w pewien deszczowy lipcowy dzień w latach 60-tych obejrzałem 3 kolejne seanse w nieistniejącym już kinie WRZOS (Gdańsk)
Projekcja "Hard day's night" (Aula Starego BUWu - Kampus Główny UW), 7.05 godzina 20:15, wstęp wolny :)
link do wydarzenia na facebooku:
https://www.facebook.com/events/1441807636065926/
:))
Ale Kino uprzyjemniło mi dziś niedzielny poranek:) Nie wyobrażam sobie, że ktoś mógłby nie znać strych dobrych kawałków Czterech Będących Wielką Legendą. Oprócz niekwestionowanej strony muzycznej, to całkiem dobra komedia (np. dziadek:), jest też kilka dobrych ujęć, choćby z włóczęgi Ringo. Bezcenne dla fanów...
Do pewnego stopnia tak.
Jeżeli chodzi o smutek na ekranie, w latach 60. to Brytyjczycy przejęli schedę po włoskim neorealiźmie i szkole polskiej. Ale na szczęście były też ŻUKI.
A filmy wspaniałe:
"MIŁOŚĆ I GNIEW" z Richardem Burtonem, Mary Ure i Claire...