niby promują zachowanie tej kobiuety jako realistyczne i mówią, ze wiele kobiet tak eksperymentuje,
ale to bzdura.
Chciałbym poznać taką Helen, ale spotkać ładną i tak zboczoną kobietę jest zwyczajnie niemożliwe.
zapraszam do dyskusji na ten temat
Wiesz...film jako taki jest śmieszny, ale dosyć mam wmawiania ostatnimi czasy że dziewczyny takie jak gł. bohaterka czy bohaterka nimfomanki i podobnych filmów to jest coś normalnego...to znaczy że dziewczyna powinna się puszczać to wtedy będzie brana za sympatyczniejszą itp....boże w jakim świecie ja żyję....
Dokładnie i dziewczyna powinna też ciężko eksperymentować- wymieniać całe kolonie bakterii z koleżanką, fascynować się koprofagią i wkładać różne dziwne rzeczy do ust czy innych otworów. Wtedy będzie wyzwolona i szczęśliwa.
A tak na serio to każdy w mniejszym lub większym stopniu próbuje nowych rzeczy (i nie mam tu na myśli tylko łóżka), w końcu jakoś musimy ukształtować naszą osobowość, ale w moim życiu nie spotkałam jeszcze osoby która eksperymentowałaby aż tak skrajnie. W tych filmach pokazują przerysowane i czasami patologiczne przypadki, a ludzie tego nie rozumieją i zaczynają uważać to za normę.
Ja rozumiem poznawanie nowych rzeczy, eksperymentowanie z własnym ciałem, ale kurde, to robią dziewczyny z gimnazjum, każda kiedyś zapewne miała jakieś tak eksperymenty typu próbowanie całowania się z dziewczyną a nawet pierwsza miesiączka to było przeżycie i odkrywanie co nasze kobiece ciało jeszcze potrafi, ale to były początki naszego dojrzewania i to było normalne.
Wiesz, ja patrząc po ulicach i widząc wyzywająco poubierane dziewczyny a nawet jak chodziłam do szkoły, technikum to miałam dwie dziewczyny które nie ukrywały tego że są dzi*** i dają chłopakom w szkole, może Ty po prostu nie napotykasz na swojej drodze takich panienek, ale ja mam jużtego dosyć i dosyć wmawiania przez takie filmy że to co robią te dziewczyny to coś "normalnego" i że każda normalna dziewczyna, kobieta powinna robić tak samo, czyli puszczać się, bo w końcu to "normalne".....
Ale o co chodzi? Czyż to nie ich sprawa?
Piszesz jeszcze o nastolatkach, zauważ, że w tym wieku się jest jeszcze niedojrzałym. Nie wiem skąd wiesz, z kim, kiedy to robią, ale jeśli naprawdę były z paroma facetami, to nie znasz nawet ich motywów. Dojrzeją, może się zmienią, jeśli oczywiście jest to prawda.
"boże w jakim świecie ja żyję..." - w świecie ludzi znudzonych życiem, sobą i innymi, ale których świadomość jeszcze tego nie przyjęła.
Czyli pośród ludzi samotnych, ale nie każdy taki jest, ludźmi rządzą teraz próżne wartości i myślę że to właśnie w takim świecie żyję.....
Ale właśnie o tym jest ten film - o samotności.
Pomiędzy tymi wszystkimi ekskrementami, wydzielinami, otworami, etc. "Wilgotne miejsca" mówią o kondycji współczesnego człowieka. Fakt - obraz podaje pewne rzeczy w ekstremalnej formie, fakt - przejaskrawia, żeby uwypuklić je jeszcze bardziej, ale tak naprawdę jego wymowa nie jest wcale (ale to wcale) humorystyczna (pomimo niektórych scen).
No i spójrzmy na główna bohaterkę. Czy widzicie w niej tylko obrzydliwą, bezwstydną nimfomankę? Z czego wynika jej zachowanie? Przecież jest masa scen, które pokazują wyraźnie, jakie było jej dzieciństwo i co otrzymała 'w spadku' po rodzicach. Myślicie, że ktoś, kto doświadczył takich rzeczy, jest w stanie 'normalnie' się zachowywać (btw - co to jest normalność? czym ona jest? jaka jest jej definicja? czy w ogóle można zdefiniować to słowo?). Czy mamy prawo ją potępiać skoro jej nawet nie rozumiemy? A gdyby to była nasza koleżanka/przyjaciółka albo ktoś z najbliższej rodziny (dajmy na to siostra)? Co wtedy? Uważacie, że taka sytuacja nie jest możliwa?
