Ten film zasługuje na średnią w granicach 8,0. Miażdży Mrocznego Rycerza i po prostu zachwyca. Nic dodać, nic ująć. Dziwi mnie to, co się dzieje na tym forum.
Na IMDB już jest lepiej bo film ma ocenę 7.7/10, czyli całkiem znośnie. Niestety Mrocznego Rycerza i Hellboya 2 na razie nie miażdży ale może po następnym seansie znowu zwiększę ocenę, któż wie :)
Zgodzić się musze film jest niedoceniony, osobiście znam ludzi którym wcale nie przypadł do gustu, jak np. moja dziewczyna która spokojnie przy watchmen'ach przysypia. Polecam angielską wersje rezyserską na BluRay, trzy godziny konkretnego filmu.
Tak, wiem, oglądałem wersję reżyserską z napisami PL. :) Możliwość słuchania oryginalnych głosów aktorów, dźwięk niestłumiony przez chorego lektora czy niezinfantylizowany przez jeszcze gorszy dubbing, coś pięknego.
Dodac by mogli jakas historie, ktora ma sens. Atmosfera jest niezla, ale nic sie kupy nie trzyma.
Wszystko się kupy trzyma - cała historia logicznie z siebie wynika, więc zupełnie nie rozumiem, o Ci chodzi...
tam jest masa historii które z siebie wynikają...wystarczy sie wpatrzeć i wsłuchać a nie spać :)
a wersja reżyserska wymiata...sceny nie usunięte...dodaja pikanterii i wiele wyjaśniaja, polecam zapoznać się właśnie z ponad 3h wersją filmu :)
Dokładnie, genialny obraz. Snyder to wizjoner: intro z Bobem Dylanem w tle, efekty, świetne sceny walk, muzyka, zwolnione tempo. Wszystko perfekcyjne. Polecam też 300 i Sucker Punch w jego reżyserii.
Ja uważam że od wizjonera to mu daleko... Ktoś kto zrobił Watchmen i 300 nie może być zdrowy na umyśle, ja mam go za psychopatę... Przyznaję oba filmy zrealizowane świetnie, ale moim zdaniem demoralizują dzisiejsze społeczeństwo... Nikogo nie chciałem obrazić, jakby co to z góry przepraszam.
Mnie bynajmniej nie uraziłeś, masz swoje zdanie. Ale czy jest psychopatą? Nie sadzę, w końcu Watchmen by ł na podstawie komiksu. Osobiście nie czytałam, ale zakładam, że Snyder chciał odzwierciedlić jak najwięcej wątków i akcentów. Więc w takim wypadku psychopatą może być Alan Moore :D
No tak wiem, 300 też było na podstawie komiksu. Snyder wyreżyserował film animowany "Legendy Sowiego Królestwa" którego nie oglądałem, ale wizualnie wygląda... Normalnie... Snyder to lekki przypadek, najbardziej nie lubię Tarantino. Jednak jeżeli chodzi o ocenę, to uważam że mocna 7-ka Watchmenom się należy, bo historia jest naprawdę świetnie przedstawiona, lecz ja jestem niepoprawnym idealistą, dlatego sądzę że demoralizuję społeczeństwo :).
Nie rozumiem ludzi którzy sądzą że brutalne filmy demoralizują społeczeństwo, bo przecież życie jest brutalne, ale każdy ma inne zdanie :)
No brutalne... Filmy jak Watchmen czy 300 są PRZESADNIE brutalne, krew siko choćby z zacięcia nożem (wiem przesadzam. Ale w Kill Bill tak właśnie jest, a tego typu filmów nie lubię)! Ale nie chodzi mi o brutalność, tylko o "moralność" głównych "bohaterów".
Tak było w komiksie, mi to bardzo odpowiada bo to kompletnie coś innego od tego wzoru superbohatera, że ma być miły ciepły i umoralniony do cna.
Mnie to kompletnie odbiega od definicji słowa "bohater". Według mnie Watchmeni to nie bohaterzy, tylko mordercy. Bohater powinien być miły, ciepły i umoralniony do cna. Mogą być filmy (choć jestem im przeciwny, jeżeli komuś nudzi się bycie dobrym i oglądanie innych dobrych, to... No cóż mnie się nie znudziło i nie wiem jak innym może), gdzie są tacy Strażnicy, którzy ratują ludzi nie przebierając w środkach. Ale proszę nie nazywajmy ich bohaterami! Sam Marvel nazywa Punishera "Czołowym anty-bohaterem" ich komiksów. Nikomu nie narzucam zdania, po prostu tak właśnie myślę ;).
