...po prostu piękny film o pięknej miłości. Zawsze uważałam, że prawdziwa miłość, taka głęboka istnieje tylko między dwójką facetów i powiem Wam, że cały czas utwierdzam się w tym przekonaniu. Zwłaszcza po obejrzeniu tego filmu. W trakcie oglądania "Tajemnicy Brokeback Mountain" przypomniała mi się jedna myśl: lepiej kochać i stracić niż nigdy nie zaznać miłości ... chyba to prawda. Smutna, ale prawda...
A ja ;-) o dziwo nie zgodzę się, że prawdziwa miłość istnieje tylko między dwoma facetami - to bezsensu (w razie krytyki odsyłam do innych tematów) ;-)
Ja też się nie do końca zgodze z tym, że prawdziwa miłość istnieje tylko między dwójką facetów. To troche zbyt wyolbrzymione bo przecież hetero też mają prawdziwe miłośći :) Z moich doświadczeń i obserwacji moge wywnioskować, że prawdziwa miłość w związkach homo , owszem istnieje, ale naprawde trudno o nią. Pozdrawiam ;)
A ja powiem, że prawdziwej miłości między dwójką facetów nigdy nie ma. Pewnie rzucą sie tu na mnie zaraz tabuny ludzi z wyzwiskami, ale po prostu rozśmieszają mnie takie hasła "prawdziwa miłość bla, bla, bla..."
O rany! 'Never' piszesz, że "prawdziwa miłość istnieje tylko między dwójką facetów".
A Fe!!
To okropne!
Ja wcale nie rozumiem takiej małostkowości. Takiej małoduszności!
Dlaczego niektórzy ludzie są tak egoistyczni? To wydaje się podłe, chore!
Ja uważam, że człowiek powinien wogóle żyć Miłością i kochać całe stworzenie; a więc m.in: ludzi, rośliny, zwierzęta, ptaki, drzewa, rzeki, minerały. I wogóle. A nie tak tylko siebie, wg. zasady: "Mnie, mi, ja"
Bo w ten sposób -wbrew pozorom- można więcej stracić w istocie z życia, niż zyskać. Jak pozornie może się wydawać.
Nie wiem czemu miałą by nie istnieć - znam trochę gejów, i naprawdę, gdy wszystko im się układa, to aż się oczy cieszą jak człowiek popatrzy. Trzeba mieć po prostu otwart umysł. Geje jakoś nie wzdrygają się widząc babeczkę całującą faceta, i potrafią ocenić uczucie, więc czemu my nie możemy dostrzegać piękna w ich miłości:-)
Ostro pojechałeś Stachu. Ja bym to ujął bardziej subtelnie, ale zgadzam się, że nie można mówić o miłości między dwoma osobami tej samej płci. Jest to równie głębokie uczucie jak między nastolatką i idolem z plakatu. Jedyna różnica jest, że czasami zdarza się być odwzajemnione.
Po pierwsze nie urwałeś, tylko urwałaś, po drugie nie z pedałowa, nie lubię takich określeń, bo szykanują osoby, które cenię. Jestem heteroseksualna, jeśli chcesz bardzo wiedzieć. Co do miłości, jakie macie prawo oceniać coś, czego nie znacie, i z czym się nie spotkaliście? Miłość jest uczuciem, które bardzo trudno w pełni sklasyfikowac. Bo jak opiszesz miłośc matki do jeszcze nienarodzonego dziecka? Albo miłość przez internet? Albo miłość do Boga? Jak można wypowiadac się za innych i za ich uczucia?? Siedząc im w głowie może?? Super, sama chciała bym potrafić, bardzo by mi to pracę ułatwiało...
Jako fanka biologizmu:) powiem tyle:geje i lesbijki są ograniczeni fizycznie jeśli chodzi o okazywanie sobie miłościm, zegar biologiczny nie tyka, nie posiadają potomstwa, są to pewnie związki o innym charakterze ALE miłość to zespół uczuć (przywiązania, namiętności etc.), który jest charakterystyczny dla każdego zdrowego emocjonalnie osbonika ludzkiego.