Czytałem wszystkie posty i jestem zdziwiony, jak tematyka filmu wpłynęła na dyskusję tutaj. A wszystko zaczęło się od gościa, który zapewne osiągnął swój cel, prowokując żeńską część użytkowników filmweba...Nie będę się rozpisywał akurat w odpowiedzi na tego posta - wiem tylko, że nie można generalizować i sprowadzać wszystkiego do własnego 'świata'. I wiem również, że musimy upraszczać pewne rzeczy, bo gdyby tak nie było świat byłby pełen wariatów. Tak ten cyrk się kręci, często na (pozornych) sprzecznościach.
Bez względu na sympatie i antypatie dla "Wilgotnych miejsc" jedno trzeba filmowi przyznać - nie sposób przejść obok niego obojętnie. Ze swej strony dodam tylko, że po komentarzach pod filmem nieco obawiałem się seansu. Niepotrzebnie. Po prostu każdy z nas powinien kierować się własnymi odczuciami, własnym instynktem, własnym 'ja'. Widać, że w zalewie większego gówna, serwowanego taśmowo za oceanem, zdarzają się takie właśnie europejskie perełki. Jakiś czas temu był to wyspiarski "Brud", ostatnio francuski "Colt 45", a teraz przyszła kolej na "Wilgotne miejsca".
Pięknie piszesz, tylko na temat jakiego filmu? Prosty prymitywny film, a eksperymentowanie...kończy się niestety na obleśności... i nie ma w tym ani jednego ciekawego pomysłu....ocieranie się o kibel? Wymiana tamponami? Spuszczanie do czegoś tam? Taki mix mało lotnych pomysłow i z właśnie takich schematów jest zlepiony cały film.
W takim razie książki się czepiaj. A że taki film w ogóle powstał...cóż już wiesz, żeby podobnych 'badziewi' nie oglądać. Poza tym rozwala mnie jak ludzie narzekają na "Wilgotne miejsca" jakby przed premierą nie wiedzieli o czym będzie film. Chyba niektórzy spodziewali się czegoś głupszego w stylu "Mrówek w gaciach" lub "Parcia na tarcie".
Ale co to ma do rzeczy? Żeby ocenić, trzeba obejrzeć. Znajdą się filmy z dość słabą oceną, które mają fajny opis albo coś tam jeszcze innego i można je polubić, można się zainteresować. Ten film jest kontrowersyjny, więc i tak przyciąga ludzi z ciekawości, bo takich raczej się nie robi, prawda? Filmy są schematyczne, nie rzadko przewidywalne, oczywiście aktualnie oglądam te dobre, ale... że ten taki jest i dokładnie, o co chodzi, raczej bez oglądania wiedzy się nie pozyska.
Swoją drogą, kiedyś oglądałam masowo horrory, większość beznadziejna, naiwna, głupia, ale lubiłam ten klimat. Też znajdą się ludki badające pseudogore'y, z ciekawości albo chęci wrażeń. Co nie znaczy, że nie widzą denności tych filmideł.
"Żeby ocenić, trzeba obejrzeć." - masz rację, w tym punkcie absolutnie Ci nie przeczę.