Też nie narzucam, może nie znudziło mi się oglądanie dobrych bohaterów, ale cieszę się na co innego, i to że wolę tych "antybohaterów" nie znaczy że jestem złym człowiekiem. :) Dla mnie poprostu Watchmeni są bardziej... ludzcy, jeśli wiesz o czym mówię :)
Ludzcy? Według mnie też. Lecz ja mam inną definicję słowa "człowiek". Więc powiem, że nie do końca wiem o czym mówisz :). No i racja, to wcale nie znaczy że jesteś złym człowiekiem ;).
Chodzi o to że nikt nie jest ideałem, jak cukierkowi bohaterowie typu Superman. Wolę od niego takiego np. Batmana. :)
No wiesz... Zgłębiając historię Supermana, to nie nazwałbym go cukierkiem ^^. Ale też wolę Batmana (który BTW, jest moim ulubionym bohaterem, zaraz po Blade). Nienawidzę tylko takich gości typu Nite Owl, czy Rorshach, którzy bezkompromisowo mordują innych i myślą że robią dobrze. Taki mroczny i brutalny detektyw jest spoko.
Zapoznaj się z teorią ewolucji, może wtedy zrozumiesz motywy kierujące głównymi bohaterami "Watchmen". Cukierkowi i szlachetni bohaterowie występują wyłącznie w bajkach.
Teoria ewolucji? Typu "Przetrwają najsilniejsi"? A co to ma do rzeczy? W ogóle, co ma ewolucja wspólnego z moralnością?
Ja ich nie zrozumiem. Nawet nie chcę ich zrozumieć. A zanim jakoś to skomentujesz to dodam: Zrozumienie mordercy, jest pierwszym krokiem do stania się mordercą. "Zrozumienie" czegoś jest uznaniem konkretnego motywu za logiczny. Dla mnie zabijanie jest bezsensowne i zawsze będzie. Jak dostrzegę w tym sens, równie dobrze mogę zacząć zabijać, gdyż będę uważał że ma to wspomniany "sens".
"Watchmen" to też bajka. Może brutalna i opowiedziana dorosłym o mocnych nerwach, lecz nadal bajka. Historia w 3/4 zmyślona. Poza tym, powiedziałem że nie przepadam za tak zwanymi "cukierkowymi bohaterami" i wolę brutalnych gości typu Batman, którzy jednak kierują się w swoim życiu zasadami. Dodałem też że Superman wcale nie jest taki "cukierkowy", jak ludzie myślą. Więc nie wiem po co komentarz "Cukierkowi i szlachetni bohaterowie występują wyłącznie w bajkach".
Generalnie to nie "cukierkowi bohaterowie" lecz BOHATEROWIE występują wyłącznie w bajkach... Jeżeli mowa o tych w maskach oczywiście :P.
Moralność ma chociażby tyle wspólnego z ewolucją, że sama ewoluuje i podlega jej prawu.
Natomiast tu chodziło mi o coś innego. Przesłanie filmu jest dość proste: oto świat stoi na krawędzi ogromnej katrastrofy. Wojna nuklearna jest nieunikniona, prezydent USA nakazuje przygotować rakiety, nawet dr Manhattan nie zdoła ocalić świata, bo nie jest w stanie wyłapać wszystkich pocisków. Co w tej sytuacji robi super bohater, którego nazywasz mordercą: ratuje świat.. Po prostu. Poświęca jedno miasto i wiele istnień ludzkich, ale inaczej się nie da. Nikt inny w filmie nie proponuje nie tylko równie odbrego, ale nawet alternatywnego rozwiązania.
A ewolucja: cóż, po prostu eliminuje poglądy idealistów typu Rorschach. Takie poglądy nie mają bowiem szans przetrwać: zginie albo cała ludzkość i tym samym wszystkie ideologie, albo tylko nosiciele takich niebezpiecznych ideologii zostaną wyeliminowani, co dzieje się w filmie.
Czyli ty popierasz czyn Ozymandiasa? W takim razie raczej nie mamy o czym rozmawiać. Przyjmij po prostu że jesteśmy ludźmi o ZUPEŁNIE innych poglądach na życie i gdybyśmy znaleźli się w jednym pomieszczeniu, jeden z nas mógłby tego nie przetrwać.
