nie trawie takich filmow. Chyba nie trawie w ogole tych wczesniejszych filmow Polańskiego o tych szalonych ludziach.
Widzialem Lokatora, i teraz ten film, ale normalnie Repulsion mnie nudził,
a muzyka denerwowała. Taka natarczywa, a inne kawałki nie melodyjne.
Zdjęcia co poniektore nawet ciekawe, ale koniec końców, film mi sie w ogole nie spodobal.
Jedyna ciekawa scena to ta koncowa gdy przyjeżdżają z wakacji.
Zdecydowanie jest to dla mnie film na raz
Wygląda na to, ze to nie moje kino...
za dużo osób ograniczonych rości sobie prawo do decydowania o wartościach (właśnie przez to ograniczonych, że dają sobie do tego prawo...[np. polska tzw. antifa...najwięksi faszyści naszego kraju, etc.]). Własnie o tym pisze, że wg. mnie filmy Polańskiego do takich należą... że ktoś o ograniczonym rozumku (wg. mnie) napisał że są wspaniałe, a są co najwyżej znośne.
I nie uważam że jak komuś sie nie podobają, to jest na tyle głupi że ich nie rozumie. Wręcz na odwrót... jak ktoś ma troche rozumu, to niczym go one nie zaskakuja i nic nadzwyczajnego w nich nie ma. Jestem dziś zła wiec więcej nic nie napisze (pomijam już że zupełnie o czymś innym piszę,a co innego mi próbujesz wmówić) i w końcu dam ciąg impertynencji. Więc odpowiem za kilka dni :]
Nie chodzi o to, co kto napisał - ale w jaki sposób i jakich użył argumentow. Powtarzam to enty raz chyba, sprawdź wyżej.
Nie można zrównywac ubóstwa umysłowego z lotnościa, mądrości z głupotą (enty raz, może w końcu się przebije?)
Ty własnie to robisz, twierdząc, za każda wypowiadz jest rownouprawniona i kazdą należy zakceptowac. Takie rozumowanie jest nieprozumieniem, nazwę to delikatnie.
właśnie ja stoję po drugiej stronie i uważam ze każdy może pisać co chce i nie można mówić, że to głupie. Wolność myśli nie zakłada sposobu jej przekazywania. Najwet w najmniej składnej wypowiedzi może byc więcej prawy od najbardziej spójnej i logicznej.
Wrócę tu np do GP. Film konstrukcyjnie miałby u mnie 5, ale mam do niego sentyment i doszukuję sie rzeczy dla mnie waznych. A kino jak kino. I co z tego ze uzasadnie ,skoro to moje subiektywne odczucie i ktoś napisze "jesteś niedorozwinięta, że takie g... oglądasz" :]. Znam gromadę "intelektualistów" interesujacych się wysoka sztuką (i tylko przez pryzmat czyichś opini ją oglądają),a bardziej szanuje znajomych, którzy wygladają czasami jak lumpy i lubią dziwactwa,a mają troche rozumu i samokrytycyzmu.
Ale mam pomysł by wprost napisać o czym piszę: chodzi mi o wychodzenie poza konwencje. I tylko o to. Pomijając normy zwyczajowe "ugruntowane przez znawców". Nie neguję że takie są i "ułatwiaja" życie, ale powinno się patrzeć szerzej
"Wychodzenie poza konwencje" oznacza przeciez,że musisz wystąpic przeciwko tym wszystkim, którzy tym konwencjom ulegają. Czy też konsekwentnie dajesz im prawo do bycia konwencjonalnymi, ni słowkiem nie dając poznac, że z ich postawą nie zgadzasz się?
Hipotetyczna sytuacja:
czytasz czyjąś wypowiadź o filmie, która zdaje Ci się oczywiście błędna. Nie reagujesz, nie komentujesz, nie argumentujesz, nie podważasz - uznając (zgodnie ze swoją teorią) że "każdy ma prawo...", etc, etc.
Dalej: powyższa hipotetyczna wypowiedź powstała w wyniku banalnej okoliczności - ten ktoś podczas emisji filmu w tv wyszedł do kuchni zrobic herbatę, nie obejrzał ważnego fragmentu filmu i w zwiazku z tym błędnie "dośpiewał sobie" to, czego w filmie w istocie nie było. Omyłka.