Wbrew pozorom miłość nie jest związana z romnażaniem, jest to raczej przejaw społecznej potrzeby przynależności(chociaż teorie na ten temat są różne). Na pewno ma dużą wartość przystosowawczą I nie ogranicza się do związków hetero. Z tego co wiem, trwałe związki homo przechodzą podobne etapy rozwoju swojej miłości co hetero.
Definicja gatunku: Mianem gatunku biologicznego określa się grupę naturalnych populacji, których osobniki krzyżują się lub mogą się ze sobą krzyżować, wydając płodne potomstwo.
He, he fanko biologizmu, wychodzi na to, że geje i lesbijki nie są gatunkiem. Nasuwa się tutaj hasło, którego co prawda strasznie nie lubie, ale już dam: To nie jest zgodne z naturą.
Jak juz "sypiesz" pojeciami, to wypadaloby okazywac ich zrozumienie...
Chcesz powiedziec, ze homoseksaulisci sa nieplodni i ze nei moga sie krzyzowac ? Chyba pewna nadinterpretacja, zreszta ta definicja nie jest w zadnym stopniu adekwatna do terminu "homoseksualizmu", radze poszukac bardziej wymyslnych.
Są niepłodni między sobą. To miałem na myśli. A poza tym to tylko tak dałem, żeby wzbogacić dyskusję;D
Homoseksualiści są jak najbardzej płodni, tylko nie wykorzystują swojego potencjału. Zgodnie z Twoją filozofią kobiety, które przeszły otre zapalenie przydatków i są niepłodne należą do osobnego gatunku. Chodzi o gentetyczne podobieństwo. Jeżeli dwa gatunki mogą się krzyżowaćto znaczy, że mają identyczną liczbę chromosów, które dobierają się w pary podczas zapłodnienia. Płodność nie jest wyznacznikiem przynależności gatunkowej. To już dawno stwierdzono.
Zresztą chodzi tu o "miłość", która nie jest związana z biologizmem jako takim. To prawda, że prawadopodobnie zależy od układu limbicznego i kory asocjacyjnej ,ale jest dostęna niezależnie od preferncji seksualnej.
Dobra, zbiłaś mnie z tropu. Niech ci będzie. Chodzi mi zwyczajnie o to, że dwóch gejów nie może mieć ze sobą dzieci i tyle, a to było zawarte w definicji, ktorą podałem. Są płodni, ale żaden z nich przecież nie zajdzie w ciążę. Finito. Darujmy już sobie biologię bo niebezpiecznie powracają wspomnienia z liceum, z tego niewdzięcznego przedmiotu.
Pytanie brzmi czy określenie miłość można przypisać do związku uczuciowego pomiędzy osobami ze skłonnościami homoseksualnymi.
OK. Chociaż biologia to coś czym się zajmuje:) Związek uczuciowy to szeroko pojęte zagadnienie. Z pewnością osoby homoseksualne odzcuwają miłość, a czy jest to naturalne, to już kwestia przyjętych norm. Dla mnie istnieją hetero, którzy są okaleczeni emocjonalenie i nie potrafią zbudować z kimś związku opartym na miłości. To dość skoplikowany temat i nie chce go rozgrzebywać, ale wiem, że płeć nie koleruje z uczuciem miłości. Nie można generalizować, to nigdy nie wychodzi na zdrowie:)
Zgadzam się z Pannąmaslo ;-) Miłość to na tyle skomplikowane uczucie, a raczej zepół uczuć, że trudno w ogóle ją stwierdzić - czasami myli się z zakochaniem, zauroczeniem, pyrzyzwyczajeniem, uzależnieniem itp itd
Co nie zmienia faktu, że miłość między osobami tej samej płci jest jak najbardziej możliwa - a dziwią mnie komentrze osób, które nie są homo a zabierają głos w tej sprawie! To tak samo jakby środowisko homoseksulane zakwestionowały miłość heteroseksulaną!?!?
No bezsens - ogólnie kochajmy się wszyscy! Ale tylko w parach ;-)
Homoseksualiści to ludzie. Emocjonalnie rozwinięci, dojrzali przedstawiciele gatunku ludzkiego. Nie widzę powodów dla którycjh mieliby nie posiadać uczuć wyższych. Logicznie rzecz biorąc.