"Prosty prymitywny film, a eksperymentowanie...kończy się niestety na obleśności... i nie ma w tym ani jednego ciekawego pomysłu....ocieranie się o kibel? Wymiana tamponami? Spuszczanie do czegoś tam?" - dla Ciebie ten film jest tylko o tym, dla mnie pod warstwą obrzydliwości jednak jakiś sens się zawiera. Każdy ma odmienne zdanie i to jest jak najbardziej ok. Tylko nie bardzo rozumiem czego się spodziewałaś? Bo mam wrażenie, że film po prostu nie spełnił Twoich oczekiwań i to najbardziej Cię boli. Spoko, tez czasami tak mam (jak przy najnowszym Mad Maxie). Nie wiń jednak twórców, że sięgnęli po takie (a nie inne) środki wyrazu. Książka jest kontrowersyjna i obrzydliwa, taki też jest film. Nie wierzę, że nie widziałaś o czym to będzie, więc tym bardziej dziwi mnie Twoje zniesmaczenie. Ciekawość piszesz? Chęć wrażeń? Jakich wrażeń zatem się spodziewałaś po zapowiedzi? Bo chyba nie estetycznych...Tu nie chodzi o to jak Ty zachowałabyś się na miejscu głównej bohaterki tylko o to, czy pomimo całkowitej odmienności jej zachowań od (domniemanych) Twoich w tej sytuacji, jesteś w stanie to przyjąć do wiadomości i postarać się zrozumieć tę drugą ('ekranowa') osobę. I właśnie swoją wypowiedzią udowadniasz, że nie. Ja nie twierdzę, że to źle - to Twoja sprawa. Ewentualnie może to tylko świadczyć o braku chęci zrozumienia dramatu drugiego człowieka, poprzez skupianie się na jego obrzydliwej powierzchowności. Wiem, że w codziennym życiu bardzo często tak robimy - po prostu potrzebujemy pewnych uproszczeń, a nie znając kogoś bliżej często bazujemy na pierwszym mylnym wrażeniu. Jednak tu w filmie jak na tacy jest podane, dlaczego ta dziewczyna tak się zachowywała. To był jej sposób na radzenie sobie z rzeczywistością a przede wszystkim z tym, czego doświadczyła w przeszłości. Ja jej absolutnie nie tłumaczę - po prostu akceptuję ideę, że w ten sposób odreagowywała pewne rzeczy. Jeden będzie cos w sobie dusił, drugi w tym miejscu to wykrzyczy, a trzeci wyjdzie na ulice z nożem (etc., itd. itp.). Tak to wygląda. A że wypadek głównej bohaterki był aż tak skrajny...Cóż samo życie dostarcza najlepszych materiałów do filmów.
W sumie powinienem dopisać jeszcze, że to był jej podświadomy sposób wołania o pomoc. W tym, co wyrabiała z własnym ciałem, wyrażał się również bunt przeciwko temu, czego nauczyła ją matka w dzieciństwie. Sorry, ale nie zawarłem wszystkiego w poprzednim długim poście;P
Nie chodzi o to, że nie spełnił, bo żadnych oczekiwań nie było. Sam opis jest już inny, głupi, ale zabawny i to już wystarczy, by kogoś przyciągnąć. Bo czym innym się ten film wybija? To kontrowersja tworzy ten film, a że między seksem i seksem, seksualnością na której jest oparty, znajdzie się jakaś romantyczność czy niby jakąś głebię, jakieś poruszenie, to bardzo osobiste odczucia; rozumiem, o co chodzi, nie zmienia jednak tego, że jest to zwykłe łapanie na emocjonalność sposobami, które nie są w kinie obce.
Co do bohaterki, wybacz, ale jej przeżycia są tak odrealnione, tak przerysowane, że nie sposób ich przełożyć na życie...a chyba tego oczekujesz? Piszesz poważnie o tym filmie, czego zrobić przez ogólną wymowę i prostotę nie mogę, odbieram go jedynie, jako ciekawostkę.
To, że są kobiety, które z różnych przyczyn sypiają z facetami - nie jestem za tym, by je krytykować, nie znając powodów, w sumie to każdy sypia z kim chce - jednak film zrobiony jest w stylu Ted (z mniejszą ilością lotnych pomyśłów), bo też film kiblowy. Napiszę tak: nawet jeśli się odkryje, że po tych wymiocinach, sraniu, wycieraniu o sedes, po jechaniu na najbardziej głupich pomysłach i prostocie twórców, jest osoba, która chce kochać czy mieć przyjaciół, to nie jest to żadnym wychodzeniem poza ramy, nie ma tutaj żadnego dramatyzmu, wgłebieniu się w psychikę, raczej nadal stoi to niżej niż komedie romantyczne, które też mają swoje przekazy. Mimo wszystko często są bardziej złożone, zabawne itd. Jednak żeby się rozpływać nad nimi, jakie to one są, bo mają wartość i ważny przekaz, tego nie zrobię. Takie filmy to zwykłe jechanie po utartych schematach. W Wilgotnych Miejscach zamienili zwyczajne zachowania na perwersje, pod którą też się kryje uczuciowy bohater.