Ale jedno powiem: Odniosłem wrażenie, że w tym filmie to właśnie Rorschach wykreowany został na postać pozytywną, a reszta Watchmenów miała sprawiać wrażenie zwykłych tchórzy i masowych morderców. Tak moim zdaniem narysował to Alan i przedstawił Snyder.
Ależ nie ma problemu, przyjmuję do wiadomości, że mamy odmienne poglądy. Nie wiem tylko skąd w Tobie tyle agresji :) Twoje trzecie zdanie to wręcz zaowalowana groźba.
Co do Rorschacha - cóż, moim zdaniem został pokazany jako postać naiwna, choć szlachetna. Nie mająca szans na odniesienie sukcesu, ale mimo to wierna swoim zasadom. Jest w takiej postawie coś romantycznego, ale romantycy nigdy świata nie uratują, co twórcy filmu pięknie nam pokazali.
Groźba? Nieeee ;). To tylko czysty fakt. Ja się bardzo rzadko denerwuję i jestem zupełnie przeciwny agresji. Napisałem "któryś z nas mógłby tego nie przetrwać" a nie "ty mógłbyś tego nie przetrwać" :P. Ja wyznaję Hakuna Matateorię egzystencjalną.
"Jest w takiej postawie coś romantycznego, ale romantycy nigdy świata nie uratują, co twórcy filmu pięknie nam pokazali."
I właśnie po tm zdaniu twierdzę, że my nigdy nie dojdziemy do porozumienia :). Oglądałeś "V jak Vendetta"? Tam właśnie jest pięknie pokazane, jak romantyzm zmienia świat. Nawet jeśli Rorschachowi się nie powiodło, to wygrał tę bitwę. Ze wszystkich Strażników jedyny się nie poddał. Oni padli ofiarą samych siebie, a on wyszedł z tego w chwale bohatera! Odnośnie romantyzmu: Pozytywiści którzy się poddali i przestali wyznawać "romantycznego ducha" wkrótce doszli do wniosku że ich rozwiązanie sytuacji nie ma najmniejszego sensu i zaczęli powoli wracać do romantycznej wizji ocalenia świata. Jak widać zostaliśmy wyzwoleni.
Tak jak mówiłem: Nasza rozmowa nie ma sensu. Jeden z nas ma prawoskrętne aminokwasy ;).
Romantyczności? Właśnie mu ją dodali. Obdarli go z "anarchiczności". Jakaś tam Amerykańska gazeta i sam Alan Moore powiedzieli, że filmowy V zamiast brutalnego anarchisty, kojarzy się z socjalistycznym romantykiem :P.
W każdym razie mnie się podoba.
"Poświęca jedno miasto i wiele istnień ludzkich, ale inaczej się nie da. "
Ściślej - Ozymandiasz doprowadził do zagłady kilkunastu metropolii , więc zamordował mniej więcej tylu ludzi ile mieszkańców mają współczesne Niemcy.
I o ile postać sama w sobie jest świetnie wykreowana, nadal pozostaje czarnym charakterem. Dlaczego?
Primo - zbrodnia opisana powyżej. Secundo - argument "czysta matematyka" w tym przypadku nie zdaje egzaminu - ludzi po prostu nie można porównać do liczb, nigdy. To, że 1<10 nie znaczy, że ta jednostka jest gorsza od tych dziesięciu. Każdy człowiek to skomplikowana istota z marzeniami, rodziną, miłością, zainteresowaniami, przyjaciółmi i tak dalej, więc nic nie jest w stanie usprawiedliwić takiego czynu. Nawet brak wojny nuklearnej.
Innego wyjścia nie było? Zawsze istnieje inna droga, nawet jeśli jest niewidoczna. A sama moralność nie ma nic wspólnego z inteligencją, dlatego "najmądrzejszy człowiek na świecie" został "najpodlejszym człowiekiem na świecie".
Rozumiem, co masz na myśli. Ja jednak, jak to zaznaczyłem na samym początku, jestem ewolucjonistą i myślę w kategoriach ewolucjonizmu. Przetrwanie ludzkości jako gatunku jest dla mnie najważniejsze (w kontekście filmu, bo o nim dyskutujemy). Liczby są jak najbardziej ważne. Mając do wyboru śmierć jednostki albo całej populacji, bez wątpienia wybiorę to pierwsze i nawet wezmę na siebie moralny ciężar zabójstwa, jeśli przetrwanie populacji będzie tego wymagało. Pula genetyczna ma jednak większą wartość od pojedynczego genomu, jakkolwiek prozaicznie i małostkowo by to zabrzmiało.
