W całej trylogii (ponad 9 godzin filmu) zdecydowanie było za mało krasnoludów. Jedna znacząca postać Gimiliego to bardzo nie wiele. Co za tym idzie brakowało mi także krasnoludzkiego humoru, który sam w sobie jest świetny i, który "rozewselał" mi bitwy i ogólnie akcje w filmie. Propos krasnoludów, dlaczego tak jak elfy, krasnoludy nie staneły po stronie Drużyny Pierścienia?
Może dlatego, że Mordor zaatakował także Dale, Kransoludy wsparły państwo Dale w bitwie o Dale. W tej bitwie zginał zarówno król kransoludów Dain II Żelazna Stopa, jak i król Dale Brand. W dodatku to Jackson wymyślił, że elfy pomogły w Helmowym Jarze, w książce tak nie zrobili. Wydaje mi się, że w ogóle nie było możliwości powiadomić tamte rasy, że armie Mordoru już wyszły i będą lada dzień pod Minas Tirith. Rohan powiadomiony wieżami sygnałowymi, ledwie zdążył z pomocą.
Będzie ich w nadmiarze w trylogii Hobbit, jak kolejne części nie ukażą ich tak pokracznie, tylko tak jak żelazną straż w momencie ataku smoka, to będziemy nasyceni widokiem krasnoludzkiej armii i sztuki wojennej :). A pewnie i krasnoludzkiego humoru nie zabraknie.
Acha no i na pewno dlatego krasnoludowie nie pomogli, przecież bitwa o Dale i późniejsze obleganie Ereboru trwało w tym samym momencie co bitwa o Minas Tirith i pod Czarną Bramą, a oblężenie Ereboru zostało przerwane już po unicestwieniu Saurona. (szkoda, że tutaj nie można edytować :D). Tamta armia Mordoru to głównie ludzie z Rhun, było niewiele orków.