Lothriel: dodam Cię do ulubionych, bo i tak zwykłam zaglądaćna Twój blog. Mam nadzieję, że nie masz nic na przeciwko;)
Pewnie, że nie! wiesz, że cenie sobie z tobą rozmowy! Tylko masz mały blog ;-) Wpadaj do mnie częściej!
Hmm, kolejny portalowy romans :P ;)
A tak nawiasem, jak mozna powiedziec, ze biologia to niewdzieczny przedmiot ?!
Pannomaslo, oczywiście homoseksualiści posiadają wyższe uczucia tak jak wszyscy inni ludzie, ale jest kwestią wielce wątpliwą czy takie uczucia mogą żywić do osób tej samej płci.
A biologia to niewdzięczny przedmiot bo jest od cholery nauki, zapamiętywania itd. a i tak w codziennym życiu nawet połowa tej wiedzy się nie przydaje. Po co mi powiedzmy odpisując na posty na filmwebie wiedzieć co wychodzi ze skrzyżowania genów blondynki o niebieskich oczach i bruneta o piwnych. Ech, genetyka była chyba najnudniejszym działem.
A czemu nie? Jeżeli ktoś ogranicza definicję miłości tylko do osób przeciwnej płci to jego sprawa, ale jeżeli przyjąć, koncjepcje psychologiczną miłośći (czy to Fromma, Reis, Sternberga, Lee) to żadna z nich nie ogranicza jej do heteroseksualistów.
Co do biologii i genetyki. Powiedz ludziom, którzy zajmują się terapią genową, że gnetyka się nie przydaje. Zależy co robisz w życiu. Bez biologii nie miałabym pracy:)
nie ma czegoś takiego jak sklonności homoseksualne albo ktos jest homo, hetero, bi albo nie. Nie ma takze 100% homo,hetero itd.Kazdy hetero moze odkryć w sobie to ze dotcyhczasowe zyciez przymusowe zwiazki z kobietami czy mezczyznami były tylko spełnieniem zapotrzebowan rodziny i presji srodowiska. Mozna dowiedziec sie tego zarowno jak ma sie 10, 20,30 czy 80 lat. Inna sprawa czy bedzie sie siebie oszukiwać.Co do miłości tak samo kochaja siebie osoby homo,bi czy hetero. Tak samo płaczą czy odczuwają ból, taka sama moga odczuwac wiez a takze namietność. Takie same oddanie,zazdrosc, tak samo odczuwaja szczescie z kazdej spedzonej chwili. Wiec czy moge kochac z cała pewnoscia tak. orientacja seksualna, to nie to z kim idziemy do łożka, tylko to z kim jestesmy wstanie sie zwiazac i kogo kochamy. Takie same leki maja osoby zawierajac zwiazek, ze sie nie uda, ze cos bedzie nie tak, ze zdradzi, ze bedzie sie cierpiało. To jest czescia miłości, cierpienie które raczej nie uszalachetnia wywołuje leki łzy. te same uczucia. Tak samo ludzie hetero czy homo spedzaja nie raz ze soba całe zycie. Sa oddani sobie, mogli by poswiecic nawet swoje zycie.
Nie sadze zeby bog patrzył na to z kim sypailismy, gdy przyjdzie czas sadu ostatecznego. Zapyta co dobrego a co złego uczyniles moim bliznim. Co uczyniłes chocby jednemu to samo mi uczyniłes. Moze niedokladnie przytoczyłam słowa.ale wiadomo o co chodzi.Boga raczej nie obchodzi nasze kontakty seksualne, czy to czy co niedziele bylismy w kosciele czy sie wyspowiadalismy tylko to jakimi ludzmi bylismy tu na ziemi.
Masz swój pogląd i nie będę z nim polemizować bo wiadomo, że nikt nikogo nie przekona. Jednak sądzę, że Bóg mimo wszystko spojrzy na to z kim się sypiało itd. Dziesięć przykazań i kilka innych rzeczy jednak by na to wskazywało.
Ehh...
No muszę się wtrącić w tą dyskusję, zwłaszcza po twojej -silącej się na arcymądrą- wypowiedzi.
