Jedyna scena jaką zapamiętam to ta, kiedy główny bohater uciekając przed oficerem KGB (czy jak się wtedy to zwało) podnosi odział do ataku na niemieckie linie obronne. Z tego mógł być naprawdę dobry film, gdyby nie przesłanie jakim starał się go obdarzyć Michałkow. A jak ono brzmi?
"Za Sojuza nie szanowało się człowieka a szanowanie człowieka jest bardzo dobre i w dodatku trendy".
Tyle nad tą mogiłą.
Wydaje mi się, że trochę za płytko na to patrzysz - bo ta mogiła jest ciągle żywa. To co się działo w Rosji ma swoją kontynuację dziś. Wydaje mi się, że Michałkow chce rozliczyć całą historię Rosji i w którymś z filmów przyjdzie czas na czasy nam bliższe.
Może tak, może nie. Nie wiem. Cały film wydał mi się sztuczny,,, Zwłaszcza ta scena wyjścia nieuzbrojonego udziału na pozycje niemieckie...
Popieram. Obraz zaledwie przeciętny. Obejrzałem bez emocji, a w filmie wojennym, chyba o nie głównie się rozchodzi. Być może spowodował to natłok wątków, na dodatek pomieszanych chronologicznie, tak że zanim można było się wczuć w jakąś scenę, następowało "coś z zupełnie innej beczki" i czar pryskał. A być może powód był zgoła inny. Tak czy inaczej, coś nie zaiskrzyło i do końca filmu, mój stosunek względem postaci i wydarzeń zawartych w tej produkcji był co najmniej obojętny, skutkiem czego podczas projekcji nieźle się wynudziłem.