Ale Ty pozostawiasz tę pomyłkę bez słowa krytyki, nie podważasz niewłasciwej argumentacji - bo przecież uznajesz prawo każdego do napisania wszystkiego...
Zgadza się? Bo jesli "tak", jesteś przypadkiem nieuleczalnym.
Jeśli jednak "nie" - ciąg dalszy nastąpi.
ja sie juz dawno wylaczylem z rozmowy bo była jałowa, ale... nie moglem wiec:
od takich rzeczy jest dyskusja, i po to jest forum by wyjaśnić czy ktoś poszedl na herbatkę i nie widział czesci filmu.
Ty natomiast zakładasz ze wersja niezgodna z twoja musi byc bledna, "bo sie przeciez nie znasz, nie masz szkoly, itp"
Caly czas nawiazuje do wstretu.
"czytasz czyjąś wypowiadź o filmie, która zdaje Ci się oczywiście błędna. Nie reagujesz, nie komentujesz, nie argumentujesz, nie podważasz - uznając (zgodnie ze swoją teorią) że "każdy ma prawo...", etc, etc."
Taka sytuacja wystąpi z chwilą gdy ktoś już widział dany film.
A widząc OCZYWISTY brak spójności z faktami, można zaprzeczyć takiej wypowiedzi, że przecież dana postać w filmie 'tego nie zrobiła, tylko zrobił to kto inny. Wtedy wyjdzie szydło ze przeciez ktoś poszedł zrobić sobie herbatkę i filmu w tym momencie nie widział.
Jest to odrebny przypadek gdzie widz jak sam stwierdzileś dośpiewał sobie to czego nie było.
Takie wypowiedzi są oczywiście błędne i nikt tego nie neguje(!). Już inna sprawa czy komuś sie chce odpisywać na posta jakiemus ludzikowi co zmyśla historię w filmie. Z takim kimś się zazwyczaj nie rozmawia bo są to trolle ktore tylko szukaja naiwnych do rozpoczecia kolejnego tematu.
A co to ma wspólnego z sensowną dyskusją na temat filmu to nie wiem.
Darujmy wiec sobie wypowiedzi trolli i rożnych innych ludzików co nie ogladaja filmow do konca (zwlaszcza tych co kończą po 15minutach) i takich którzy bez slowa wystawiaja 1.
Po drugie, kto na podstawie wypowiedzi typu, "wyszedłem na chwile", "przysnąłem troche", itp, decyduje czy film jest dobry czy nie, a zatem czy ma go oglądać? Dla mnie i na pewno dla kazdego innego takie wypowiedzi są nieważne, lub brane z rezerwa, i tyle. To jest jasne jak slonce.
Ciagle mijasz się z 'clue' wypowiedzi kult_urki i moich.
"Czy też konsekwentnie dajesz im prawo do bycia konwencjonalnymi, ni słowkiem nie dając poznac, że z ich postawą nie zgadzasz się?"
Jak ktoś ma inne zdanie, to od tego jest przeciez dyskusja. Mozna pogadac co sie komu nie podoba itp.
I znowu, tak jak tu, ty uznajesz, ze skoro ktoś ma inne zdanie to sie nie zna, wiec jego wypowiedź jest z gory błędna.
I jeszcze jedno, bo widze ze chyba zapomniales o czym tu, pośrednio, jest rozmowa.
O kinie. O kinie a nie o fizyce czy innych analitycznych sprawach. Widze ze wypowiedzi na temat filmow traktujesz zbyt analitycznie.
Kino to nie fizyka/matematyka, zeby mowic jak jest poprawnie, mądrze, żeby wytykac innym niezrozumienie i brak szkoły.
Nikt nie neguje prawd oczywistych.
Tu sie liczą gusta, osobiste preferencje.
Czy ktoś ci mowi, "ze sie nie znasz", ze jestes glupi, bo nie lubisz szpinaku, słodkich rzeczy czy czegoś tam jeszcze?
Znam ludzi co nie lubią słodkości albo np. gorzkiej czekolady; W oczach innych muszą być zatem odmieńcami, dziwakami, co się nie znają na dobrym smaku. Czyż nie?
'No jakże to? Nie lubić TAKIEGO kina jakim jest "tytuł filmu" to przecież musi byc dziwactwo. Na pewno mu brakuje szkoły by zrozumieć taki film, na pewno ma "zbyt mały mózg" by pojąć tą głębię i przesłanie, znaleźć to drugie dno, bla, bla, bla.... aa nie, on się po prostu nie zna, ma zły gust itp.'.
