PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=96128}

Szklana pułapka 4.0

Live Free or Die Hard
2007
6,9 126 tys. ocen
6,9 10 1 126432
5,8 28 krytyków
Szklana pułapka 4.0
powrót do forum filmu Szklana pułapka 4.0

rzetelna opinia ;)

użytkownik usunięty

Ponoć bajki są tylko w książkach, w telewizji i kinie zaś wyłącznie filmy (fabularne, animowane, oświatowe, dokumentalne itd.). A tu proszę! Bajeczka jakich mało.

Wszystkie części były niewiarygodne, ale ta jest niewiarygodna do tego stopnia, że jest wręcz autoparodią, ultrakomicznyn epigońskim ścierwem, samo-karykaturalną hiper-piramidalną bzdurą na resorach!

Jest tak samo efekciarska i tania jak niniejszy komentarz, he, he.

Jak się patrzy na przystojniachę Willisa z 1. części (Chryste, kiedy to było?) i dziadziusia z czwartej (no, całkiem nieźle się trzyma, ale w konfrontacji "ostatni" Willis wypada co najmniej łyso, yyy, chciałem powiedzieć: blado), to aż żal serce ściska (to samo ze Stallonem z "Johna Rambo").

Nawet z zapasem 10 żyć McClane nie zdołałby zrobić tego, co zrobił ;)
Niektóre sceny były do tego stopnia przesadzone, że zacząłem się zastanawiać, czy to aby nie kpina z widza? "No i co, durnie, siedzicie, oglądacie i cieszycie się z każdego idiotyzmu, jaki wam zaserwujemy. Ha, ha, ha!". Nie mieliście wrażenia, że taki jest właśnie przekaz tego filmu?

użytkownik usunięty

Szczerze mówiąc, to ja też zawiodłem się na tym filmie. Poprzednie części również miały mnóstwo naciąganych, durnych scen, ale można to było jakoś "strawić" i oglądało się świetnie. Oglądając tą część, nawet nie starałem się zrozumieć tego, co dzieje się na ekranie - po prostu totalna "rozwałka". Jedynie Bruce Willis jakoś daje radę, resztę przemilczę. W ogóle byłoby lepiej, jakby ten film nigdy nie powstał.
Rok po nakręceniu "Die Hard 4.0", postanowiono wskrzesić również Indianę Jonesa - z podobnym skutkiem. Kino schodzi na psy, niestety...

ocenił(a) film na 5

No tak kolejni znawcy kina... Rozumiem, że przeczytałeś na plakacie filmu DOKUMENTALNY albo coś w tym rodzaju. Wyobraź sobie, że cała ta przeintelektualizowana gadka, którą tutaj zapodałeś sprowadza się do bardzo trywialnego i błędnego wniosku: Film akcji nie może mieć nierealnych elementów. Szkoda gadać przecież oczywistym jest fakt, że nikt nie wierzy w Willisa skaczącego z wybuchającego odrzutowca i zgrabnie lądującego jak gdyby nigdy nic. To jest film akcji i liczy się przede wszystkim tempo, które jaknajbardziej udało się osiągnąć.

Już nie mówię, że taki znawca jak Ty ocenił hostel na 5 a SP4 na 1<lol2> daj se chłopie spokój. Nie przyczepiłbym się gdybyś dał np 4 ale 1 to jest totalna porażka i autodeklas z Twojej strony. Przepisuj dalej fragmenty z książek i wal tą swoją gadką tylko jak Cię proszę pod odpowiednimi tytułami...

użytkownik usunięty
savolta

Oglądanie 1. części "Szklanej pułapki" jeszcze mieściło się w granicach dobrego smaku. Ostatnia część to gruba przesada. Jest po prostu pewien limit, powyżej którego zaczyna się żenująca arlekinada. Jeśli tego nie dostrzegasz - twoja sprawa.

Nie wiem, co ma do tego wszystkiego moja ocena dla "Hostelu"? Czyżby to również był film akcji?!

Jeśli dla ciebie tempo "liczy się przede wszystkim", jesteś niezbyt wymagającym widzem (nie dziwi więc twoja wysoka nota). Jak największa liczba wybuchów i fajerwerków plus szybki montaż i już jesteś zadowolony? Przecież film akcji nie musi koniecznie być papką dla bezmózgowców. Znamienitym f. akcji jest "Uciekający pociąg" (o dziwo, nieposiadający "nierealnych elementów"). Niezła była pierwsza "Szklana pułapka", choć też była niewiarygodna. Lubię "Daredevila" (7/10), choć to inna konwencja. Bardzo lubię pierwszego "Rambo", "Predatora" i jeszcze parę innych filmów akcji. Zgadzam się na to, że bohaterowie w tych filmach wychodzą z piekielnych opresji, często bez szwanku. Ale jest granica, pewnej dawki niedorzeczności nie jestem w stanie przyjąć.

Skoro nie jestem znawcą, dlaczego tak cię boli, że filmowi dałem 1/10?

Jeśli masz zamiar dalej mnie obrażać, daruj sobie. Wystawianie języków przestało mnie bawić gdzieś w podstawówce.

użytkownik usunięty

Jeszcze dwie rzeczy.

Napisałeś: "Wyobraź sobie, że cała ta przeintelektualizowana gadka, którą tutaj zapodałeś sprowadza się do bardzo trywialnego i błędnego wniosku: Film akcji nie może mieć nierealnych elementów".