Otóż najpierw Młody Wilczku, z -jak przypuszczam, parafrazując nazwę- Legionów Pospolitych Rozrabiaków. Oznajmiam ci -choć może cię to nieco zmartwić, ale tylko nieco :P, że nie martwię się tym iż ciebie ew. nie przekonam. Bo z faszystowsko-ideologicznie urobionym betonem to nie ma najmniejszego sensu.
Co do tego dodatkowo jestem spokojny, albowiem -posługując się twoją dialektyką- stwierdzam przypuszczająco, że ciebie poprostu nie ma, skoro apriori "'wszystko' wiadomo" - to na tej podstawie można z 'całą pewnością' stwierdzić, że -choć ja jestem sobą- to ty jesteś 'nikim, znikąd, nigdzie' więc właściwie to ty wogóle nie istniejesz ;)
Natomiast co do meritum: 1. piszesz, że sądzisz - a sądzić nie możesz, bo ciebie poprostu nie ma, więc nikt nie może przecież sądzić. To jest oczywiste. -Po 2. - z tego samego powodu nie możesz nic mówić na temat tego, na co Bóg spojrzy i ew. jak, a na co nie. A poza tym dlatego, że nie jesteś rzecznikiem Boga. A po 3. żadne z 10 przykazań Dekalogu nic nie mówi o spaniu. -To są tylko jakieś urojenia 'nikogo' czyli ciebie, którego wg. twoich słów - nie ma.
;)
Odpowiem tylko, aby dać znać, że przeczytałem towją wypowiedź. Po pierwsze wcale nie siliłem się na coś arymądrego. Po drugie nie mam pojęcia o czym gadasz! Jaki Młody Wilczku?! O czym ty w ogóle mówisz?!
I czemu niby mnie nie ma? Przecież jestem, właśnie do ciebie piszę.
Spójrz sobie do Dekalogu pod numerek sześć i tam znajdziesz odpowiedź, choć wątpię czy w ogóle pojmiesz o co chodzi.
Wiesz, poprostu nie znoszę takich wypowiedzi, gdy ktoś twierdzi, że 'wszystko wiadomo' - bo w takim razie nie można by się już niczego dowiedzieć. A zarazem wszelka rozmowa nie miałaby żadnego sensu.
Nie cierpię też jak ktoś bezsensownie używa takich ogólników jak: nikt, nigdy, nigdzie, nic - bezkontekstowo, bez uzasadnienia. A czasem też zdarza się, że ktoś w dodatku stosuje równie bezkontekstowo przeciwieństwa owych skrajnych kwantyfikatorów ocennych. Takich jak: wszyscy, zawsze, wszędzie, wszystko. I tp., i t.d.
Więc skoro stwierdzasz, że nie wiesz o co mi chodzi -a ja posługiwałem się twoją logiką formułowania wypowiedzi, to na tej podstawie mogę przypuszczać, że chyba nie wiesz co sam pisałeś.
Młode Wilczki - to takie moje przenośne określenie, dla kogoś np. kto wyraża swoje myśli bez uzasadnienia, ale za to w sposób aprioryczny.
Może i za bardzo się czepiam sposobu wypowiedzi. Jeśli tak, to przepraszam. Ale zwróć uwagę, że użyłeś w swojej wypowiedzi takiego stwoerdzenia, które mnie właśnie sprowokowało do wypowiedzi. Ale tylko po to, żeby zwrócić na to uwagę. A nie - jak to stwierdziłem - żebym chciał ciebie zmieniać.
Napisałeś wszak: "bo wiadomo, że nikt nikogo nie przekona."
To tyle i na tym kończę.
Dobra, łapię o ci chodzi, ale strasznie się czepiasz. Nie lubisz nieprecyzyjnych uogólnień i o to się wściekasz, niech będzie. Dyskusja jest po to, aby wymieniać się poglądami, argumentami itd. Nie napisałem, że wszystko wiadomo tylko, że w tej dyskusji każdy ma swoje zdanie i nic nie wskazuje na to, że miałoby ono się zmienić. Być może użyłem złych słów, sorry. Ale na przyszłość wykaż więcej zrozumienia i nie łap ludzi za każde słowo.