Itd.
właśnie :)
PS: patrzenie szerzej nie jest równoznaczne negowaniu norm. Jak sie lubi czarne, nie znaczy że trzeba nie znosić białego.
"Wychodzenie poza konwencje" oznacza przeciez, że musisz wystąpic przeciwko tym wszystkim, którzy tym konwencjom ulegają. Czy też konsekwentnie dajesz im prawo do bycia konwencjonalnymi, ni słowkiem nie dając poznac, że z ich postawą nie zgadzasz się?
Czyli odpowiedź brzmi...?
Od początku spór dotyczy kwestii podstawowej: czy WSZYSTKIE opinie, refleksje, interpretacje na temat filmu należy uznac za równopraprawne i znaczące tyle samo, niezależnie od tego jak sa sformułowane i czego dotyczą? Ja twierdziłem, że (oczywiście) nie, wy natomiast (sprawdzcie swoje posty wyżej) że nikt nie ma prawa oceniac opinii innych, krytykowac ich, czy podważac. I tu jest pies pogrzebany,choć widze, że otwartą furteczkę skwapliwie wykorzystujecie - tym samym podważając swoje bezkompromisowe stanowisko wczesniejsze.
Możecie tworzy teorie różniaste, ale nic nie zmieni faktu: są gusta i guściki, jest zły i dobry smak, jest kultura i chamstwo, jest wiedza i ignorancja (oraz różna stany pomiędzy). To wszystko powoduje, że nie wszystkie interpretacje i wywody maja klase, styl, charakter, które dają im prawo (nie constans, ale labilne, wywalczone oczywiście za każdym razie w ogniu dyskusji) do akceptacji, aprobaty, uznania.
Sprawdz, szanowny kolego, komu to i kiedy zarzucałem brak ukończenia jakiejś szkoły jako podstawy do negatywnych ocen jego refleksji. Po co mijasz się z prawda, skoro tak latwo można zweryfikowac Twoj zarzut?
Przy okazji: argumenty typu "zasnąłem" jest przez wielu uważany wręcz za koronny. Zasnąłem - bo film mnie zanudził, więc wina dennego filmu (czy to Apokalipsa, czy Kabaret czy Wstręt,a co) rzecz jasna - nie moja, przecież to oczywiste... ;)
"wyjście poza" nie neguje :D. To jak wyjście z własnego podwórza i rozejrzenie się co jest za... robisz to z innej perspektywy, nie odnosisz się do terenu który znasz, ale i nie palisz własnej posesji ;). (Polecam... Fenomenologia i Hermeneutyka).
Ja też widzę w twoich wypowiedziach że gardzisz ludźmi, gdy mają odmienne zdanie... ale to dość częsta postawa we współczesnym świecie...taki owczy pęd i tłamszenie wszystkiego co pod prąd,( jakby zdanie sprzeczne do naszego nas upokarzało ;] [zdanie specjalnie wtrącone na złość, dla sprawdzenia- tj. zwykła podpucha]).
Kwestia zasadnicza w dyskusji nie tyczy sie problemu "nie istnieją różnice gustów". Moja odnosi sie do tego, że 1. każdy ma prawo napisać swoją opinię; i ... 2. nikt nie ma prawa,nawet samozwańczego, by oceniać czyjeś zdanie jako mądre bądź głupie. To nie szkoła. To forum.
3. najbardziej "głupia " (pozornie bądź nie) opinia może zawierać więcej sensu niż Najlepsza opinia do Najlepszego uznawanego "dzieła".
Co ma do tematu punkt z zaśnięciem? Dobry film i bez 5 (<) minut się obroni :)
wielu ludzi ogląda filmy w nocy, w telewizji z "połową tony" reklam. To naprawdę potrafi zniechęcić i zdenerwować. Myślisz ze to nie ma znaczenia?
Mało tego są osoby co oglądają sobie filmy do spania. Niektórzy ludzie tak lubią. Tak jak inni lubią zasypiać z książką.
Ja nie mowie ze zarzuciłeś komuś brak ukończenia jakiejś szkoły.