Jest oczywistą bzdurą, że z moich słów nie wynika taka konkluzja. Byłbym rad, gdybyś rozpisał, co było przesłanką dla postawienia takiego wniosku. Z chęcią wykażę lukę w twoim rozumowaniu. A więc śmiało: jak brzmi przesłanka?


Napisałeś: "Szkoda gadać przecież oczywistym jest fakt, że nikt nie wierzy w Willisa skaczącego z wybuchającego odrzutowca i zgrabnie lądującego jak gdyby nigdy nic".

Do czego mam to przypiąć? Czy ja napisałem, że ludzie są tak naiwni, że wierzą, iż f. fabularny dzieje się naprawdę???
No oczywistym jest fakt, że WIĘKSZOŚĆ (bo nie należy wykluczać chorych psychicznie oraz małych dzieci) nie wierzy w to, że Willis naprawdę skoczył z wybuchającego odrzutowca. Nigdy nie twierdziłem inaczej!

użytkownik usunięty

W komentarzu wyżej powinno być: "Jest oczywistą bzdurą, że z moich słów wynika taka konkluzja" (bez "nie"). Wniosek, który wyciągnął savolta, jest bzdurą, a ja z chęcią to wykażę (o ile savolcie starczy odwagi i odpisze na ten komentarz przedstawiając przesłankę).

ocenił(a) film na 5

Przepraszam, że to tyle trwało nie obserwowałem tematu i nie wpadłem na to, ze odpowiesz a tu widzę potok słów. W takim razie słucham konkluzji wynikającej z pierwszego komentarza. Cały czas skupiasz sie na braku realizmu w SP. Oczywistym dla mnie się stało, że fantastyczne elementy filmu (tj. "bajki są tylko w książkach, w telewizji i kinie zaś wyłącznie filmy (fabularne, animowane, oświatowe, dokumentalne itd.). A tu proszę! Bajeczka jakich mało. btw jesteś w błędzie w historii kina było wiele bajek...) spowodowały u Ciebie tak niską notę.

Nie zgadzam się z tym w żadnym wypadku! Nierealność to cena, którą musi zapłacić każdy film akcji w większym lub mniejszym stopniu (albo zdecydowana większość). Owszem nie uważam się za strasznie wymagającego widza (zwłaszcza w temacie tego filmu, który nie ma nic wspólnego z ambitnym kinem).

Nie przemawia do mnie również argument, że w tej produkcji jest "za dużo bajki" i jest be a inne filmy są cacy bo mają mniej elementów nierealnych. Nie rozumiem na czym polega różnica albo film jest wiarygodny albo nie, nie można być pół księdzem albo jest się nim całkiem albo nie.

Nie zamierzam już oczywiście snuć debaty na temat ilości "bajki" w Rambo, który wystrzelał całą armię Chin, Japonii i Wietnamu razem wziętą, czy w Predatorze (tutaj argumentację uważam za zbędną) i porównywał ją do braku realizmu w SP.

Kolejne słowa "efekciarska" i "tania". Nie wiem co jest złego w dużej ilości efektów i filmie akcji (stanowią one nieodłączny, wieczny i nierozerwalny element tego kina i nie przesadzam!). Mówiąc "tania" chyba nie miałeś na myśli ceny bo jedno wyklucza drugie mam nadzieję, że chociaż tutaj się rozumiemy.

Kolejna sprawa duża ilość efektów a szybki montaż to dwie różne rzeczy, które dość pochopnie połączyłeś. Nie zgadzam się z tym, jakoby film miał byc kręcony na szybkiego. Fabuła jest dość spójna (a reżyser miał trudniejsze zadanie niż w Predatorze).

I jeszcze jedna kwestia Twoje pytanie do czego masz podpiąć wypowiedź:
"Szkoda gadać przecież oczywistym jest fakt, że nikt nie wierzy w Willisa skaczącego z wybuchającego odrzutowca i zgrabnie lądującego jak gdyby nigdy nic".

Myślałem, że to oczywiste:
"Nawet z zapasem 10 żyć McClane nie zdołałby zrobić tego, co zrobił ;)
Niektóre sceny były do tego stopnia przesadzone, że zacząłem się zastanawiać, czy to aby nie kpina z widza? "No i co, durnie, siedzicie, oglądacie i cieszycie się z każdego idiotyzmu, jaki wam zaserwujemy. Ha, ha, ha!". Nie mieliście wrażenia, że taki jest właśnie przekaz tego filmu?"

Wątpię, że miała być to kpina bo żaden człowiek nie byłby na tyle naiwny, że ktoś w to uwierzy więc z czego tu kpić?

użytkownik usunięty
savolta

Widać nie tylko kobieta zmienną jest. Pierwszy twój post wyraźnie agresywny, ostatni - już nieco stonowany.

Odpowiadam po kolei, stąd komentarz nieco poszatkowany, ale mam przynajmniej pewność, że niczego nie pominąłem. Gdybyś zechciał mi w którymkolwiek miejscu napisać, iż wyjąłem fragment z całości i tym samym wypaczyłem sens, napisz, o który fragment chodzi i przy okazji, jak bardzo zmienił się sens (żebym było jasne, że się pomyliłem i żebym mógł sprostować wypowiedź). W przeciwnym razie uznam, że rzucasz mglistą uwagę, bo w rzeczywistości nie masz nic do powiedzenia. Stawiam sprawę jasno, żeby nie było nieporozumień. Jesteś facetem, więc chyba lubisz mieć klarowną sytuację?

Dobrze, że odpowiedziałeś, szkoda że pominąłeś to, co dla ciebie niewygodne. Na przykład - co z moją oceną dla "Hostelu"? Kontynuujemy ten wątek, czy mam po prostu uznać, że bajdurzyłeś coś w malignie i machnąć na to ręką?

