Był potencjał, a wyszło jak zwykle. Niby Håfström starał się tutaj przemycić jakąś myśl/przestrogę w kontekście buntu maszyn czy niepokojącej racjonalizacji wojny, ale zupełnie nie współgra ona z fabułą, a raczej jej brakiem. Praktycznie nic się nie dzieje, Leo rozwala wszystkich jak leci i w sumie do końca chciałam obejrzeć tylko po to, żeby się dowiedzieć, do czego potrzebował Harpa, skoro tak świetnie sobie radzi.
Na plus kwestie techniczne, bo Gumpy i wizualizacja „organów” Leo wyglądają dobrze, ale wszystko psuje fatalny montaż. Nie wiem, dlaczego twórcy zrobili sobie taką krzywdę, ale momentami czułam się tak, jakbym oglądała zlepek scen.
Daję 5/10 za zakończenie i za to, że w sumie to bardzo podobny film do innych ze swojej półki – nijaki, praktycznie do zapomnienia, żeby coś tam brzęczało w tle, ale niczego jakoś wyraźnie nie ujmuje gatunkowi.
Więcej opowiadam tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=Si-9rrbIcQg