Tak więc w ogólności, zgadzam się z wywodem 'pyzy'.
A choć w Dekalogu jest przykazanie "Nie cudzołóż" - to jasno wynika i jednoznacznie ze znaczenia owego słowa, iż dotyczy owo słowo łoża, nie zaś snu!
I w istocie cały Dekalog mówi o tym, żeby żyć w zgodaie i harmonii człowieka z Bogiem, z samym sobą oraz z bliźnimi.
p.s. Wszystko należy właściwie i mądrze, rozsądnie interpretować. A przesada w każdej formie i dziedzinie, jest zazwyczaj szkodliwa - nie powoduje nic dobrego, a często wręcz przeciwnie.
Były i są różne rodzaje legowisk. Między innymi np: sofy, kozetki, amerykanki, leżaki, leżanki, łóżka, wersalki, tapczany. I inne.
I np. choć zazwyczaj sypiam we własnym na własnym posłaniu - to jednak nie zawsze leżąc śpię.
Ot, niby drobna różnica - a jakże zmieniająca znaczenietego, co się robi...
;))
Dekalog jak chcesz to sobie interpretuj po swojemu, ale daruj sobie udawanie głupszego niż jesteś. Dobrze wiesz, że nie chodziło mi o sen czy rodzaje legowisk. To nie ja, a ty przesadzasz, naginasz i przeinaczasz znaczenie przykazań. "Nie cudzołóż" możnaby bez problemu zastąpić "żyj w czystości" i od razu uprzedzając twój komentarz mający na celu jak największe zirytowanie rozmówcy ni chodzi tu sprzątanie swojego pokoju czy inne tego typu rzeczy jakie sobie wymyślisz.
Zaraz, zaraz. Teraz to ja proszę cię o wyjaśnienia.
Piszesz bowiem: "Dobrze wiesz, że nie chodziło mi o sen czy rodzaje legowisk." Oraz: "To nie ja, a ty przesadzasz, naginasz i przeinaczasz znaczenie przykazań."
Bardzo ciekawy unik stosujesz -świadomie lub nie- polegający na odrzucaniu problemu na rozmówcę.
No bo na jakiej to niby podstawie miałbym 'dobrze wiedzieć o co tobie chodziło'? Ja nie jestem żadnym wróżem ani jasnowidzem :( Wiem, że napisałeś, iż cytuję: "Jednak sądzę, że Bóg mimo wszystko spojrzy na to z kim się sypiało itd." Wykaż mi zatem gdzie w tym zdaniu jest słowo 'czystość'? Bo teraz twierdzisz, że cytuję: ""Nie cudzołóż" możnaby bez problemu zastąpić "żyj w czystości" i od razu uprzedzając twój komentarz". Ale i tu -wybacz prezycję, ale jednak proszę nie irytuj się, bo nie ciebie się czepiam, a jedynie niedokładnego sposobu wypowiadania się- niedookreśliłeś właśnie kontekstu swojej wypowiedzi. Natomiast próbujesz jakby uprzedzić ironicznie, ew. treść mojego komentarza.
Pozwól mi zauważyć, że trzymam się twoich wypowiedzi dokładnie. A kiedy mówię o swojej interpretacji czegoś, to wyraźnie staram się o tym uprzedzić. Przez to można odróżnić cytat użyty w komentarzu, od jego oceny czy interpretacji. Nie staram się zaś imputować komuś tego, czego nie powiedział.
Jak ty to teraz uczyniłeś, pisząc niesłusznie, cytuję: "To nie ja, a ty przesadzasz, naginasz i przeinaczasz znaczenie przykazań."
Powiedz mi zatem ile przykazań nagiąłem, przeinaczyłem lub przesadziłem?
Bo ja myślę, że poruszyłem częściowo zaledwie jedno z 10 przykazań Dekalogu.
Jeśli się mylę to mnie popraw ;)
Pozdrawiam, miłego popołudnia! :D
Posiadasz bardzo przydatną umiejętność wykorzystywania słów rozmówcy przeciwko niemu. Muszę powiedzieć, że ci to wychodzi.