Jaka jest konkluzja mojego pierwszego wpisu? Przecież to jasne! Film jest niewiarygodny do tego stopnia, że lepiej nie tracić na niego czasu. Na pewno nigdzie nie ma tam napisane: "Film akcji nie może mieć nierealnych elementów". Nawet nieliteralny sens wypowiedzi na to nie wskazuje. Ja bym raczej proponował, abyś napisał, co było przesłanką dla wyciągnięcia takiego wniosku. Które konkretnie słowa?

Krytyka jednego filmu nie jest krytyką całego gatunku. Jeśli krytykuję "American Pie" za humor klozetowy, niski i wulgarny, to przecież ograniczam się do tego jednego konkretnego tytułu.



Napisałeś: "Cały czas skupiasz sie na braku realizmu w SP", a potem dodałeś: "Nie zgadzam się z tym w żadnym wypadku! Nierealność to cena, którą musi zapłacić każdy film akcji w większym lub mniejszym stopniu (albo zdecydowana większość)".

Albo nie rozumiesz tego, co czytasz, albo kpisz ze mnie. Nie chodzi o sam brak realizmu, ale o to, jak daleko posunęli się twórcy w przejaskrawianiu zdarzeń! Przecież przyznałem, że wszystkie części były niewiarygodne, ale to ta jest "niewiarygodna do tego stopnia, że jest wręcz autoparodią...". W kolejnym komentarzu zaś napisałem, że lubię niektóre filmy kina akcji (podałem przykłady), pomimo ich nierealności. Dodałem na końcu: "Ale jest granica, pewnej dawki niedorzeczności nie jestem w stanie przyjąć". Ile razy będę się jeszcze musiał powtarzać?



"Nie przemawia do mnie również argument, że w tej produkcji jest "za dużo bajki" i jest be a inne filmy są cacy bo mają mniej elementów nierealnych. Nie rozumiem na czym polega różnica albo film jest wiarygodny albo nie, nie można być pół księdzem albo jest się nim całkiem albo nie".

Błąd logiczny. Gdzie ty widzisz analogię do przykładu z księdzem?!
Wytłumaczę to na stosownym przykładzie. Istnieje gradacja szczęścia. Człowiek, który zarabia średnio, ale ma stałą posadę, znajduje 100 złotych. Bardzo się pewnie z tego cieszy. Drugi człowiek ma właśnie umówione seks-spotkanie z najpiękniejszą kobietą w mieście (a w jego oczach - na świecie). I ten, i ten jest człowiekiem szczęśliwym. Ale chyba mi nie powiesz, że w takim samym stopniu?
Tak samo z nierealnością w filmach. Jest jest więcej albo mniej. Gdy jest jej tak dużo, że nie potrafię się już powstrzymać, by nie parsknąć ze śmiechu, to znak, że twórcy przesadzili.



"Nie zamierzam już oczywiście snuć debaty na temat ilości "bajki" w Rambo, który wystrzelał całą armię Chin, Japonii i Wietnamu razem wziętą, czy w Predatorze (tutaj argumentację uważam za zbędną) i porównywał ją do braku realizmu w SP".

Ale ja zamierzam. Czytaj ZE ZROZUMIENIEM. Pisałem o pierwszej części "Rambo"! Ty zaś wyjeżdżasz z częścią drugą czy może nawet trzecią (każda kolejna coraz to głupsza). Rambo z jedynki jest do kupienia podobnie jak McClane z pierwszej części "SP".
Pierwszy "Predator" też jest znakomity. W końcu nie tak trudno uwierzyć w inteligentną istotę spoza Ziemi (to w końcu SF) mordującą po kolei oddział komandosów (ilu ich tam było - sześciu, siedmiu? A Predator - sam przecież wiesz - jakie posiadał gadżety, wspomnę jedynie o załamywaniu światła). Ani w pierwszym "SP, "Rambo" czy "Predatorze" nie ma jednego gościa ratującego cały - co trzeba dodać BEZRADNY (mimo że to największa gospodarka świata i militarne supermocarstwo) - kraj. Ot taka drobnostka, której zdajesz się nie zauważać.



"Kolejne słowa "efekciarska" i "tania". Nie wiem co jest złego w dużej ilości efektów i filmie akcji (stanowią one nieodłączny, wieczny i nierozerwalny element tego kina i nie przesadzam!). Mówiąc "tania" chyba nie miałeś na myśli ceny bo jedno wyklucza drugie mam nadzieję, że chociaż tutaj się rozumiemy".

Tak, mówiąc "tania" nie miałem na myśli ceny &lt;łapie się za głowę&gt; Z kontekstu wynika, że chodzi mi o coś marnego i lichego. Polecam: http://sjp.pwn.pl/szukaj/tani (znaczenie trzecie).

Już wyżej wytłumaczyłem, że chodzi o nadmiar, brak umiaru twórców.
Ja bym odwrócił pytanie: czy wg ciebie film nie może być nigdy do tego stopnia nierealny, że aż niezdatny do oglądania?
Poza tym czegoś nie zauważasz. W każdym gatunku rewelacyjnych filmów jest parę, paręnaście ew. parędziesiąt. Dobrych i niezłych produkcji nieco więcej. Natomiast epigońskiego dziadostwa od groma.
Zasłaniasz się sklasyfikowaniem filmu jako kina akcji. Napisałem już: jest wiele filmów akcji z nierealnym biegiem wydarzeń, które mimo to są godne obejrzenia. A nawet są filmy akcji obywające się bez "nierealnych elementów", jak podany już przeze mnie wcześniej - "Uciekający pociąg".




