czy to przerysowane kino czy komedia? Obraz prowincji czy mruganie do widza okiem? Powiem
szczerze, sam nie wiem. Jak zwykle w filmach Smarzowskiego obraz do bólu jest ostry, mroczny,
wręcz porażający brudem, ohydą i czymś co nawet nie potrafię nazwać. To wszystko jest jeszcze
podlane wieloma sytuacjami komicznymi, gdzie można się zdrowo pośmiać. Ale w sumie jest to
kawał dobrego kina, a przyśpiewki weselne, a zwłaszcza konkursy jak żywo przypominają mi kilka
wiejskich wesel na których byłem ...i wódkę piłem :)
Ale to nie jest ani karykatura "wieśniaków" ani "miastowych" po kielonku, to po prostu dosadny obraz tego co się dzieje na weselach w Polszy! Byłem i na wiejskich i na miejskich, zdecydowanie lepsza zabawa w remizach, choc bywało srogo. Wódeczka, tańce, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, flugi z rynsztoka gdy ktoś za dużo wypije, chwalenie się prezentami, podbijanie do "zajętych" pań i panów, chyba każdy z tym choć raz ezpośrednio lub pośrednio na weselu się spotkał?
Piękny moment gdy zaczynają śpiewać Rotę i notariusz oraz Edmund w kultowej koszulce, są trragicznymi postaciami, ale ten tragizm ociera się o zabawne ( z pozoru ) elementy.
Podoba mnie się jeszcze to, że znowu i to nie za jakieś kosmiczne pieniądze można było stworzyć coś, co jest aktualne w 2004 i 2013 i pewnie będzie aktualne w 2037 :) Oto jak można podwiesić pod wesele ( czyli swojską polską imprezę ) mnóstwo przywar, cech charakteru, elementów, które wytykamy sobie sami i z których się śmiejemy do łez ale i motywy cemnej strony naszego życia.
Reżyser doskonale to wymieszał i zaczepił o wesele!