Dobra, spróbuję rozjaśnić trochę moje wcześniejsze posty. Skupmy się już na zasadniczym problemie. Wrócę do mojej pierwszej wypowiedzi, na ktorą odpowiedziałeś. Napisałem tam: "Jednak sądzę, że Bóg mimo wszystko spojrzy na to z kim się sypiało itd. Dziesięć przykazań i kilka innych rzeczy jednak by na to wskazywało." A teraz twoja wypowiedź: "(...) żadne z 10 przykazań Dekalogu nic nie mówi o spaniu."
Mówiąc "z kim się sypiało" miałem na myśli z kim odbywało się stosunek płciowy. Spać z kimś jest potocznym określeniem na seks, zgodzisz się ze mną?
Cudzołóstwem jest "spanie" z kimkolwiek poza swoją żoną/mężem w chrześcijańskim pojęciu małżeństwa. Tak więc szóste przykazanie wyznaczone przez Boga ostrzega ludzi przed popełnieniem śmiertelnego grzechu cudzołóstwa. Stąd wnioskuję, że jeśli Bóg dał ludziom takie przykazanie to patrzy na to z kim się "sypia".
Darujmy sobie resztę uznając, że po prostu się nawzajem nie zrozumieliśmy.
Poczynając tym razem -mam nadzieję, że uda mi się krótko przekazać swoje myśli, żeby cię nie męczyć- zacznę jakby od ostatniego zdania twojej wypowiedzi. -Oczywiście, że tak. Daruję ;) i już nie pamiętam.
To, co chcę ci teraz przekazać -oprócz wdzięczności, że zadałeś sobie trud podjęcia analizy swojej poprzedniej wypowiedzi, i wyjaśnienia jej poprzez dookreślenia- swoje spostrzeżenie, czy raczej zwrócenie uwagi na jedno istotne, moim zdaniem, zagadnienie.
Nie jestem erudytą -wybacz- więc pozwól, że nazwę to tak, jak potrafię.
Jednak nie irytuj się proszę, bo czynię to dla większego dobra, a nie inaczej.
Pozwól więc, że zwrócę twoją uwagę na większą komunikatywność tej /że tak powiem/ wersji twojej wypowiedzi. Ale jednak nie pełną.
I właśnie z tego powodu zdecydowałem się odpisać.
Otóż rozumiem, że istnieją różne formy wyrażania myśli, w różnych środowiskach. I posługując się zrozumiałymi dla danego środowiska formami, można być zazwyczaj bez trudu zrozumianym.
Natomiast na takim ogólnym forum jak np. to, w którym teraz rozmawiamy ważna jest przejrzystość wypowiedzi, aby różni odbiorcy przekazu naszych informacji mogli je w jak najpełniejszy sposób zrozumieć /chyba, że nam na tym akurat nie zależy/.
Dlatego też dziękuję ci, że jakby 'rozhermetyzowałeś' nieco swoją wypowiedź.
Ale..
Ale nie całkiem do końca. Bo zauważ, że dla kogoś sformułowanie (...)"Spać z kimś jest potocznym określeniem na seks, zgodzisz się ze mną?" -Odpowiadam: zasadniczo tak. Ale tylko i wyłącznie w bardzo ścisłym kontekście, kontekście dorozumianym.
Bo w istocie spanie to jest spanie, a nie seks. (ja nie zaprzeczam temu, co przed chwilą powiedziałem - to piszę, abyś nie miał wątpliwości).
Jednak mimo wszystko nie jest to precyzyjne stwierdzenie. Oczywiście, że mógłbym wogóle zostawić tą wypowiedź taką, jaką ją napisałeś - bez komentarza. Bo przecież nie muszę w żaden sposób recenzować treści twojej wypowiedzi; a co mi tam, po co poświęcać temu czas? Wszak 'nikt mi za to nie płaci' - jak można potocznie powiedzieć.
No, ale ja mam taki okropnie paskudny charakter, że czasami nieodparcie chcę coś dobrego zrobić. Przy tym muszę się zazwyczaj jakoś komuś narazić. Ale cóż... mówi się trudno.