"Kolejna sprawa duża ilość efektów a szybki montaż to dwie różne rzeczy, które dość pochopnie połączyłeś. Nie zgadzam się z tym, jakoby film miał byc kręcony na szybkiego. Fabuła jest dość spójna (a reżyser miał trudniejsze zadanie niż w Predatorze)".

Jak to pochopnie połączyłem? Czy ja stwierdziłem, że te dwa elementy są nierozłączne? Nie! W takim razie o co chodzi?
Napisałeś, że "tempo liczy się przede wszystkim". "SP" posiada szybkie tempo, dużą liczbę efektów oraz szybki montaż. Spytałem więc, czy te elementy wystarczają ci do szczęścia? Tylko tyle...

Napisałeś: "Fabuła jest dość spójna". Zwrcam uwagę na wyraz "dość". Mógłbym teraz napisać: albo jest spójna, albo nie jest, ale nie chce mi się przekomarzać, he, he.



Dzięki za odpowiedź w sprawie cytatu, który nie wiedziałem do czego się odnosi. Teraz wiem, ale argumentacja się nie zmienia. Cytuję siebie: "Czy ja napisałem, że ludzie są tak naiwni, że wierzą, iż f. fabularny dzieje się naprawdę???".
Mój fragment o dziesięciu życiach McClane'a był przede wszystkim humorystyczny (świadczy o tym emotikon, jeyny, którego użyłem w tekście). I nie wiem, czy zauważyłeś prawdziwy sens tamtego wycinka. Nie chodzi o to, że McClane ani nikt inny nie zdołałby zrobić tego, co zrobił. Chodzi o to, że nikt nie zdołałby tego zrobić nawet z zapasem aż 10 żyć! Jeszcze raz zaakcentowałem brak umiaru twórców.



"Wątpię, że miała być to kpina bo żaden człowiek nie byłby na tyle naiwny, że ktoś w to uwierzy więc z czego tu kpić?"

Ależ to dosłownie potraktowałeś! Przecież jest oczywiste, że twórcy nie pozwoliliby sobie na kpinę z widza, zwłaszcza że szykują część piątą (obrażony widz mógłby nie chcieć więcej przyjść do kina na "SP"). Czytaj między wierszami. Ostatni akapit plus cała reszta - co ci wychodzi? Ano właśnie, to, o czym mówię od początku - przegięcie pały. Do pewnego momentu można oglądać, ale wraz z lawinowo narastającą liczbą wydarzeń nieprawdopodobnych oglądanie traci sens. To znaczy tak - podobać się może, tak jak i nie podobać. Ale mi chodzi o to, że po przekroczeniu pewnej granicy kończy się dobra rozrywka. Zasiadając przed filmem akcji, oczekuję akcji. Nie oznacza to jednak, że oczekuję KAŻDEJ akcji, choćby była jak najbardziej bzdurna.