Tamto zdanie było w cudzysłowie, co znaczy ze było 'deko' przerysowane, i z lekką metaforą, nie chodziło tu dokładnie o ukończenie jakiejś szkoły. Chodziło o to że np ktoś jest jeszcze "smarkacz", ma za mało lat, nie rozumie jeszcze wszystkiego, lub po prostu nie rozumie -> co jest alegorią, ze skoro nie rozumie to nie jest wyuczony. itp. itd. Sądziłem ze załapiesz aluzje.
Po drugie, na pierwszej stronie widać wyraźnie z tamtych postów, ze wypowiedzi madre nie padają z ust "głupich" ludzi.
Przecież krytycy studiowali filmy i im nie można zarzucić, że głupoty gadają. W przeciwieństwie do "zwykłego" widza, co nie jest krytykiem filmowym i nie zgłębiał sztuki filmowej. Takiemu to banalnie jest zarzucić ze się nie zna na filmie, ze nie umie ocenić ani docenić.
Łapiesz?
Pytasz czy WSZYSTKIE opinie należy uznać za rownoprawne. Oczywiście ze nie.
Tak jak było powiedziane wyzej, opinie trolli sa z gory odrzucane, opinie ludzi co oglądali piąte przez dziesiąte co najmniej należy brać z rezerwą.
Opinie ludzi co bez słowa dają 1 tak samo idą na odstrzał. Wszelkie inne konstruktywne opinie nalezy brac pod uwage i nie twierdzić z góry ze są błędne.
Jeśli sie nie zgadzamy wobec czegoś to sie nie zgadzamy. Możemy zatem przejść do dyskusji i sie 'wywiedzieć' co komu nie pasuje, co komu się nie spodobało, powymieniać się spostrzeżeniami, (ludzie są różni), może punkt widoku naszego rozmowcy sie zmieni, a może nie.
Jeśli ktoś patrzy na filmy o gangsterach, zabijaniu (czy tego typu srawy) przez pryzmat przemocy to nie zmienisz jego punktu widoku. Taki film w jego oczach nie stanie sie nagle dobry. Naturalnie taka produkcja mogla sie takiej osobie nie spodobać, ale doceniła to co mogła docenić i ocena jest wyższa niż 1 -> a opinia jest inna niż "gówno, dno" itp.
Gdyby wszyscy dawali (wbrew sobie) 10 filmowi tylko dlatego ze został uznany przez krytyków za arcydzieło to by nie było średniej tylko dycha przy filmie, co jest oczywistą oczywistością, ale trzeba o tym wspomnieć.
"Nikt nie ma prawa oceniac opinii innych."
Zakładając ze nasz oponent podszedł rzetelnie do tematu i jest rzeczowym widzem.
To tak. Jeśli sie komuś film nie spodobał, to nie masz prawa oceniać jego opini, mowic ze bredzi, czy ze sie nie zna, czy co tam jeszcze...
A przede wszystkim, chodzi tu o gusta czy preferencje wobec filmów, ktore ty bez mrugniecia okiem klasyfikujesz. Roscisz sobie prawo do oceniania: kto ma obry gust a kto ma zły.
To tak jak bym ja powiedział ze twój gust jest zły i jeszcze myślał, ze mowie dobrze.
No nie czułbyś się "opluty" taką opinią?
Jeśli ktoś ma inne upodobania, to należy to uszanować i zrozumieć ze komuś sie nie podoba taka konwencja filmu i tyle. Czy to jest tak wiele??
"...wielu ludzi ogląda filmy w nocy, w telewizji z "połową tony" reklam. To naprawdę potrafi zniechęcić i zdenerwować. Myślisz ze to nie ma znaczenia?"
Ma. No i co?
"Ja nie mowie ze zarzuciłeś komuś brak ukończenia jakiejś szkoły.
Tamto zdanie było w cudzysłowie..."
Patrzę i patrzę - i jakoś nie widzę tam żadnego cudzysłowu. Pewnie dlatego, że go tam nie ma. Tak sobie hipotezuję.
"Pytasz czy WSZYSTKIE opinie należy uznać za rownoprawne. Oczywiście ze nie."
Bingo. I o to właśnie chodzi. I chodziło od początku. Sprawdź wypowiedzi moje, swoje, koleżanki - dobijałem sie o to stwierdzenie od kilkunastu postów. w końcu jest - więc serdecznie dziekuję. Teraz jeszcze namów kul_turkę,żeby się pod nim podpisała - bo mi ta sztuka jeszcze sie nie udała.