Czy Ozymandiasz jest czarnym bohaterem? Nie widzę powodów, żeby tak sądzić. Po pierwsze: nie ginie :). W filmach wyprodukowanych przez Hollywood śmierć czarnych bohaterów jest w zasadzie regułą, wyjątki można policzyć na palcach jednej ręki.
Po drugie: wszyscy pozostali przy życiu superbohaterowie (w tym najsilniejszy - dr Manhattan) niejako zgadzają się z jego argumentami i rezygnują z ukarania go (mimo, że Manhattan mógłby to zrobić w każdej chwili). Co więcej: sam Manhattan w końcowej scenie przyznaje Ozymandiaszowi rację! Dla mnie Ozymandiasz nie jest więc czarnym charakterem: jest raczej postacią tragiczną, która - mając ogromną wiedzę o przyszłości świata i ludzkości - musi podjąć jakąś decyzję. Wybiera mniejsze zło i ratuje świat. Chwała mu za to. Na jego miejscu uczyniłbym to samo.
"Na jego miejscu uczyniłbym to samo."
Szczerze? Moim zdaniem tylko tak mówisz, ale tak naprawdę nie miał byś jaj!
Nie komentuj...
Tylko jedna poprawka historyczna: Manhattan może, jednak cała reszta bohaterów nie zgadza się wcale z Ozymandiasem. Uważają po prostu że nie mają już o co walczyć, gdyż ci ludzie już zginęli i gdyby mogli go jeszcze powstrzymać, to by go powstrzymali. Nite Owl zaczyna lać Adriana po mordzie, Jupiter rzuca mu w twarz "ciesz się swoją utopią!". Nadal mieli go za mordercę, lecz nie wystarczyło im odwagi, którą miał tylko Rorschach, by wyznać ludziom prawdę.
"Po pierwsze: nie ginie :). "
Analogicznie : w końcowej walce był przeciwnikiem dwóch "dobrych" , więc jest czarnym charakterem . Takie spory nie mają sensu , w końcu moralna ocena ozzy'ego to kwestia względna - faktem natomiast pozostają miliony ofiar na sumieniu.
"Pula genetyczna ma jednak większą wartość od pojedynczego genomu"
To okrutne i bezwzględne - w "Watchmen" wojna jeszcze nie wybuchła, moim zdaniem zawsze istnieje jakaś inna możliwość. Komediant powiedział do Manhattana - "Gdybyś się przejmował do tego wszystko by nie doszło". Może śmierć aż tylu ofiar nie była konieczna - wtedy zamiast "poświęcenia" mówilibyśmy o "morderstwie". Ostatecznie , gdyby naprawdę nie było innego wyjścia, można by to rozważyć.
"Na jego miejscu uczyniłbym to samo."
Doprawdy? to tylko pełne hipotez rozważania, nijak odnoszące się do rzeczywistości , w której komuś mogą puścić nerwy, kto inny może pokazać swoją prawdziwe, bezwzględne oblicze i tak dalej .
Właśnie m. in z powodu tej trudnej etycznej kwestii "Strażnicy" to taki dobry film, w każdym razie na pewno wzbudza emocje ; )
"Komediant powiedział do Manhattana - "Gdybyś się przejmował do tego wszystko by nie doszło"."
Rorschach, nie Komediant ;).
"Może śmierć aż tylu ofiar nie była konieczna - wtedy zamiast "poświęcenia" mówilibyśmy o "morderstwie"."
Nazywasz to poświęceniem? Ja właśnie nazywam to morderstwem...
"Ostatecznie , gdyby naprawdę nie było innego wyjścia, można by to rozważyć."
Nie zgadzam się. Ale tak jak mówiłem ,jestem niepoprawnym idealistą :P.
Piszesz, że reżyser filmu jest psychopatą i za to obniżasz ocenę, ale dajesz 10/10 V jak Vendetta, który również był brutalnym filmem oraz Punisher: War Zone, który był filmem o wiele bardziej psychopatycznym i sadystycznym niż Watchmen.
Kto ci powiedział że zaniżyłem ocenę z powodu psychopatycznego reżysera? Zaniżyłem z powodu moralności głównych bohaterów!