ocenił(a) film na 5

Znowu potok słów wiele o niczym… Wybacz, że moje wyjaśnienia nie będą tak obszerne w razie niejasności proszę o pytania pomocnicze.
Odnośnie tonacji emocji (gł. Irytacji) w moich komentarzach jest on proporcjonalny do poziomu kpiny i ironii w Twoich. W powyższym jest tego dość sporo także się nie zdziw jak powrócę do klimatu z mojego pierwszego posta.
Co do Hostelu krótko i zwięźle. Chciałem uwypuklić różnicę w guście filmowym między mną a Tobą. Ja Hostelu nie oceniłbym na „Średni” nawet po grubej imprezie. Moim zdaniem tyle ma wspólnego z horrorem co pies z liczydłem. Oczywiście celowo pominąłem tę kwestię, bo polemika na temat dwóch filmów w jednym temacie doprowadziłaby do postów – książek mam nadzieję, że ogarniasz. A nie lubię o czymś mówić nie popierając tego argumentami. Uznałem, że tutaj nie ma na to miejsca. Zmusiłeś mnie żebym to powiedział mam nadzieję że jesteś tego świadom.
I teraz sprawa na której skupiasz się przez całą swoją długą wypowiedź:
„Film jest niewiarygodny do tego stopnia, że lepiej nie tracić na niego czasu. Na pewno nigdzie nie ma tam napisane: "Film akcji nie może mieć nierealnych elementów". Nawet nieliteralny sens wypowiedzi na to nie wskazuje. Ja bym raczej proponował, abyś napisał, co było przesłanką dla wyciągnięcia takiego wniosku. Które konkretnie słowa?”
„Nie chodzi o sam brak realizmu, ale o to, jak daleko posunęli się twórcy w przejaskrawianiu zdarzeń!
Wytłumaczę jeszcze raz całkiem jasno i wyraźnie. Dla mnie sprawą oczywistą jest że „brak realizmu” = (w tym wypadku) przejaskrawianie zdarzeń. Jeśli jest między tymi zabiegami w powyższej kwestii jakaś różnica to przykro mi musisz ją rzeczowo i obszernie wyjaśnić.
I dalej
„Przecież przyznałem, że wszystkie części były niewiarygodne, ale to ta jest "niewiarygodna do tego stopnia, że jest wręcz autoparodią...". W kolejnym komentarzu zaś napisałem, że lubię niektóre filmy kina akcji (podałem przykłady), pomimo ich nierealności. Dodałem na końcu: "Ale jest granica, pewnej dawki niedorzeczności nie jestem w stanie przyjąć". Ile razy będę się jeszcze musiał powtarzać?”
Dość długo, zwarzywszy na fakt, iż próbuję od początku wyjaśnić, że nie jesteś w stanie jednoznacznie ocenić, który film jest bardziej przejaskrawiony. Czy jest to Rambo, który w pojedynkę właściwie z przysłowiowym patykiem w ręce wybija oddział żołnierzy wyszkolonych tak samo jak on i o wiele lepiej uzbrojonych co ciekawe jakimiś pułapkami z chrustu i trawy czy może kompletna dezorganizacja największego mocarstwa przez jakiegoś hakera. Taka sama bajka tylko na większą skalę. Oba te przedsięwzięcia mają jak dla mnie 100% szans niepowodzenia.
Już tłumacze przykład z księdzem Nie rozumiem w jaki sposób ilość nierealnych motywów wpływa na jakość filmu? Moim zdaniem jeśli zaobserwowałem jeden taki element to cały film może być robiony na tę nutę i nie zmienia to niczego, w żaden sposób nie wpływa na jakość filmu. Jeżeli jednak film jest robiony w wiarygodnym klimacie, jedna naciągana scena potrafi wszystko popsuć (mam nadzieję, że przeżyjesz brak przykładu i nie czepniesz się słówka).
W kolejnym akapicie obrazujesz to co robisz od początku: z prostej kwestii zawiłą sprawę, obracasz kota do góry ogonem. Cytuję:
„Ja bym odwrócił pytanie: czy wg ciebie film nie może być nigdy do tego stopnia nierealny, że aż niezdatny do oglądania?”
Odpowiedź brzmi NIE (w tym przypadku). Dla mnie nierealność w filmie akcji takim jak Rambo, SP, Predator czy inne NIJAK się ma do zdatności czy niezdatności do oglądania. Cały czas skupiałem się na tym, że powzięcie takiego kryterium do tej produkcji mija się z celem. Już wyżej zadałem pytanie w jaki sposób nierealizm (którego poziom jw. Zaznaczyłem jest niemożliwy do jednoznacznego określenia, ma na tyle niewyraziste granice, że dyskusja z nim związana jest równie głupia co żałosne próby ustalenia „co jest większą bajką”) ma wpływać na poziom SP (którejkolwiek).
„Zasłaniasz się sklasyfikowaniem filmu jako kina akcji. Napisałem już: jest wiele filmów akcji z nierealnym biegiem wydarzeń, które mimo to są godne obejrzenia. A nawet są filmy akcji obywające się bez "nierealnych elementów", jak podany już przeze mnie wcześniej - "Uciekający pociąg".”
Masło maślane. Z tego co tutaj napisałeś wynika, że SP4 jest dobrym filmem. Powtórzę jeszcze raz, że ilość nierealnych elementów nie ma znaczenia, dlaczego – patrz wyżej.
Zdefiniuj co dla Ciebie oznacza szybki montaż to znowu podejmę tę kwestię.
Twój fragment o 10 życiach nie był humorystyczny tylko był czystą kpiną ale to nie jest najistotniejsza kwestia. Znowu przeinaczasz własne słowa:
„Nie chodzi o to, że McClane ani nikt inny nie zdołałby zrobić tego, co zrobił. Chodzi o to, że nikt nie zdołałby tego zrobić nawet z zapasem aż 10 żyć!”
Albo Ty mi się odwdzięczyłeś kpiną albo masz mnie za idiotę. „Nie chodzi o to, że (..) nikt inny nie zdołał by zrobić, tego co zrobił, ale o to „że nikt nie zdołał by tego zrobić”?? ja tutaj wstawiam znak równości popraw mnie jak się mylę. Jak dla mnie niepotrzebnie mieszasz nie bawi mnie gra słówek tylko wymiana poglądów.
Pominę wymownym milczeniem dygresję ze słownikiem.
„Do pewnego momentu można oglądać, ale wraz z lawinowo narastającą liczbą wydarzeń nieprawdopodobnych oglądanie traci sens. To znaczy tak - podobać się może, tak jak i nie podobać. Ale mi chodzi o to, że po przekroczeniu pewnej granicy kończy się dobra rozrywka.”
I to Cię skłoniło do ocenienia filmu na 1 brawo . Powtórka z rozrywki kontrargumenty do tego są wyżej.

użytkownik usunięty
savolta

Widzę, że to jeden z tych tematów, które ciągną się w nieskończoność.
Jeszcze parę postów i zaczniecie się obrzucać wyzwiskami. Nie lepiej pogodzić się z tym, że każdy ma inny gust i inaczej ocenia filmy?

ocenił(a) film na 5

Nie lepiej. Jak Amerrozzo zrozumie, że język nasz nie posiada określeń, które by dozowały niejako stopień realności, definiowały jej gęstość, to wtedy zakończymy polemikę. Ale ta konkluzja nie jest tutaj najważniejsza tylko droga do niej. Poza tym mój rozmówca to kpiarz ( i to całkiem ogarnięty) a ja lubię kpiarzy choć nie pałam do nich sympatią. Z resztą nikt nikomu niczego nie każe czytać Panie DarkRevenant.

użytkownik usunięty
savolta

Stwierdziłem tylko, że ta debata prowadzi donikąd. Ale masz rację, nie moja sprawa.

użytkownik usunięty

"Co do Hostelu krótko i zwięźle. Chciałem uwypuklić różnicę w guście filmowym między mną a Tobą. Ja Hostelu nie oceniłbym na „Średni” nawet po grubej imprezie. Moim zdaniem tyle ma wspólnego z horrorem co pies z liczydłem. Oczywiście celowo pominąłem tę kwestię, bo polemika na temat dwóch filmów w jednym temacie doprowadziłaby do postów – książek mam nadzieję, że ogarniasz. A nie lubię o czymś mówić nie popierając tego argumentami. Uznałem, że tutaj nie ma na to miejsca. Zmusiłeś mnie żebym to powiedział mam nadzieję że jesteś tego świadom"

Zmusiłem cię? Kiedy się zaczyna daną kwestię, należy doprowadzić ją do końca.
I cóż z tego, że uwypukliłeś różnicę w guście filmowym między nami??? To nasze oceny dla czwartej odsłony "SP" ci nie wystarczały?

