Dawno już nie było tak kontrowersyjnego filmu, który wzbudziłby tyle emocji. To jak włożenie kij w mrowisko- już sama odwaga w podjęciu tematu powinna zasługiwać na szacunek. Brokeback Mountain to film z kategorii "chapeau bas"- czapki z głów. Zarówno reżyser jak i scenarzysta oraz niewątpliwie aktorzy stworzyli razem dzieło które wzrusza, daje do myślenia (a to bardzo niepopularna i niewdzięczna czynność), nie pozwala przejść obojętnie, nie pozostawia widza biernym. To film piękny, liryczny i niezawaham się użyć tego słowa- traktujący o miłości romantycznej acz tragicznej. Miłości niespełnionej, bo ujętej w sztywne ramy obyczajowości, moralności, konserwatywnej mentalności. Film jest rozwinięciem tego co autorka opowiadania Annie Proulx ledwie zdążyła nakreślić na kartkach krótkiego opowiadania. Wszystkim radziłbym po nie sięgnąć- przekonacie się jak wiele film daje i przemawia silniej niż słowo pisane- z nieprawdopodobną wręcz siłą wyrazu artystycznego.
Zastanawało mnie od dawna i nadal zastanawia, co jest takiego w miłości homoseksualnej, że budzi aż takie emocje? Czy oglądając film nie powinniśmy skupić sie raczej na tym, co reżyser chciał nam powiedzieć abstrahując niejako od samej istoty? Brokeback Mountain to przede wszystkim historia o ZWIĄZKU DWOJGA LUDZI ZASŁUGUJĄCYCH NA SZACUNEK TAK SAMO JAK JAKAKOLWIEK INNA JEDNOSTKA. Związku tragicznym, u którego sedna leżało niespełnione uczucie, związku tragicznym- to właśnie tragedia niespełnionej miłosci wybija się na plan pierwszy w tym filmie. Główny nacisk nie jest położony na homoseksualne igraszki jak widzą to niektórzy obrońcy moralności. Historia Ennisa I Jacka każe nam zastanowić się nad ówczesnym pojmowaniem tradycji, rodziny, akceptacji i tolerancji- fundamentalnych wartości leżących u podstaw państwa prawa. Akceptacji, która pozwoliłaby młodym ludziom nie czuć się zaszczutymi w społeczeństwie- sami filmowi bohaterowie mieli problemy z samookreśleniem się (słowa Ennisa: nie jestem ciotą. Jack: ja też nie. To wyłącznie sprawa między nami). Niektórzy podkreślali, że miłość Jacka i Ennisa nie mogła rozgrywać się w świecie tradycyjnie myślących kowbojów- nie było na to miejsca w ich hierarchii wartości. A ja pytam: gdzie Jack i Ennis byli kowbojami? Bo na pewno nie w filmie, parali się raczej zajęciami uwłaczającymi prawdziwemu kowbojowi- Jack na utrzymaniu bogatej żony, Ennis pracując dorywczo jako pomocnik bogatych farmerów. Podwójne fatum tych dwojga polegało na tym właśnie, że nie tylko nie mogli być razem, ale niejako musieli się tego wyrzec w imię ideału, którego i tak nie zdołali osiągnąć.
Ten film złamał mi serce. Po seansie filmowym potrzebowałem naprawdę kilku dni aby osiągnąć równowagę psychiczną. Mało jest fimów, które tak oddziaływują i wzbogacają wewnętrznie. Ten film wzrusza- swoją głębią i pięknem, bo niech wybaczą wszyscy obrońcy moralności ale osobiście uważam uczucie dwojga bohaterów za niezwykle piękne bo szczere. Mając do wyboru szczerość a dupczenie się nastoletnich dzieciaków (należałoby dodać- płci odmiennych) wybieram szczerość. Nie rozumiem także negowania dorobku filmu z powołaniem się na argument: nic nie warte bo o pedałach. Jeśli obrońcy moralności chcą walczyć tym argumentem, to powinni zanegować dorobek artystyczny i naukowy: Virginni Woolf, Johna Maynarda Keynesa, Piera Paolo Pasoliniego, Oscara Wilde'a, Jarosława Iwaszkiewicza, Jerzego Andrzejewskiego, Marii Dąbrowskiej (tak, tak autorka "Nocy i dni" była lesbą drodzy obrońcy moralności, mamy wyrzucić je z listy lektur?), Józefa Czechowicza (który był pedofilem co nie zmienia faktu że pisał piękne wiersze), Allena Ginsberga, Andre Gide'a, Jeana Geneta, Piotra Czajkowskiego, Rudolfa Nuriejewa- wymieniać możnaby dalej. Ci ludzie dali swym życiem dowód na to, że liczy się dorobek, działalność by wznieść się na wyżyny, a nie orientacja.
Na koniec jeszcze małe podsumowanie- garnia mnie obrzydzenie jak widzę młodego gówniarza krzyczącego: precz z pedałami. Taki gówniarz ma moim zdaniem spedalony sytem wartości- niejeden domorosły obrońca moralności po cichutku w zaciszu pokoiku ogląda filmy porno z lesbijkami (bo przecież lesbijki są pycha) a potem wychodzi na ulicę i drze mordę nie wiadomo na co. Obrońcy moralności- apel do was- trochę więcej konsekwencji.