jasne jest jak słońce, że żaden film nie dorówna literackiemu oyginałowi. Film upraszcza, każe widzieć po swojemu. Ta historia jest pięknie poprowadzona w książce, tam dopiero możemy poczuć się jak u siebie! Film tego nie daje. Ten film jest zaledwie marną namiastką magii historii. Gdzie jest tu mowa o cmentarzu, o rozmowach z Piotrem po jego śmierci, o Żółtoskrzydłym?! Świetna muzyka Preisnera, przy której warto czytać to "marzycielskie dzieło".
Znowu jestem zdumiony. Jakie to ludzie mogą mieć inne gusta.
"Weiser" jest jedynym filmem, który podobał mi się bardziej niż książkowy pierwowzór (i to nieporównanie!).
Nie odnalazłem w niej magii, nie odnalazłem snu, nie odnalazłem poetyckości, nie odnalazłem tajemniczości.
W książce autor skupił się głównie na wspomnieniach młodzieńczej przygody (przez co i ma wyraźny posmak książki dla nastolatków). W filmie skupiał się na dorosłym Pawle.
Najbardziej mnie jednak bolało: w książce mamy odkryte karty. Już na początku czar znika - mamy opisane rozmaite nadprzyrodzone umiejętności Weisera. Po filmie wątpliwości mam do dzisiaj. Podważono nawet sam fakt istnienia takiej osoby.
W książce po prostu za wcześnie i za dużo było o o zdolnościach Dawida. Tajemnicy brak.
Gra w piłkę Weisera była dla mnie wręcz śmieszna.
Gdybym książkę przeczytał przed filmem (a raczej - czytał, bo wątpię żebym ją ukończył) filmu bym pewnie nigdy nie obejrzał.
film raczej zbyt daleko odbiega od oryginału. nie jest to do końca złe, ale i wątki zostały pozmieniane, fakt film jest bardziej tajemniczy, jednakże tajemnic tych nie odkryjemy w książce, gdyż jest ona jednak o innych kwestiach, nieporuszonych w filmie.
jedno jest ważne: demony dzieciństwa (niezrozumiałe, niewyjaśnione historie) wracają w dorosłym życiu, człowiek wrażliwy (nadwrazliwy) może sobie z tym nie poradzić. Kontynuacja motywu - LEKTOR !!!
A dlaczego "zbyt daleko"? Ekranizacja książki to przecież nie jest i nie widzę powodu żeby oceniać ja przez ten pryzmat własnie.
Według mnie film bardzo słaby. Nie chodzi wcale o to, że nie była to wierna adaptacja książki, bo chyba też nie miała taka być. W książce akcja toczyła się jednocześnie w 3 czasach/miejscach wirując coraz bliżej głównego tematu by w końcu się z nim spotkać. W filmie wszystkie 3 płaszczyzny są niby równorzędne ale nie ma między nimi żadnego powiązania logicznego jakim było układanie wszystkiego w całość przez głównego bohatera książki. Dalej Książkowy Weiser był postacią tajemniczą nie tylko poprzez misterium jakie tworzył wokół swoich wybuchów w dolince do których dopuszczał chłopaków bardzo powoli (nie poruszone w filmie) ale też przez swoje zachowanie. Był mądrzejszy od swoich kolegów, wiedział wszystko o miejscu w którym mieszkali i o wielu innych rzeczach. Sprawiał, że grupa chciała go słuchać a on ich nagradzał dzieląc się wiedzą. Film zupełnie pominął mechanizm, który sprawił, że chłopaki biegali za nim jak wierne psy. Stał się jednym z nich, całkowicie zwyczajnym dzieckiem lubiącym materiały wybuchowe a to sprawia, że obsesja głównego bohatera przestaje mieć jakikolwiek sens.
Trudno w sumie żeby było inaczej w przypadku kogos kto nie uważa książki za bardzo słabej (a ja tak uważam).
Co więc u ciebie jest wadą - u mnie zaletą.
Twórcy postawili na mistycyzm i to był imo swietny wybór. Film to idealne miejsce na wszelkiej masci mistycyzmy.
A o co chodzi w tym filmie?
Bo wiemy tylko że elka jednak miała czerwoną a nie niebiską sukienkę i
była w tunelu.
I tyle.
Poza tym film jest ciekawy. Książki z bólem muszę przyznać nie czytałem.
Ale na pewno to zrobię. :)
Film generalnie jest imo dużo dużo słabszy niż książka. Nie wiem, np nie dało się tego obrazu nakręcić w Gdańsku, skoro tak ważne jest miejsce dla fabuły? Widać, że kręcili na Dolnym Śląsku, że nie ma morza tylko jakieś kanały...