Piszesz, że "Hostel" nie jest horrorem. Oczywiście, że nie jest, skąd w ogóle przyszło ci to do głowy? Aha, bo filmweb tak napisał... To najlepiej obrazuje, jak konwencjonalne jest twoje myślenie. A gdyby przy "Człowieku słoniu" napisali, że to komedia, to obniżyłbyś ocenę, bo nie zauważyłeś niczego zabawnego w tym obrazie?
To już wiem, dlaczego tak wysoko cenisz "SP". Skoro to film sensacyjny i są strzelanki, wybuchy oraz wartka akcja, dostajesz to, czego chciałeś, klikasz w dziewięć gwiazdek i zabierasz się za kolejną "sensację". Ja natomiast gwiżdzę na to, czy ktoś to sobie nazwał f. sensacyjnym, komedią czy thrillerem. Ja po prostu oceniam, czy akcja jest zjadliwa czy nie jest, czy się przy niej dobrze bawię czy nie.

Przynależność gatunkowa to proste szufladkowanie. Nie wiem, kto się tym zajmuje. Wiem jednak, że są takie filmy, o których najprościej powiedzieć "koktajl gatunkowy", ponieważ tak dalece odbiegają od schematu i tak trudno je sklasyfikować.

"Hostel" nie zawiera w sobie elementów fanstastyki grozy, nie jest więc horrorem. Z drugiej jednak strony do horrorów zalicza się również gore oraz slashery, a te często nie posiadają pierwiastka nadprzyrodzonego... Wolę się jednak trzymać tradycyjnego podziału, a gore oraz slashery, w których bohaterami są tylko ludzie, zaliczać do thrillerów.



"Dla mnie sprawą oczywistą jest że „brak realizmu” = (w tym wypadku) przejaskrawianie zdarzeń. Jeśli jest między tymi zabiegami w powyższej kwestii jakaś różnica to przykro mi musisz ją rzeczowo i obszernie wyjaśnić"

W cytowanych przez ciebie słowach jest wyraz "daleko". Oczywiście, możesz to czytasz w ten sposób (głupio brzmi, stąd użyłem określenia synonimicznego wcześniej): Nie chodzi o sam brak realizmu, ale o to, jak daleko posunęli się twórcy w braku realizmu!
Przykład? Nie ma sprawy. Zaczynasz oglądać film akcji. Nastawiasz się na to, że będzie się dużo działo, często nawet trzeba będzie przymknąć oko na jedną czy dwie rzeczy (ponieważ będą do tego stopnia przesadzone). Nagle gł. bohater spada z 5 piętra i uderza głową w beton. Po chwili wstaje, otrzepuje się z kurzu i biegnie dalej. Brak realizmu? Jasna sprawa! Ale za chwilę prawdopodobnie o tym zapomnisz, bo gł. figura filmu będzie pokonywać kolejną przeszkodę.
A teraz wyobraź sobie, że znowu oglądasz sensację, kolejny film z tej samej serii. I tym razem najważniejsza postać filmu spada. Teraz jednak ze znacznie wyższej wysokości. Otóż wypada ona z samolotu lecącego na pułapie 10000 metrów. Leci, leci, leci, naturalnie twórcy nie pokazują całego upadku, bo trwałoby to zbyt długo (w końcu to sensacja, wszelkie "spowalniacze" nie są mile widziane). W końcu postać upada na beton, trafia głową tak mocno, że beton pęka. Po chwili wstaje, otrzepuje się z kurzu i biegnie dalej. Brak realizmu? Jasna sprawa! Ale jeśli nie jest to film o superbohaterze (np. Superman) nie będziesz w stanie o tym tak po prostu zapomnieć. Zepsuje ci to cały seans, uznasz po prostu, że twórcy nie zachowali miary, przesadzili, przejaskrawili, w braku realizmu posunęli się za daleko.

Nie wiem, czy ten przykład cię zadowoli, ale na lepszy mnie nie stać.




"Czy jest to Rambo, który w pojedynkę właściwie z przysłowiowym patykiem w ręce wybija oddział żołnierzy wyszkolonych tak samo jak on i o wiele lepiej uzbrojonych co ciekawe jakimiś pułapkami z chrustu i trawy czy może kompletna dezorganizacja największego mocarstwa przez jakiegoś hakera. Taka sama bajka tylko na większą skalę. Oba te przedsięwzięcia mają jak dla mnie 100% szans niepowodzenia"

Zgadzam się, że szanse powodzenia są zerowe. Nie zauważasz jednak tego, że widz jest w stanie puścić płazem jedną rzecz, drugiej jednak już nie. W zasadzie zachowujesz się tak, jak gdybyś negował możliwość przedobrzenia w tej materii. Godząc się na nieprawdopodobnego "Rambo", musisz zaakceptować każdą niewiarygodną sytuację. Jeśli więc w piątej części "SP" McClane odbije rakietką do tenisa stołowego lecącą w stronę USA rakietę nuklearną wystrzeloną przez państwo z Osi Zła, będziesz musiał to zaaprobować, czy tak? Sprowadzam twoje twierdzenia ad absurdum, ale sam mi na to pozwalasz.

