał ochoty się zaprzyjaźnić, takie uczucia i chęć poszukiwania tego, co w swej twórczości stworzył Rysiek, to już jest to film wygrany. Bo oznacza to, że nie pozostawił mnie obojętnym. A w dzisiejszym polskim kinie to dla mnie rzadkość?
Plusy ? ważny i potrzebny film, świetna muzyka, rewelacyjny Kot, artystyczne aspiracje
Minusy ? z pewnością nie wykorzystuje potencjału, za krótki metraż !!
Moja ocena ? 7/10
Bardzo dobra recenzja
Jeżeli chcesz dowiedzieć sie czegoś więcej o Richardzie polecam "Sie macie ludzie" przede wszystkim, a następnie "Dżem"
pozdrawiam
A tak poza tym, jak chcesz łyknac troszke ogolnej wiedzy o Rysku, to zapraszam na wikipedia.pl, tam masz artykul o nim calkiem dobrze napisany