Wiem też, że czasami trudno określać coś bezpośrednim mianem -z różnych względów, czy okoliczności.
Natomiast ja bym dopełnił, dookreślił jednak twoje wyjaśnienie. Dlatego, że ktoś akturat przypadkowo powiedzmy czytając wypowiedź na ten temat, a nie znający zagadnienia tego, jak w Kościele Rzymskokatolickim tłumaczy się znaczenie przykazania "Nie cudzołóż". Mógłby wyrobić sobie niewłaściwe przekonanie, iż zabrania ono spania z kimkolwiek, oprócz z żoną czy mężem.
Bo jak piszesz: (...)"Cudzołóstwem jest "spanie" z kimkolwiek poza swoją żoną/mężem w chrześcijańskim pojęciu małżeństwa. Tak więc szóste przykazanie wyznaczone przez Boga ostrzega ludzi przed popełnieniem śmiertelnego grzechu cudzołóstwa."
To w moim przekonaniu i wedle mojej wiedzy nie jest całkiem prawdą.
Albowiem cudzołóstwo w istocie dotyczy odbywania stosunku seksualnego poza małżeństwem, nie zaś samego spania z kimś. To jest istotna różnica. Podobnie cudzołóstwo jest grzechem ciężkim, ale czy śmiertelnym? Mógłbyś tym kogoś mocno wystraszyć(!).
Ja nie zamierzam w żaden sposób lekceważyć, czy poddawać w wątpliwość tego, jak i pozostałych przykazań. Ani też zachęcania kogokolwiek do popełniania cudzołóstwa. Lecz zależy mi jedynie na przekazie prawdy.
No bo powiedzmy na przykład, że były i są niekiedy i gdzieniegdzie takie warunki mieszkaniowe, że np. -wyłączając niemowlaki, bliźnięta śpiące w jednym wózku spacerowym- albo niezamężne, śpiące po 2 czy 3 w jednym łóżku, czy na jednym posłaniu obok siebie. I to bynajmniej nie w celu przeżywania seksualnych przyjemności. Przecież w takich przypadkach nie popełniają grzechu cudzołóstwa. A spanie to nie to samo, co uprawianie seksu. To przykład, jak poprzez brak dosłownego określenia może zmienić w istocie sens i znaczenie wypowiedzi.
Wybacz, chyba za bardzo się znów rozpisałem. Ale już nie mam siły z kolei teraz skorygować długości swojej -okropnie długiej- wypowiedzi. Słabo już widzę.
Ale dziękuję za dialog oraz wyrozumiałość. I życzę ci miłego popołudnia i wieczoru;)
Moj błąd, powinienem był od początku wyrażać się całkowicie jasno.
Za ten grzech śmiertelny to muszę przeprosić bo faktycznie może się to spotkać ze złym odbiorem. Jest to po prostu terminologia używana w Kościele Katolickim gdzie grzech "śmiertelny" jest synonimem grzechu ciężkiego. Żeby nie być gołosłownym odsyłam do 1J 5,16 gdzie widzimi: "Istnieje taki grzech,
który sprowadza śmierć."
Pozdrawiam
Jeśli to moje pisanie na coś dobrego tobie i innym się przyda, to dobrze.
Uff... Trochę naszukałem się, próbując odnaleść w 'necie' Biblii. Ale okazuje się, że szybciej można posłużyć się własną, tradycyjną, domową.
Nie chciałbym jednak zmieniać jakby tematu na tym forum;)
Jednak wiesz zapewne, że ów grzech przytaczany w tym miejscu przez św. Jana, dotyczy grzechu przeciwko Duchowi Świętemu. Tj. przeciwko Jego podstawowym atrybutom, czyli przeciwko Prawdzie i Miłości.
I tak jest, bo wszak Prawda wyzwala, a Miłość uzdrawia. Natomiast ich duchowe przeciwieństwa, w istocie sprowadzają śmierć.
Oczywiście grzech cudzołóstwa, także w pewien sposób może sprowadzić śmierć, jeśli sprzeciwia sie Prawdzie i/lub Miłości. A zazwyczaj w jakimś stopniu rzeczywiście tak się dzieje, podczas popełniania -także- grzechu cudzołóstwa.