Ja godzę się na nierealnego "Rambo", bo jestem w stanie kupić to, że weteran z Wietnamu, maszyna-do-zabijania robi w balona policjantów z komisariatu w środku lasu, a potem robi zamieszanie w mieście (jednak nie na taką skalę, że musiałbym się dusić ze śmiechu). Nie jestem w stanie jednak kupić "Rambo III", bo nawet maszyna-do-zabijania wygląda przekomicznie, kiedy rozwala pół armii na pustynii, w ręku mając jeno karabin.

Prościej nie dam rady...

Ciekawe jest twoje stwierdzenie: "Taka sama bajka tylko na większą skalę". To "tylko" robi tu monstrualną różnicę, nie mówiąc już o tym, że to jednak nie ta sama "bajka" (co wytłumaczyłem wyżej).




"Moim zdaniem jeśli zaobserwowałem jeden taki element to cały film może być robiony na tę nutę i nie zmienia to niczego, w żaden sposób nie wpływa na jakość filmu. Jeżeli jednak film jest robiony w wiarygodnym klimacie, jedna naciągana scena potrafi wszystko popsuć (mam nadzieję, że przeżyjesz brak przykładu i nie czepniesz się słówka)"

Ale owe "elementy", nawet jeśli obydwa są nierealne, to jednak jeden z nich widz jest w stanie bardziej zaakceptować, niż drugi, czyż nie? Dowodem na to niech będę ja. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ uważam, że jest granica dobrego smaku. Akceptuję pewną dawkę nierealizmu, ale to nie znaczy, że akceptuję KAŻDĄ dozę nierealizmu.
Może inny przykład. Film przygnębiający, dołujący, smutny. Jeśli widzom pokaże się zapłakaną aktorkę po stracie dziecka, będą jej współczuć, a niektórzy pewni sami zapłaczą. Ale co jeśli przez cały film będzie się pokazywać kobietę umazaną łzami? A co jeśli w filmie nie tylko ona będzie płakać, ale również sąsiedzi, pracodawca, prezydenci wszystkich krajów (każdy z tego samego powodu)? Czy nie stwierdzisz, że twórcy "przegięli pałę", nie zachowali miary? Tak samo z brakiem realizmu!

Widzisz świat w dwóch kolorach albo inaczej: świat jest dla ciebie bipolarny. Jest realizm (wartość - 1) albo nie ma realizmu (wartość - 0). Jeśli w jednym filmie nie ma realizmu i w drugim nie ma realizmu, oba dziełka mają tę samą wartość logiczną. To jednak nie znaczy, że oba są takie same! Na terenie logiki formalnej każde zdanie oznajmujące zgodne z rzeczywistym stanem rzeczy ma wartość logiczną 1. Każde zdanie niezgodne - wartość 0. Mogę wymyślić tysiąc różnych zdań o wartości 0 i zobaczyć w nich ogromną różnorodność, ty natomiast dostrzeżesz, że każde ma tę samą logiczną wartość, i kropka...




<<„Ja bym odwrócił pytanie: czy wg ciebie film nie może być nigdy do tego stopnia nierealny, że aż niezdatny do oglądania?”
Odpowiedź brzmi NIE (w tym przypadku). Dla mnie nierealność w filmie akcji takim jak Rambo, SP, Predator czy inne NIJAK się ma do zdatności czy niezdatności do oglądania. Cały czas skupiałem się na tym, że powzięcie takiego kryterium do tej produkcji mija się z celem. Już wyżej zadałem pytanie w jaki sposób nierealizm (którego poziom jw. Zaznaczyłem jest niemożliwy do jednoznacznego określenia, ma na tyle niewyraziste granice, że dyskusja z nim związana jest równie głupia co żałosne próby ustalenia „co jest większą bajką”) ma wpływać na poziom SP (którejkolwiek)>>

Podoba mi się zdanie "żałosne próby ustalenia <<co jest większą bajką>>". Tak tylko zaznaczam i przy okazji odhaczam ten fragment jako bardzo słaby wybieg erystyczny...

Oczywiście, masz prawo nie widzieć różnorodności. Dla ciebie brak realizmu to brak realizmu i gwiżdżesz na to, czy McClane zabija czterech uzbrojonych po zęby gości czy jednym ciosem zabija połowę Chińczyków. Super! Ale wiedz, że ja (i nie tylko ja, nawet w tym temacie to widać) przykładam wagę do tego, co oglądam. Ja potrafię czuć zażenowanie, kiedy niedorzeczności zaczynają się piętrzyć. Daję się też porwać tzw. magii kina i lubię "hardych dżentelmenów", ale wszystko ma swoje granice. zaakceptuję niejedną bzdurę, ale nie zaakceptuję każdej bzdury. Tak trudno to pojąć?