No chyba jednak miałaś jakieś oczekiwania, co można wyczytać między wierszami Twoich wypowiedzi (i nie tylko). Ale trudno się takowych nie ustrzec.
Wspominasz o komediach romantycznych, piszesz też o (potrzebie) miłości. Może mi się wydaje, ale bardzo wiele filmów odnosi się właśnie do tejże, nierzadko filmy uznawane za ważne bądź nawet za arcydzieła opowiadają o tym uczuciu. Ja raczej skupiłem się na dramacie głównej bohaterki i na tym, co sprawiło, że obecnie jest właśnie taka. Intrygowało mnie to. Ale rozumiem, że forma Wilgotnych Miejsc nie musi każdemu przypaść do gustu. Po prostu chyba jednak w przyszłości powinnaś sobie darować podobne produkcje. Nie naigrywam się w tym miejscu - myślę, że oszczędzisz dzięki temu czas i 'nerwy'.
BTW porównywanie w jednej z recenzji "Wilgotnych miejsc" do Srpskiego filmu to jakaś kosmiczna pomyłka. Rozumiem, że ten pierwszy film może zniesmaczyć, a to, co wyrabia się w drugim tytule jest trudne w ogóle do opisania...
To czy miałam oczekiwania, czy żadnych nie miałam, nie oznacza, że nie poddam obrazu krytyce. O żadnych nerwach nie ma tutaj mowy, nie tylko "ciężkimi" filmami człowiek żyje, coś co wydaje się dobre, wcale nie musi okazać się dobre, a ten z reguły jest inny, taki opis nie pojawia się przy filmach, a nie stosując zmian, dopiero bym się wynudziła ;)
Bardziej chodzi o podejście do oceny i indywidualne porównywanie do znanych nam filmów. Można oglądać jakiś tam filmik akcji: ok, miło jest i przyjemnie. Lecz zestawiając go z naprawdę świetnym filmem, dając pozytywną ocenę, czy choćby zbliżoną nie potrafię. Zależy do czego przykładasz wagę, aczkolwiek po tylu filmach, że tak powiem, podobnych, mainstreamowych, trącą myszką prawie wszystkie produkcje, dlatego jak już wybieram, to te starsze.
Co do Srpskiego filmu... to obydwa cechuje prosty temat i cel rozbudzenia najpospolitszych emocji i szoku swoją kontrowersją. Szczerze mówiac nie zszokował mnie (Wilgotne Miejsca też nie), bo żeby zszokować, musi być potężna dawka emocjonalna, większa staranność i niesztampowa fabuła. Czy naprawdę w erze internetu i porno, które eksplorowane jest na wszystkie możliwe sposoby, są tam wszelkie dewiacje, obrzydliwości i ekstrema, film taki jak WM może być szokujący? Srpski film/Martyrs, przy tych wszytkich horrorach, sadyzmie, stronach gore, świadomości o pedofilach, może szokować? Różnica: Srpski Film ma niepokojący klimat i twist, który rzeczywiście może wgnieść w fotel.
Porównanie widzę w tym, że obydwa, tylko każde w innym kierunku, rozszerzać próbują strukturę filmów już przeczesanych. A że rodzaj poszerzania nie jest zbyt intelektualny...to już inna sprawa.
Większe mam zastrzerzenia do Nimfomanki, niepotrzebne epatowanie seksem, porno przechodzące do zwykłych filmów, wydumane problemy i pseudo mądre paolo coelhowe mądrości. To jest cały film. Tego nawet eksperymentem nie można nazwać, gdyż to zwykłe porno przesiąknięte do świata filmu. WM traktuję jednak bardziej na luzie. A Nimfomanka wyszła z rąk jednak kogoś poważniejszego. Srpski Film wywodzi się z gatunku horroru (a logiczniej z thrilleru), a wiadomo, że tam są wszelkie gatunki ekstremalne, nawiązujące do brutalności. Taka przeciwwaga do porno... Tortury=seks.