V może jest brutalny, ale walczy o dużo bardziej wartościowe ideę, niż Strażnicy. Mimo tego co robi, gada do rzeczy. Tutaj liczą się losy całego państwa. Wolności, godności, honoru. A nie własnego widzimisię. Wiem że V robi to co robi również z zemsty, ta wada nie powiem, przeszkadza mi, ale nie aż tak bardzo.
Punisher? Człowieku wytłumaczyłem to! Poczytaj sobie temat jaki założyłem na War Zone, a nie samą oceną się opierasz.
"Analogicznie : w końcowej walce był przeciwnikiem dwóch dobrych , więc jest czarnym charakterem".
Ano niezupełnie tak. To nie była scena końcowa! Sceną końcową jest zabójstwo Rorschacha przez ... dr. Manhattana! Widzisz, to jeszcze jeden argument przeciw temu, żeby uważać Ozymandiasza za czarny charakter. Jego racja w filmie bezsprzecznie zwycięża. Zabojstwo Rorschacha przez niedawnego wroga Ozymandiasza jest tego dowodem.
Tak na marginesie - wcześniej napisałeś, że Ozymandiasz "zamordował mniej więcej tylu ludzi ile mieszkańców mają współczesne Niemcy."
Otóż wczoraj oglądałem ten film ponownie - w pewnym momencie pada wyraźne stwierdzenie, że zginęło 15 milionów ludzi. A więc znaczniej mniej niż populacja Niemiec. Po prostu: w miastach, które zostały zniszczone, większość populacji jednak ocalała. Ale to tylko uwaga na marginesie.
Piona ;)!
Jak to powiedział Komediant: "Wkrótce wszyscy spłoniemy, a Ozymandias będzie najmądrzejszy w popielniku...". Świetny żart, opowiadający o tym, jak to Ozi różni się od reszty ludzi. Nieważne co zrobi, na końcu i tak zostanie marną kupką prochów, która nie licząc szczątkowego kodu DNA, niczym nie będzie się od innych różniła.
Nie myślcie że film skończył się na utopii moi drodzy ;).
Primo: Rorschach zostawił w wydawnictwie New York Times swój dziennik. Kiedy ludzie dowiedzą się o tym iż Ozymandias "coś knuł" zaczną pytać. Z odpowiedzi do odpowiedzi, dojdą do prawdy i Wojnę Nuklearną mamy jak w banku... Jest tu pewna logiczna nieścisłość, a mianowicie: ten gościu z uśmieszkiem Komedianta na koszulce, był w Nowym Jorku, który ponoć został zniszczony. Tak samo jak wydawnictwo New York Times. Ale jednak ostatnia scena w filmie wyraźnie pokazuję wszystko to, co powinno być zniszczone... Tak to jest w filmach...
Secundo: LUDZIE NIE BĘDĄ ŻYĆ W STRACHU! To może pięknie brzmieć, ale w praktyce, jest to trochę potworniejsze. Człowiek jest zbyt dumny i pewny siebie, by całą wieczność bać się jakiegoś niebieskiego dupka. W końcu naukowcy znajdą sposób na zabicie Manhattana. On nie jest Bogiem. A jak nie, to w końcu dowiedzą się jak tworzyć nowych Manhattanów. Armia Manhattanów oznacza jedno: Wojnę. A co się stanie kiedy dojdzie do wojny Manhattanów? Coś więcej niż Wojna Nuklearna. Będzie APOKALIPSA która pochłonie cały kosmos...
Plan "Najmądrzejszego człowieka na świecie" ma zbyt wiele dziur żeby przetrwać. Ta cała "utopia" przemieni się tylko w jeszcze większą wojnę.
Pan "astat_2" napisał że jest "ewolucjonistą". Jednak to właśnie dzięki ewolucji, zyskaliśmy rozum i możemy tworzyć kulturę, sztukę i rozwijamy się moralnie. Moralność ewoluuję, tak więc "ewolucjonista" nie może mówić ze "moralność" czy "ideały" nie mają znaczenia i do niczego nie dążą. Założenie "człwoiek musi przetrwać, bez względu na wszystko" jest sprzeczne z teorią "ewolucji".
Do wszystkich którzy mają wątpliwości: Teoria Ewolucji nie polega tylko na "eliminowaniu słabych jednostek tak, by przetrwały te najsilniejsze". Ta teoria jest DUŻO bardziej skomplikowana. Darwin mógł ją stworzyć, lecz na pewno jej nie skończył ;).