"Masło maślane. Z tego co tutaj napisałeś wynika, że SP4 jest dobrym filmem. Powtórzę jeszcze raz, że ilość nierealnych elementów nie ma znaczenia, dlaczego – patrz wyżej"

Ale dla kogo nie ma? Bo na pewno nie dla mnie i nie dla DarkRevenanta (napisał wyraźnie: "...ja też zawiodłem się na tym filmie. Poprzednie części również miały mnóstwo naciąganych, durnych scen, ale można to było jakoś "strawić" i oglądało się świetnie").
Ja powiedziałem już - ty możesz kupić KAŻDĄ bzdurę, polub wszystko, co ci zaserwują. Nie moja broszka. Ale nie mów mi, że ilość nierealnych elementów nie ma znaczenia. Ilość, o ile się nie mylę, ma znaczenie zazwyczaj, niezależnie od tego o czym się mówi (być może dodać jedno ziarenko cukru więcej jest bez znaczenia, ale już cała łyżka - przeciwnie).
Starasz się zanegować rzeczy, których nie da się zanegować. Przyczepię się słówka, ale kategoria "ilości" jest tym, co odgrywa w życiu człowieka ogromną rolę. Może dla ciebie jedna niedorzeczność to tyle samo co sto niedorzeczności, ale wiedz, że dla większości ludzi (tak, nie boję się mówić za większość, ponieważ piszesz jawne pierdoły) jest tu ogromną różnica. I o ile McClane wyczyniający jedną nieprawdopodobną rzecz może mi przypaść do gustu (i zwyczajnie przymknę na to oko), o tyle McClane... i tak dalej, i tak dalej. Przerwałem zdanie w połowie, bo przecież znasz rozwinięcie. Powtarzam się i nawet mnie to zbrzydło (ach, znowu ta ilość ;p).



"Albo Ty mi się odwdzięczyłeś kpiną albo masz mnie za idiotę. „Nie chodzi o to, że (..) nikt inny nie zdołał by zrobić, tego co zrobił, ale o to „że nikt nie zdołał by tego zrobić”?? ja tutaj wstawiam znak równości popraw mnie jak się mylę. Jak dla mnie niepotrzebnie mieszasz nie bawi mnie gra słówek tylko wymiana poglądów"

Wszystko już wytłumaczone wyżej, więc tu jedynie humorystycznie. "Rambo" z jedynki do zrobienia tego, co niby zrobił, potrzebowałby 3 żyć. McClane z pierwszej części - pięciu, natomiast McClane z części ostatniej - około pięćdziesięciu. Kapiszi?



"Pominę wymownym milczeniem dygresję ze słownikiem"

Oto paradoks! Pomija się jednocześnie nie pomijając ;)
Milczenie zaiste wymowne!




"I to Cię skłoniło do ocenienia filmu na 1 brawo"

Powyższe słowa pochodzą z końca twojego komentarza (mówię na wypadek, gdybyś nie potrafił określić, do czego to dopiąć).
Jeśli przeczytałeś ze zrozumieniem to, co napisałem, to zauważyłeś pewnie: "po przekroczeniu pewnej granicy kończy się dobra rozrywka". Tak, i właśnie rozrywka niedobra skłoniła mnie do wystawienia jak najniższej noty. A w zasadzie to rozrywka nędzna, marna, kiepska, bezwartościowa, niespecjalna, licha, słaba, nijaka, ogłupiająca, beznadziejna, denna, do niczego, do luftu, do chrzanu, do kitu i do... pupy!




"Jak Amerrozzo zrozumie, że język nasz nie posiada określeń, które by dozowały niejako stopień realności, definiowały jej gęstość, to wtedy zakończymy polemikę"

Pomijając już wszystko to, co tu zostało napisane, to słyszałeś może o czymś takim jak prawdopodobieństwo, na podstawie którego określa się, czy dana rzecz ma większe lub mniejsze szanse zajścia (a więc czy dane zdarzenie jest bliższe bądź dalsze realności, mówiąc już tak bardzo niegramatycznie)?

"Gęstość realności"? Chodzi ci o mgłę? ;)

użytkownik usunięty

Tyle literek, że pominąłem jedną kwestię. Oto ona:

"Zdefiniuj co dla Ciebie oznacza szybki montaż to znowu podejmę tę kwestię"

Nie muszę tego definiować sam, ponieważ to już jest zdefiniowane (rad jestem, że nie każesz definiować każdego pojedynczego słowa). Sprawdź tu: http://pl.wikipedia.org/wiki/S%C5%82owniczek_poj%C4%99%C4%87_filmowych
Jest tam i hasło "szybki montaż", i (tu cię ekstra zaskoczę) "wolny montaż".

Stwierdzenie "szybki montaż" wykorzystywane jest tak często, że aż dziwi mnie, że ktoś, kto ogląda filmy trochę częściej niż przeciętny zjadacz chleba, pyta o to. Zwłaszcza jeśli ten ktoś, lubi kino akcji.
Tu masz internetową wersję "Leksykonu sztuki filmowej" Henryka Czerwińskiego: http://ebuw.uw.edu.pl/Content/367/index.htm
Przy haśle "Młodość Chopina" czytamy: "Film cechuje luźna konstrukcja, zmienny i fragmentami SZYBKI MONTAŻ (np. w sekwencji zabawy weselnej na wsi), bogactwo inscenizacji i kostiumów, oraz rytm zdjęć podporządkowany rytmowi muzyki" (wersaliki - moje)

użytkownik usunięty
savolta

http://www.film.org.pl/prace/50_prawd_diehard40.html

użytkownik usunięty

Wielkie dzięki za linka. Autor artykułu we wstępie powiedział dokładnie to samo, co ja próbuję wytłumaczyć savolcie (nie wiem, czy dobrze odmieniłem nick).

użytkownik usunięty

Nie ma za co. Sam dowiedziałem się o tej stronie przez przypadek i mam nadzieję, że savolta... to znaczy Pan Savolta zechce na nią rzucić okiem.