Bo SF to torture porn jakkolwiek banalnie nazwa tego nurtu/gatunku by nie brzmiała. Ale uważam, że porównanie nie jest na miejscu. Może podobieństwa są w chęci zaszokowania widza jak prawisz, ale jednak robienie innym kuku w sposób sadystyczny, a wystawianie swojego zdrowia na szalę to nieco inna para kaloszy. I właśnie nie rozumiem tego, że WM aż tak bardzo szokuje. Może obrzydzać, może wzbudzać niechęć - nie przeczę, ale do Srpskiego Filmu nawet się nie umywa (BTW jeśli Ciebie nie szokuje to Ci gratuluję).
A w sprawie Nimfomanki się nie wypowiem, bo nie widziałem i powiem szczerze - nie wiem nawet czy mam chęć. Seks mnie nie przeraża czy nie odrzuca w filmach, ale dorabianie ideologii i nazywanie porno kinem artystycznym osłabia mnie. Tak było w przypadku dysput jakie toczyłem przy okazji 9 Piosenek Winterbottoma. Film potwornie nudny, przeplatany seksem i muzyką, nazywany jest przez niektórych (arcy)dziełem. Ok, nie neguję osobistego odbioru danego obrazu, ale nauczmy się nazywać rzeczy po imieniu. Dlatego jeśli laska robi laskę..pardon..jeśli dziewczyna robi fellatio facetowi i widać wyraźnie co się dzieje, mało tego - pokazany jest jego wytrysk to przepraszam bardzo, ale to jest pornografia i wszelkie próby omijania tego słowa szerokim łukiem są po prostu śmieszne i nie na miejscu.
To się jak widać zgadzamy ze sobą.
Co do szokowania... mi się to słowo kojarzy z czymś negatywnym, bo rozprawiamy o zniesmaczeniu, ogólnie wydźwięk rozmowy taki jest i interpretuję je w negatywny sposób.
Filmy, takie mocne horrory tortury i flaki, mają odziaływać na emocje, obrzydzać czy osłabiać. A Srpski Film to tylko kolejna cegiełka w tym gatunku, nie ma genialnego pomysłu, ale za to taki, na którym nie oparto wcześniej filmu. Też nie jest mocno brutalny. Jest pedofilia. Kiedyś oceniałam filmy, patrząc na klimat, emocje, pomysł itd. Dlatego ten film całkiem mi się pdobał, bo te emocje czy szok, były plusem. Twist można nazwać szokiem, czy sporym zaskoczeniem. Pomijając tą zgryźliwość w nawiasie, zgadzam się z resztą. Kino to kino. Porno nie powinno brudzić normalnych filmów, już wystarczy, że brudzi umysły bardzo młodych osób mających internet. To niestety oznaka braku inwencji twórczej. Wszędzie seks. Jakiś film i nagle scena walenia.. kompletnie niepotrzebna, ale wciskają ją i to jeszcze zwykle zwierzęcą, zwykłe pukanko, jak u królików. Po co i na co? Nie wiem.
To w nawiasie to nie przytyk (choć może być tak odebrany; jęzora wszak nie wywaliłem;). Z jednej strony gratuluję spokoju podczas oglądania takiego filmu, z drugiej - chyba jednak Ci nie zazdroszczę. Ja widziałem wiele w filmach, naprawdę wiele, ale jednak pedofilia, nekrofilia czy generalnie przemoc wobec dzieci/ kobiet (np. gwałt) chyba mnie będzie ruszać do końca moich dni. Nawet w takich fikcyjnych i prostych jak cep produkcjach.
A temat seksu został chyba wyczerpany. Tak na koniec przypomniało mi się tylko Love Gaspara Noe;)
Pozdrowiska
No przecież odczuwałam emocje, ale to podstawa takich filmów, więc jest to pozytywne. Pomimo tematyki, jest to nadal normalny film. A takie, w których pokazywane jest głównie świetne wyprówanie flaków, rozrywające się nogi na pół i strzały wbijane w oczy, to jednak filmami trudniej nazwać. Raczej zabawą ludzi, którzy chwalą się talentem do tworzenia mięsa.
Właśnie, tego Gaspara pewnie kiedyś obejrzę i będę przez cały seans zażenowana i poirytowana... ale gość jest w porządku, zobaczymy... może nie będzie to wyglądać jak typowy pornol.
To jest artystyczny pornol (Miłość) - to nawet cytat jednej z recenzji;) Ale cóż, tak jak napisałaś powyżej, w dobie wszechobecnej pornografii niewiele już chyba powinno nas dziwić. A film mimo wszystko obejrzyj, choćby żeby ocenić.
