Mając taka obsadę, powinno wyjść coś niemal kosmicznego. Jest okej, aczkolwiek moim zdaniem to w większości zasługa Kostnera, który pokazł się z bardzo dobrej strony jako baddasowy charakter. Z poczatku fabuła nie zachwyca i ciągnie się jak przysłowiowe flaczki, aczkolwiek w połowie filmu zaczyna się coś dziać i tutaj też mamy popis Costnera. Oldman w swoim stylu niczym komisarz Gordon w Batmanie, choć bardziej dupkowato i mniej moralnie. TLJ zmęczony życiem, zagrał chyba na siłe(w sumie tylko kilka scen i tyle). Piekna Gal natomiast dodaje nieco uroku. Jeśli miałbym polecić ten film komukolwiek, to tylko wyłącznie ze względu na Kevina.