Więc myślę sobie, że jeżeli np. ktoś świadomie, celowo i notorycznie sprzeciwia się Duchowi Świętemu; odrzuca Go - to wówczas taki stan duchowy człowieka sprowadza na niego śmierć duchową /i cielesną zarazem/. Dlatego w pewnych konkretnych przypadkach św. Jan odradza modlenia się w intencji takich nieszczęśników, odrzucających Ducha Świętego. Gdyż mogłoby to także zaszkodzić modlącym się w jego intencji.
Ale to już są bardzo szczegółowe, konkretne i złożone przypadki.
Ale to tyle ode mnie, natenczas.
Pozdrawiam
Dodam tylko -dla ścisłości- że Kościół uczy, iż grzech przeciwko Duchowi Świętemu to jedyny rodzaj grzechu, który nie może być odpuszczony.
Inne tak, lecz ten nie. -Jest to zasadniczy i najcięższy grzech. Nikomu nie życzę jego popełnienia...
Biblię można znaleźć pod adresem http://www.biblia.poznan.pl/PS/Biblia.htm [www.biblia.poznan.pl/PS...]
Jest to o tyle przydatne, że można bardzo szybko znaleźć to czego się szuka. Choć oczywiście nic nie zastąpi wydania książkowego:)
Powiem jeszcze tylko, że w Katechiźmie Kościoła Katolickiego grzechy ciężkie wymienia się właśnie pod nazwą grzechów śmiertelnych. Nie jestem pewiem czy jest to uzależnione od danego wydania, ale obie formy są przyjęte.
Abstrachując już od tego nazewnictwa to zgadzam się z tobą co do ostatnich postów.
Biblia, kościół, religia - to wszystko jest fantastyką. Nie rozumiem dlaczego Bóg miałby sądzić homoseksualistów. Przecież to nie oni obdarzyli się darem życia. Zrobił to za nich Bóg. Więc czy On miałby specjalnie tworzyć kogoś tylko po to, by potem go sądzić? Takiego kozła ofiarnego?
Niestety sporo ludzi postępuje według "przepisów religijnych" nie widząc nawet jak bardzo są one absurdalne. :( Jak można uznawac coś, czego nie udowodniono?
Przecież wszyscy ludzie zostaną osądzeni przez Boga, więc nie wiem czemu w ten sposób to rozgraniczasz?
Ale dlaczego Bóg miałby osądzać za orientację seksualną? To właśnie miałem na myśli. Niestety znowu nieprecyzyjnie się wypowiedziałem. :(
Ja się odnoszę do twojej siódmej wypowiedzi w tym temacie. Nie było w nim nic o cudzołóstwie, lecz ogólnie o Przykazaniach i sądzeniu przez Boga.
No, chyba że napisałeś to mając na myśli tylko i wyłącznie cudzołóstwo. Ale to już jest trudne do stwierdzenia, bo w takiej sytuacji twoja odpowiedź do innej osoby odnosiłaby się tylko do jednego fragmenciku jej wypowiedzi (a nie do całości, jak można byłoby się domyślać). Sądząc z wypowiedzi twojej i osoby, której odpowiedziałeś, myślę, że chodziło ci właśnie o ogół.
Na temat cudzołóstwa rozmowa skierowała się zresztą dużo później.
Mówiąc "Dziesięc przykazań..." odnosiłem się tylko do jednego, ale jest ono częścią Dekalogu więc powiedziałem ogólnie. Następnym razem będę starał wyrażać się bardziej precyzyjnie.
No cóż pomijając całe wywody na temat cudzołożenia............ W życiu trzeba się określić - albo chce się być dobry i dążyć, do tego, albo złym i także dążyć do tego. A sądzeni przez Boga jako takiego będziemy za dobre i złe uczynki - tak głębiej: czy czynilismy komuś krzywdę, czy nie - nie sądzę, aby Boga obchodziło kto kogo, trzyma pod pieżyną. Miłość pomiędzy homoseksualistami jest tak samo piękną jak pomiędzy hetero. Powoduje radość, chęć do życia, całe otoczenie zyskuje.....