Dyskusja jest solą i esencją - spór może byc i często jest ożywczy - to, że się spieramy, nie musi i nie powinno robic z nas wrogow. Ale. Sa opinie absurdalne, są tezy dziecinne, są argumenty niemerytoryczne, są zdania niezamierzenie śmieszne - oceniamy to na podstawie własnych sił intelektualnych i emocjonalnych. Oceniając przymujemy lub odrzucamy, podnosimy lub ignorujemy. To jest demokracja spotkania - nie jest własciwe uznanie wszystkich, którzy się wypowiadają za wiarygodnych partnerów w rozmowie.
[quote=Hauser]
"...wielu ludzi ogląda filmy w nocy, w telewizji z "połową tony" reklam. To naprawdę potrafi zniechęcić i zdenerwować. Myślisz ze to nie ma znaczenia?"
Ma. No i co?
[/quote]
Jak to co? Skoro ma znaczenie, to chyba argument, ze ktoś zasnął o połnocy na filmie mozemy uznac nie za koronny, ze film nudny, tylko ze widz był zmeczony, na przykład. Zwłaszcza jesli na dodatek ktos nie ogląda "swojego" kina.
No ale, nie drążmy...
[quote=hauser ]
"Patrzę i patrzę - i jakoś nie widzę tam żadnego cudzysłowu."
[/quote]
Tak brzmiało moje zdanie.
=> Ty natomiast zakładasz ze wersja niezgodna z twoja musi byc bledna, "bo sie przeciez nie znasz, nie masz szkoly, itp" <=
Faktycznie cudzysłowu nie ma w całym zdaniu. Źle sie wyraziłem (pomyliłem się), natomiast jest w ostatniej jego cześci, myśle najważniejszej.
[quote=hauser ]
"Pytasz czy WSZYSTKIE opinie należy uznać za rownoprawne. Oczywiście ze nie."
Bingo. I o to właśnie chodzi.
[/quote]
Myśle ze moje uzasadnienie kogo opinie są ważne, poprze także kult_urka.
Sądze, ze chciałeś usłyszyć to słowo "nie", ktore było, przynajmniej z mojej strony, oczywiste. Kult_urka pisała raczej ogółem. Ja też pisałem ogółem (wcześniej).
Ale ze chciałeś dokładnie, to powiedziałem dokładnie, uwzględniając, tak tu pożądany przez ciebie, wyraz "nie".
nadal uważam że wszystkie opinie są ważne ;P. A subiektywna ocena gustów nie ma do tego nic. To nie szkoła, by zabijać czyjeś zdanie. Forum to forum.
biorę każdy temat pod uwagę.Oczywiscie jeżeli chce mi sie przeglądać opinie ;). Ale nie mam parcia by sie wykłócać o czyjeś zdanie. To po prostu inna interpretacja i istnienie wersji alternatywnych nie umniejsza mojemu zdaniu i samopostrzeganiu.
Jak może Ci sie nie spodobac, skoro nie przeczytasz?
Pomyśl logicznie - może tak dla odmiany.
A jak juz przeczytasz, to klasyfikujesz: nadaje się - nie nadaje, fajne - beznadziejne, ciekawe argumenty - dno. Prosta sprawa.
Jak już mówiłem, jesteś nieuleczalnym przypadkiem.
i vice versa.
Ale to co piszesz to subiektywne odczucie... rozumiesz?
Nie możesz go innym narzucać.
Gusta są od nich (odczuć własnych) niezależne. Każdy ma prawo do swojej opinii.
Często mi sie nie podoba co czytam, ale nie odpisuję "ty debillu", a "w moim odczuciu.. ". Niezależnie od sposobu wypowiedzi, bo nie wszyscy są błyskotliwi w mowie i piśmie(ale nie umiejsza to ich postrzeganiu i doświadczeniu).
Za bardzo starasz sie uogólnić. Ja w opiniach daje szansę każdemu. Ale w życiu realnym nie zgodziłabym się na przyjaźń z kimś, kogo opinie nie mają potwierdzenia i nic mu sie nie da przetłumaczyć (nie narzucić! Staram się rozumieć odmienne poglądy, ale nie gdy ktoś od razu sie zapiera że "tylko moje jest prawidłowe"). Tu jest różnica która jest chyba dość istotna.
