Twórcy filmu bardzo chcieli... Niestety, chcieć to mało. Początek filmu zrobiony jest dobrze i wprowadza widza w fabułę. Aktorstwo również nie stoi na najgorszym poziomie. Problem zaczyna się, gdy przychodzi do starć z Panem Leatherface... mianowicie... są one nakręcone tak marnie (na zasadzie "tu coś mignie, tu coś wyskoczy" - są sceny, w których niewiele widać oprócz wirującego i podskakującego otoczenia operatora), że niknie cały, niezły nawet nastrój budowany tak mozolnie w obrazie i człowiek coraz bardziej utwierdza się w przekonaniu, że to "tylko" film... Na plus należy zaliczyć bardzo dobrze rozwiązane zakończenie... w stylu najlepszych filmów gatunku, podnoszące końcową ocenę... Ogólnie jest całkiem nieźle, ale można było zrobić ten remake o wiele, wiele lepiej, bez momentów gdzie na twarzy widza pojawia się niesmak...
(Chciałem zaznaczyć, że nie widziałem oryginału Wesa Cravena, dlatego celowo unikam porównań...)
Ad odkąd to TCM '74 jest Carvena?
Więc prównywać co nie masz bo porównań nie znajdziesz gdyż Craven z taksańską masakrą nigdy nie miał nic wspólnego.
T. Hopper tak, ale Craven mi się jakoś nie przypomina.