To w szóstej odsłonie będzie zapewne ratował wszechświat.

Zaś w siódmej pokona bandziorów ze wszechświatów alternatywnych i będzie się przemieszczał pomiędzy wymiarami. Już nie mogę się doczekać!

;)

A w ósmej, będąc protegowanym samego Boga, pokona Bestię i tak wypełnią się dzieje świata. Amen!

A potem nakręcą crossovera, w którym John McClaine będzie walczył z Chuckiem Norrisem, a potem... no dobra, wystarczy.

Pojedynek McClane - Strażnik Teksasu. To byłoby coś!

Finiszować będą na chodzikach rehabilitacyjnych...

Nikt na prawdę nie widzi tego, że te wszystkie filmy, łącznie z 4 częścią mają sens i są prawie równie dobre? halo! McClane z każdą kolejną częścią jest starszy, a co za tym idzie mniej sprawny fizycznie, ale i bardziej doświadczony i mądrzejszy. Przecież w 4 części, nakręconej po latach nie jest już tak silny jak np w 1, za to w 1 działał instynktownie i popełniał więcej błędów.
To, że ratuje cały Stany? Przecież o to w tym chodzi, McClane znajduje się jak zwykle w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie, ale z poczucia obowiązku, a może i z nudów i niezadowolenia z życia, nie wycofuje się i ratuje Amerykę.
Hej! Przecież jako tak doświadczony glina, po akcjach z poprzednich trzech części powinien siedzieć na dupie i udawać, że nic się nie dzieje?
Niech ratuje cały świat jeśli ma na to ochotę. W końcu ma do tego predyspozycje. Ciao.

Ja widzę sens! Bruce tonie w długach, więc orze jak może. A widzowie dostają do obejrzenia sztampowy, kiczowaty filmik, który jedzie na sławie swoich poprzedników jak na wazelinie. Ale 5 też chętnie zobaczę, skoro już nie jako świetny film akcji to może chociaż jako parodię tegoż?

Ten film mógłby być dobry, gdyby nakręcił go jakiś doświadczony reżyser, a nie facet, który na koncie ma raptem dwa tytuły (i to raczej nie z najwyższej półki). Chociaż jeśli założyć, że ktoś jest niewybrednym widzem, który może przymknąć oko na całą masę efekciarskich, nierealistycznych i wręcz głupich scen (których jest więcej, niż w poprzednich częściach), to film może mu się nawet spodobać.
"Die Hard" traktuję jako trylogię, a czwarta część w ogóle dla mnie nie istnieje. Amen