To forum i skrajne opinie są w cenie :]
Nie chodzi o to, czy opina jest skrajna i jak bardzo - ale oto, czy ma sens, ręce i nogi. Nikt tu nie twierdzi, że tylko jego opina jest sensowna i jedyna - nikt, ja też - oczywiście - nie. Skąd wobec tego takie dziwaczne argumenty w Twoich wywodach?
"Za bardzo starasz sie uogólnić. Ja w opiniach daje szansę każdemu."
Chyba nie bardzo, bo przecież "nie podoba się, nie czytasz. Po co sobie czas marnować".
Poznajesz cytacik?
Skoro nie czytasz, to gdzie ta szansa? Ale jeśli czytasz i mimo to odrzucasz - to chyba okazuje się, że zgadzasz się z ideą sita i odsiewu ziaren od plew. Zdecyduj się. Albo-albo.
Nie muszę sie zgadzać jeśli czytam, ale wcale też nie musze odpisywać, bądź uznawac że coś jest złe. Nie podoba mi sie w twoich wypowiedziach to i owo, ale nie napisałam że nie masz racji, tylko że ja myśle inaczej o tych kwestiach. To ty mi non stop próbujesz udowodnic że nie mam racji, a to mnie irytuje, bo i ty masz swoje "racje', ale ja już je dawno pojęłam i przyjęłam do wiadomości. Tyle że bedę dyskutowac dotąd aż zrozumiesz że ja też mam "rację".
Zdań wielu osób nie można łączyć w system binarny: albo 1, albo 0 . Więc twój wywód wszystko lub nic nie ma sensu.
Dalej:
Po co sobie czas marnowac, jak sie nie zgadzasz z kimś i piszesz na zasadzie "odpisywania w nieskończoność narzucajac własne zdanie". W tym znaczeniu, nie w ogóle odpisywac. To że mam własne zdanie nie zakłada że jak mam inne to mam go nie wyrażać bo jest inne. Tylko pochlebcy są mile widziani? Jak nie mam ochoty dyskutowac, to sobie dajespokój, Jak widze że rozmowa nie przynosi efektów...też (tak jak niedługo bedzie z tą dyskusją).
PS:"Nikt tu nie twierdzi, że tylko jego opina jest sensowna i jedyna - nikt, ja też - oczywiście - nie"
... ty też oczywiście nie, ale później własnymi normalmi oceniasz moje wypowiedzi logiką chrześcijańską- dobre i złe :).
Sama się rozbroiłaś - nie możesz mi zarzucić, że moja ocena Ciebie i Twojej "teorii rozmowy" jest niesprawiedliwa, że niewłaściwie Ciebie oceniam - mimo, że przecież tak to właśnie postrzegasz, prawda?
Ja - przeciwnie - widzę, ze jesteś nielogiczna, a Twoja teoria jest nieporozumieniem.
Widzę to, więc wprost o tym piszę. Proste.
raczej nie rozumiesz, ze źle postrzegasz moją WYPOWIEDŹ (a wraz z nią postrzeganie świata nie w czarno-białym kontraście). I znowu "logiczny". Ale logika ma punkt 1/2 jak pewnie słyszałeś... skoro jesteś znawcą logiki. Tj w zależności od kontekstu :). Polecam poczytać, zanim po raz kolejny napiszesz że mi brak argumentów
Chyba się troszkę zapomniałaś?
Przecież nie możesz mnie krytykować, to moje zdanie i nic Ci do tego, prawda? Czy może teoria nieco szwankuje? ;)
i znowu system 1 0. Krytykuję twoje niezrozumienie moich wypowiedzi :). Poza tym wyrażam swoją opinię :) nie musi ona być zgodna z twoją, nie ujmuje ani dodaje nic prawdzie. Jest tylko opinią subiektywną. Teorie-jak sama nazwa wskazuje- to teorie. Nie są równoznaczne z faktami czy prawdami. Forum to miejsce właśnie dla teorii i to takich, których nawet nie trzeba uzasadniać.
Nie tylko prezentujesz swoje racje, alewprost twierdzisz, że ja racji nie mam. Jak możesz, ej, halllloooo?!
Nie krytykuj - nie możesz, zapomniałaś wlasnej teorii?
Zajrzyj kilka postow wyżej i poczytaj dla odświeżenia.
chyba nie skończyłeś jeszcze 20 lat :). Heh... wybitny umysł w obracaniu kota ogonem. Więc powtórze na ctrl-c ctrl-v:
-niezrozumienie moich wypowiedzi
- Nie podoba mi sie w twoich wypowiedziach to i owo, ale nie napisałam że nie masz racji, tylko że ja myśle inaczej o tych kwestiach.