"Nie myślcie że film skończył się na utopii moi drodzy ;)."
Właściwie to jest odwrotnie, w moim subiektywnym odczuciu wymowa sceny, gdy strażnicy poza Rorschachem zgadzają się z Ozymandiasem , jest raczej smutna i lekko cyniczna - pokazuje, że ostatecznie to Komediant miał rację.
Co do New York Timesa - zwykły błąd , chyba.
Wojna Manhattanów ? Brzmi absurdalnie, wolę wierzyć że stworzenie tego jednego było przypadkiem jeden na miliard.
"dojdą do prawdy i Wojnę Nuklearną mamy jak w banku..."
tu już niekoniecznie, w końcu w ostatniej scenie była mowa o licznych hippisach, więc może jednak nie wszystko stracone. Z drugiej strony - zmienna jest natura człowieka ...
"jest raczej smutna i lekko cyniczna - pokazuje, że ostatecznie to Komediant miał rację."
Niezbyt zrozumiałem... Czyli twoim zdaniem świat na końcu nie miał być utopią? Bo moim też. Ale Ozymandias twierdził co innego. Według mnie Komediant miał rację ;).
"Wojna Manhattanów ? Brzmi absurdalnie, wolę wierzyć że stworzenie tego jednego było przypadkiem jeden na miliard."
Wtedy to był wypadek, bo ludzie nie wiedzieli do czego ta "maszyna" jest zdolna. Postęp idzie dalej, w końcu naukowcy odkryją, dlaczego John stał się niebieskim dupkiem i by chronić się przed nim, stworzą kolejnego, albo kilku. Jak do tego dojdzie, Amerykanie będą chcieli ich wykorzystać by zniszczyć Rosję. Ale nowe Manhattany zaczną uważać się za Bogów i wspólnie zniszczą ziemię. Gdy już nie będą mieli kogo zabić, będą chcieli sobie udowodnić że są "lepszymi Bogami" od tych drugich. I tak rozpierducha na całego i kosmos kaput XD. Tyle że ja to poważnie mówię... Postęp, postęp i jeszcze raz nauka. Jeżeli nie dowiedzą się jak stworzyć Manhattana, to dowiedzą się jak go zabić ;).
"tu już niekoniecznie, w końcu w ostatniej scenie była mowa o licznych hippisach"
No fakt. Ja jednak miałem na myśli, że wszystko wróci do "normy". Jak się Nixon i ZSRR dowiedzą iż to nie Manhattan, to znowu zaczną się żreć. To przypuszczenie, a nie przewidywanie.
"Bo moim też. Ale Ozymandias twierdził co innego. Według mnie Komediant miał rację ;)."
Dokładnie tak.
Cóż powiedzieć? Ludzie dążą tylko do swojej zagłady i nic więcej. Jednak rozwiązanie Ozymandiasa, to tylko WIELKI krok w przód do wspomnianej zagłady...
Tak w ogóle, to dlaczego z Oziego taki kozak jest? On jest "Najmądrzejszym człowiekiem na świecie" a nie "najsilniejszym". Ozi jest chyba jednym z dowodów w tym filmie, że nie tylko Manhattan ma moce... Niby wszyscy byli Strażnikami, ale to Ozi rozwalił dwójkę z nich... W tej walce to Rorschach sprawa wrażenie największej cioty ^^. Głownie to Nite Owl chrzani się z Adrianem. Rorschach swoje umiejętności walki pokazał tylko podczas potyczki z policjantami. Nie licząc rozwalenia pojedynczych przestępców, ale oni byli "pojedynczy" ;).
"On jest "Najmądrzejszym człowiekiem na świecie" a nie "najsilniejszym". "
Szybszy od lecącego pocisku! Więc nie taki słaby , zresztą inteligencją nadrabiał ewentualne braki . . .
"W tej walce to Rorschach sprawa wrażenie największej cioty ^^"
Bo ozzy go nie lubił i specjalnie się zachował w ten sposób.