Film jest obdarty z całej metafizyki powieści. Ot dobrze skrojona historia bohaterów. Najbardziej urzekło mnie w książce, to jak została przedstawiona psychika głównego bohatera, z jaką determinacją stara się rozwikłać zagadki z przeszłości, ponieważ blokują gdzieś jego życie teraz. W filmie tego w ogóle nie ma. Przecież Weiser mógł wcale nie istnieć, mógł być jedynie konstruktem psychiki, kompleksami ubranymi w wyobraźnie. Tego film nie pokazał.
Hmm, moim zdaniem to w książce za grosz nie było metafizyki takiej jak w filmie.
Blokowanie psychiki akurat jako jedyna aspekt imo wypada porównywalnie w książce i filmie. We wszystkim innym górą jest film (choć i w tym nawet mysle, że film minimalnie wypada lepiej)
To, że Weiser mógł w ogóle nie istnieć to już w filmie nieporównanie lepiej było przedstawione (w książce tego nie ma).
Miejsce akcji prawdę mówiąc do każdego miasta można było przeniesć. Jak widać - dla filmu (zapominając o książce) nie robi to żadnej różnicy (skoro i tak ten wątek pominięto, zresztą słusznie moim zdaniem).
[SPOILERY!]
Co do tej metafizyki:
w książce co róż wymieniano i opisywano jakies smieszne czarodziejskie zdolnosci weisera. Juz na początku o lataniu nawet wspomniano. Żenująca gra w piłkę, hipnotyzowania zwierząt itp.
Dostalismy mało porywający opis małego magika.
A film?
Nie ma atmosfery metafizycznej bez niepewnosci, tajemnicy. W filmie: równie dobrze Dawidek mógł być zupełnie zwyczajnym chłopcem, kims posiadającym jakies niezwykle moce (ale nie tam jakies bzdury z graniem w piłkę jak mistrz swiata), jak i - zupełnie nie istnieć (co jest w filmie mocno uargumentowane - brak danych o istnieniu jakiegokolwiek Weisera, dziwne zachowanie znajomych z dzieciństwa)
W filmie niemal do końca czekało się cóż to za wielkie wydarzenie miało miejsce na oczach głównego bohatera (lewitacja), oraz - cóż też własciwie stało się w tym tunelu. W książce wiemy już niemal wszystko od razu.
Do tego dobre zdjęcia i muzyka budują fajny klimat.
Przecież umówiliśmy się, że Weiser nigdy nie istniał. Więc wszystko co wymieniłeś jest tylko grą wyobraźni po latach, mitologizacją przeszłości - która oczywiście może urosnąć do karykaturalnych rozmiarów. Czy jest istotne co się stało w tunelu? Właśnie na tym polega moc tej powieści, wiedząc wszystko nie wiemy tak naprawdę nic.
Co? Z kim się umawiałes że Weiser nie istniał? I skąd ja niby to oglądając film miałbym wiedzieć?
W filmie - nie wiedząc niemal nic - nie wiemy niemal nic :) Przecież nawet nie wyjasniono co się wydarzyło w tunelu, a możliwosć nieistnienia Weisera w filmie była bardziej prawdopodobna niż w książce. Do tego dochodzi pytanie (którego w książce nie ma w ogóle) - czy aby na pewno Weiser miał jakies tajemne moce.
Poza tym - sama forma przekazu. Film - oniryczny-magiczny. Książka - młodzieżowo-przygodowa. A tego gatunku nie trawię wyjątkowo.
słuchaj, piszesz o subiektywnych odczuciach, naprawdę nie mam potrzeby obrony własnego zdania. dla mnie książka właśnie ma ten magiczny klimat, a film poza tym, że jest dość uproszczony, ma niedociągnięcia formalne jak chociażby zbyt teatralna gra aktorów dorosłych i niezbyt ciekawa gra dzieci. Gdańsk jak na literaturę małych ojczyzn jest niesamowicie ważny w tej powieści - jest to bowiem swojego sposobu odpowiedź na literaturę Grassa. Możesz się z tym zdaniem nie zgadzać, możesz bronić swoich racji, doceniam je i czuję ich wagę.
Ja nie tyle mam zamiar cię przekonać co własnie podkreslić jak mocno te wrażenia są subiektywne.
A filmu nie traktuje jako ekranizację książki, ale po prostu jako zupełnie oderwany od niej projekt. Dlatego np - brak gdańskiego wątku (bez znaczenia nawet czy ciekawego i ważnego, czy nie) nie jest wadą.
Film bez tego był spójną całoscią. To się liczy. Najgorsze własnie są filmy - adaptacje książek, w których nie potrafiono sensownie ograniczyć się do kilku aspektów i wychodzi groch z kapustą.
Gra aktorska jest największą wadą filmu.
No ale ja generalnie wolę film niż książki (siła obrazu i muzyki działa na mnie mocno, erudycja i słowny przepych - częsciej mnie irytuje )
Pozdrawiam.
skoro juz o tym mowa to co sie stalo w tym tunelu? (w ksiazce rzecz jasna) bo ta kobita strasznie przezywala jak wsiadala do pociagu ale bez wyjasnienia "co" :P