Ja nie mam jednego systemu myślowego uniwersalnego. Nie uważam że sobie przeczę, gdyż odnoszę się do różnych zjawisk które mogę oceniac zupełnie różnie i w różnych normach:).[ NP: To że ktoś jest pedantem w mowie, nie znaczy ze musi być poukładany w życiu, etc.] Jak pisze że sie nie zgadzam, nie neguję czyjejś prawdy, a wyrażam swoja opinię.
Jak juz gdzieś tam pisałam: mogę sobie napisać cokolwiek, a ty mozesz napisać że się nie zgadzasz. Ale nie piszę o opiniach "ty nie masz racji". W moim mniemaniu nadal nie rozumiesz co napisałam, ale tu piszę o swoim zdaniu. Ty sądzisz że rozumiesz, ale ja uważam że nie. I jak widzisz mamy spójność logiczną, mimo że ci zarzucam niezrozumienie(?- a raczej wyrażam swoją opinię, mimo że zaciaga tu paradoksem... ale to kwestie problemu języka, a nie logiki... polecam Wittgenstein'a).
A poza tym jak juz chcesz być tak precyzyjny... cały czas pisałam o komentowaniu gustów i wypowiedzi z nimi zwiazanymi. Więc rozumienie systemów myślowych innych (treści jako takich->hermeneutyka) nie plasuje się w tych ramach :)
" Nie uważam że sobie przeczę, gdyż odnoszę się do różnych zjawisk które mogę oceniac zupełnie różnie i w różnych normach:)"
No właśnie - nie bardzo. Nigdzie nie napisałaś, ze ktoś może (potencjalnie) sie mylić. - w swojej ocenie filmu, jego interpretacji. A to jest dla mnie oczywiste. Nie MUSI, ale właśnie MOŻE. Ty wiele razy twierdziłas, że NIE MOŻE, bo "każdy cośtam cośtam"... Nonsens, bo jeśli ktos pisze głupstwa to często po prostu pisze głupstwa. I kropka.
Dalej: (niby) nie rozumiem tego, co piszesz - ale dalej mam rację. Tak, zgadza się, ale tylko w sensie czysto subiektywnym. A ten mnie nie interesuje, jako nieweryfikowalny - mnie zajmuje (i zajmowal wyzej) kontekst wyższy, prawda ponadsubiektywna. I o tym cały czas rozmawiam. Ty proponujesz uznanie dla anarchii i egalitaryzm bez granic.
Wbrew tem, co piszesz dyskusja stricte nie dotyczyła komentowania gustów, ale tego, co z tych gustów wynikalo dla samych filmów: a wiec niewlasciwej bądź własciwej (sensownej, przekonujacej, racjonalnej, erudycyjnej ) oceny filmu.
heh...a mnie nie interesuje ocenianie filmów ze względu na ich rzekomy wymiar ponad rzeczywistą ocenę odbiorców (to samo z treścią... film broni się sam, nie recenzją). I bardziej popieram subiektywne zdanie osoby która "nie ma racji obiektywnych" od wszelkich norm narzuconych odgórnie. To o czym piszesz zazwyczaj podciąga się pod owczy pęd i już to nawet nie ocena, a zwykły konformizm. W ocenie filmów nie ma "prawdy ponadsubiektywnej". Co za głupota... to gusty oceniają filmy, a te maja prawo do anarchii czy jak to tam zwał. Nie ma to nic do wolności zachowań, ale każdy ma prawo do własnej opinii. I o tym cały czas piszę. Od samego początku...
Ps: zdania nie zmienię. Nie można zamknąć komuś ust, nawet jak się nie zgadzamy z czymś. Poza tym jest dzieki temu w życiu przynajmniej zabawnie
Nie rzekomy - film ma walory, które można dojrzeć, docenić i ocenic. Ponad tym, co subiektywne i nieweryfikowalne. Bo celem jest film - i jego możliwie pełna i wszechstronna ocena (oparta o kryteria równiez jak najbardziej obiektywne), nie widz, taki czy inny.