Sam Rorschach to epickość sama w sobie - świetny taktyk , strateg, bardzo dobry w walce wręcz , detektyw i tak dalej,
Szybszy od lecącego pocisku? No to już udowadnia że nie jest taki "normalny" :P. Ewentualne braki? Jakie braki? ^^
Rozumiem twoją fascynację Rorschachiem, ale nie przesadzaj ;). Dobry w walce wręcz to on może jest, jeśli chodzi o uliczne bójki z podrzędnymi gangsterami. Ale porządny mistrz kung-fu to by go rozłożył, co widać właśnie po Ozim. Ozi i Nite Owl walczą jakimś stylem, a Rorschach młuci pięściami, jakby nie wiedział gdzie trafić. Pewnie ćwiczył boks, czy coś takiego... Albo dirty-boxing... Swietny taktyk? Uśmiałem się kiedy "skradał się" za plecami Oziego, podczas gdy echo jego butów leciało na całe pomieszczenie XD. Dodatkowo nie przypuszczał że Adrian mógł mieć kamery? No ludzie... Ror może jest świetnym detektywem, ale w tej sytuacji zachował się wyjątkowo naiwnie. Być może jedyny widział w zabójstwie Komedianta coś więcej, jednak jego podejście do sprawy trochę mnie irytowało. Postawił sobie hipotezę i trzymał się jej jak ślepy, nie chcąc niczego innego do głowy przyjąć... Tak to odebrałem. Jednak tak jak mówię: nie wątpię w jego skille ;).
Braki tzn. możliwe fizyczne niedoskonałości , niewysoki poziom siły i inne : D
"Ale porządny mistrz kung-fu to by go rozłożył, co widać właśnie po Ozim. Ozi i Nite Owl walczą jakimś stylem"
Tak, całkiem prawdopodobne, ale jako jedyny z tej całej trójki Rorschach pozostał Strażnikiem - od momentu powstania alter ego Kovacsa aż do śmieci noc w noc pozbywał się swojego "przebrania" i zakładał strój, to połączone siły jego i Night Owle'a ruszyły problem gangów - nie znudzony Manhattan czy przeintelektualizowany Veidt. Trenował boks faktycznie, a przynajmniej taka informacja jest w komiksie. No i jeszcze jedno - jego brutalność i konsekwencja w wzbudzały popłoch w przestępcach - choćby przestraszony gwałciciel z alejki.
"podczas gdy echo jego butów leciało na całe pomieszczenie "
No akurat nie było to aż tak głośne, po prostu najmądrzejszy człowiek na świecie wszystko doskonale zaplanował i wyprowadził kontrę akurat na biednego R.
"Dodatkowo nie przypuszczał że Adrian mógł mieć kamery?"
Pewnie tak, ale na ekranie przed którym siedział Veidt nie było żadnych obrazów z kamer tylko jakieś pierdoły, nie pamietam już co.
"Postawił sobie hipotezę i trzymał się jej jak ślepy, nie chcąc niczego innego do głowy przyjąć... "
Bo prawda była zbyt szokująca. Cholera, Ozymandias doprowadził nawet komedianta do płaczu !
"niewysoki poziom siły i inne : D "
No ale właśnie on ma wysoki poziom siły i doskonałości fizyczne ^^.
"Bo prawda była zbyt szokująca. Cholera, Ozymandias doprowadził nawet komedianta do płaczu !"
Cóż... Zgadzam się ;).
Tak samo jak odnośnie Roraschacha. Jego brak znajomości konkretnej sztuki walki, nie przeszkodził mu w zostaniu Strażnikiem, który był chyba najbardziej przerażający i na widok którego przestępcy lali w gacie :P. No i jako jedyny nie porzucił maski. Nie dał sobie kija w **** wsadzić ;). Także jako jeden z dwóch (+ Komediant) pozostał wierny swoim zasadom. Ze wszystkich Strażników, najbardziej lubię tę dwójkę.
Komediant wierny zasadom? Hm, a co z zabójstwem ciężarnej Wietnamki, jak ono się wpisuje w zasady Strażników?
Mówiłem byś nie odpisywał.
Owszem zabił pewną kobietę w ciąży, ale kto powiedział że to była jego zasada? przecież "tłumaczył" się później że "to była wojna" (dla mnie to nie jest wytłumaczenie ale cóż). Był wierny zasadom Strażników, nie wymordowałby tylu ludzi, dla jednego sprawnego kłamstwa, które za sekundę i tak runie.
Przepraszam. Gdy napisałeś "Nie komentuj" myślałem, że masz na myśli tylko wypowiedź dotyczącą cyt. "nie miałbyś jaj". Nie wiedziałem, że zakaz dotyczy całego wątku. Jeszcze raz przepraszam.