Gdyby jedynie orzec, że film ten jest zbyt ubarwiony w stosunku do prawdziwych wydarzeń jakie miały miejsce w Texasie, być może byłaby to prawda... Jednak jest to typowa "prawieSUPERprodukcja", poniewa z to "super" należy traktować z mocnym przymróżeniem oka. Może nie nawet super, bo tak naprawdę wymięka przy chociażby bylejakim "Matriksie". Wszystko w pełnym schemacie, czyli naszą główną bochaterkę odgrywa [przepraszam za wyrażenie] "niezła dupcia mająca co pokazać" oraz cała masa tak naprawdę mimo iż pozytywnych bohaterów, to w rzeczywistości "czarnych", bo ich cechy (debil, pusta autostopowiczka oraz man głównej bohaterki - rasowy pohłaniacz THC, a także nibyinteligentny neurotyczny czterooki pajac), co jedynie nakierowuje nas abyśmy nie utożsamiając się z ową Wenus (zwłaszca płeć brzydka) dokonali go, nakierowując nasze szowinistyczne spojrzenie na "wyglancowaną" lalunię... Jako nieobiektywny oglądający powiem wam jedno..... obejrzyjcie ten film, ale pod jednym warunkeim..., że będzie to godzina 1 w nocy i oprócz słuchawek na uszach i niczego poza monitorem (lub ewentualnie TV) nie odsunie Was chociaż na minutę od ekranu. Podumywując: kiepski, ale jak na poddrinkowanego i znużonego realem, całkiem kręci...