Może Cię zaskoczę, ale mnie gore generalnie nie rusza np. w horrorach, za to pewna autentyczność scen (np. gwałt w Nieodwracalne) już jak najbardziej. Może dziwny jestem, z pewnością bardzo wybiórczy, ale sceny wybebeszeń, które dla mnie z realizmem niewiele mają wspólnego (poza jakimiś wyjątkami), nie ryją mi psychiki w przeciwieństwie do czegoś, co mogłoby mieć miejsce w rzeczywistości (tak jak napisałem - zwłaszcza jeśli tyczy się to kobiet i dzieci). A żeby nakręcić dobre sceny gore też trzeba mieć talent. Samo mięcho i hektolitry sztucznej krwi nie wystarczą.
Mam podobnie, naoglądałam się tych pseudogorów, w sumie nie znam przyczyny, ale raczej z ciekawości. Wiele nie trzeba widzieć, nie musi to być szczególnie ginekologiczne, macabra dla macabry - jest mało emocjonująca.
Wyjątkiem jest (choć to przykład bardziej lajtowy) np. operacja na otwartym mózgu w Pile 3, za pierwszym razem trochę mnir osłabiło.
Co do współczucia i poruszenia, to zdecydowanie kobiety i zwierzęta wzbudzają największe, oraz (chyba) starsi ludzie. Taką jestem złą kobietą, że ból mężczyzn i dzieci nie porusza mnie tak głęboko ;) Nie wiem z czego to się bierze
E tam złą kobietą zaraz;P Ja mam dzieci, więc może inaczej się na te kwestie zapatruje? Ale generalnie z tego co pamiętam zawsze przemoc wobec kobiet i najmłodszych poruszała mnie najbardziej. Wobec seniorów i zwierząt również, ale jednak nie aż w takim stopniu.
A gore najbardziej lubię w połączeniu z komedią. Takie np. Martwe Zło czy Martwica Mózgu to filmy, które uwielbiam, dla mnie to klasyki. A Piły oglądałem 2 pierwsze części i starczy. Pierwsza była najlepsza, dwójka to dla mnie popłuczyny, choć z jedną niezłą scenę by się znalazło. Hostele (tylko oryginał) i inne duperele (czyli filmy w tym stylu) też widywałem, ale to nie moja bajka. Nie rusza mnie to - po prostu to jest głupie jak cholera i nie ma dla mnie większego sensu. Ale co kto lubi;)
Ps. A Aftermath oglądałaś? Pytam z czystej ciekawości.
W jakim? Wyjątkowo upodlonym. Jednakże zawsze był podział na ludzi z klasą i szanujących się, szukających czegoś więcej niż tylko cielesności oraz na plebs, który potrafi jedynie cieszyć się kolejnymi używkami, seksem i sraniem.
Nie no nimfomanek w tym wieku jednak trochę znajdziesz, też taką byłam, chociaż w kupie średnio chciało mi się grzebać, no ale wyrosłam i patrzę na to z rozrzewnieniem. Oddzieliłam to co niefajne od pięknego. I tak sobie myślę, że np. wymiana tamponami albo lizanie hemoroidów, to nie zboczenie, tylko głupota, a np. golenie kobiety to piękny fetysz, sama bym chciał być tak ogolona:) Szkoda mi tego filmu, mógłby być naprawdę piękną opowieścią o eksperymentowaniu z własnym ciałem, o poznawaniu i zanurzaniu się w seksualność. No tylko, że istnieje brudny seks i seks czysty - już nie mówię o jego natężeniu, tylko o samym wyglądzie. I tu pokazano jego cały syf w mocno niefajny sposób z perspektywy głupiutkiej nimfomanki. W Helen nie ma nic poza seksualnością, głupotą, strachem i potrzebą bliskości. Jej niektóre zachowania są tak tępe, że aż szkoda się jej robi.
Każa kobieta jest zboczona, zdecydowanie bardziej niż faceci. Przeczytaj książkę Emily Rose - "Moj tajemniczy ogród". Co do filmu to takie zboczenie mnie jedynie obrzydzają, hemoroidy na odbycie czy robienie kupy na klatę. Poważnie chcesz spotkać taką kobietę?