Nie rozumiem akcji z przebijaniem numerów auta. Z filmu dowiadujemy się, że właścicielem auta jest Gert Muller. Styś jest zdziwiony tym faktem, więc rozumiem, że Wojnar na umowie kupna/sprzedaży w miejscu "sprzedający" ma inne nazwisko. Czyli auto zostało skradzione z ulicy w Niemczech. Czy w takim przypadku było możliwe przerysowanie TT-tki? Przyjmijmy, że numery przebili perfekcyjnie, a nie tak jak to pokazano, za pomocą szlifierki i dwóch uderzeń młotka. Przecież nawet jeśli mieli jakąś rejestrację i pasujący do niej dowód rejestracyjny, to mało prawdopodobne by był to dowód jakiejś TT-tki z nazwiskiem Wojnar i dwiema ósemkami w numerze nadwozia. Czy zatem tak przerysowany samochód miałby szanse przejść szczegółowy przegląd rejestracyjny czy kontrolę policyjną? Co w tym przypadku oznacza poxipol, kwas, znamionowa?
I druga sprawa. Wojnar może i zna nazwisko szwagra księdza, ale o ile pamiętam, nazwiska faktycznego pośrednika nie poznaje. Jakie zatem namiary daje Stysiowi do sprawdzenia? Przecież Wojnar zna tylko numer telefonu pośrednika.
Jakiego blankietu? Umowy kupna sprzedaży? Chodzi o to, że z dowodu pasującego do rejestracji spisali gościa, który niby jest sprzedawcą, tak? No ok, ale co marką i modelem auta i z numerami nadwozia? Przecież to pasować nie mogło.
Ale konkretnie, jakie kwity??? Urząd nie wyda nowego dowodu tylko na podstawie jakiś kwitów. Są chyba jeszcze potrzebne jakieś papiery z Niemiec. Poza tym skoro policja była w stanie sprawdzić do kogo należy auto, to pewnie urząd wydający dowód też. Według mnie to się nie może udać.
Pewnie to była jakaś akcja z dziuplą złodziei samochodów gdzie przebijali numery i puste blankiety dowodów rejestracyjnych posiadali. Urząd żadnego dowodu nie wydał więc o niczym nie wiedział.
Ale dowód rejestracyjny to nie jest jakiś ręcznie wypełniony świstek, tylko dokument z danymi wydrukowanymi komputerowo, pieczątkami i naklejką. Poza tym po co by przebijali numery skoro mogli wpisać dowolne dane w "kwity"?
Wtedy to były wypisywane na maszynie. Po co przebijali ? Po numerach nadwozia można dojść że samochód kradziony bo będzie w bazie.
Ale sam dowód nie wystarczy. Przebitych numerów w bazie może nie być i to dla urzędnika czy policjanta oznacza jedno. A jeśli nawet przebite numery w bazie by były, to należałyby do innego auta innego właściciela. Przy byle przeglądzie okresowym wyjdzie wszystko na jaw.
Taki manewr to może przejść tylko wtedy, gdy mamy dostęp do bazy i możemy autu zrobić nową kartotekę od A do Z. Samo przebicie numerów w szopie nic nie daje. Nadal autem można jeździć tylko tak, jak powiedział Styś, "po lesie".
Wtedy jeszcze takich baz nie było żeby raz dwa sprawdzić. Jedynie szukali w rejestrze skradzionych - a audi z fałszywymi numerami już nie figurowało tylko z oryginalnymi.