"Nie ma to nic do wolności zachowań, ale każdy ma prawo do własnej opinii. I o tym cały czas piszę. Od samego początku... "
A kto twierdzi inaczej? Prawo każdy ma. ale nie znaczy to, ze kazdy ma racje. Bo imbecyl (ewentualny) nie ma. Bo nierozgarnięty widz (przypuszczalny) rownież nie.
Ty zrównujesz madrość z glupotą, erudycję z bezmyślnością - i ciagle Ci wychodzi remis. Fascynujace, naprawdę.
właśnie tu nie rozumiesz: ja nie mówię o swoim zdaniu jako ocenie czyichś wypowiedzi :). Ale nie odpisuję nikomu ze nie ma racji, bo to jego sprawa co myśli :D. I tu zdanie nie ma sie nijak do oceny filmu, bo to czyjaś subiektywna opinia i po to jest forum, by ją wygłaszać niezależnie od tego jaka jest. A kazdy przedmiot oceny jest zalezny od odbiorcy ;P.
Racje to oceniasz sam dla siebie. Ale nie można komuś pisać że nie ma racji, bo niby czemu? Nikt nikomu nie dawał prawa do oceniania opinii innych.
Podam ci na przykładzie: często nie chce mi się pisac długich komentarzy i uzasadniać "dlaczego". Pisze skrót, np. "uważam że film jest przereklamowany i twórcy zabrakło pomysłu na zakończenie". A jakiś "mądry" człowiek odpisuje "jesteś debilem, nie zrozumiałeś o co w nim chodzi". Nooo litości. Ma prawo, a dla mnie przejawia brak rozumu. I ja też mam prawo, ale problem nie tkwi w inteligencji czy racji, a w braku zrozumienia i wszechobecnej chęci nawracania innych do własnego zdania.
"Ale nie odpisuję nikomu ze nie ma racji, bo to jego sprawa co myśli :D."
Jeśli wchodzisz w dyskusję, oczywistym jest, ze prezentujesz własne opinie i ich uzasadnienia, oraz - w razie potrzeby - podważasz zdane swojego rozmowcy i jego argumentacje - jesli jestes przekonana, ze nie ma racji.
"Nikt nikomu nie dawał prawa do oceniania opinii innych."
Dyskutując - oceniasz i jesteś oceniana. Twoje zdanie, Twoj sposób widzenia filmu, Twoja argumentacja, logika (lub jej braki).
" Pisze skrót, np. "uważam że film jest przereklamowany i twórcy zabrakło pomysłu na zakończenie". A jakiś "mądry" człowiek odpisuje "jesteś debilem, nie zrozumiałeś o co w nim chodzi". Nooo litości"
Tak, litości, litości - to ma być "dyskusja"? A gdzie argumenty/?
Zarówno Ty, jak i rozmówca nie przedstawia żadnych - to tylko opinie. To nie jest żadna dyskusja, tylko zestawienie dwóch wypowiedzi.
1. to oczywiste że oceniam dla siebie, wygłaszam własne zdanie i...ale nie złosci mnie zdanie odmienne, chyba że ktoś zupełnie neguje moje. To jak w życiu... nie masz znajomych którzy maja zupełnie odmienne poglądy od twoich?
Dyskutujecie, ale na zasadzie luźnej wymiany poglądów i bez narzucania ich sobie. Ot tak z ciekawości co kto ma do powiedzenia. A ty juz zakładasz że jak swoje wyrażam, to neguję twoje .... przynajmniej ja mam takie odczucie, ale spoko...skoro twierdzisz że nie, to uwierzę na słowo ;>.
2. Dalej: cały czas piszę że oceniać mogę dla siebie, bo to normalne. Ale nie uwazam by przedstawianie swojej opinii o kim kolwiek miało jakąkolwiek wartość. Mogę co najwyzej pisać o sobie.
3. szkoda mi juz życia na argumenty, więc opinie wystawiam zwięzłą, bo tak naprawde kogo ona obchodzi? Tylko sugestią jest, którą każdy moze szybko prześledzic. Poza tym na forum zostawiam bardziej informację dla siebie- bym mogła zajrzeć i sprawdzić co sobie zapisałam, jak trochę zapomnę film.
Więc dalej uważam że problem jest w ludziach narzucajacych innym własny punkt widzenia. Nie zgadzasz się, nie ma problemu. Ale daruj sobie dalsze pisanie w takim razie, bo nie przyznam ci racji a jedynie mozesz mi wytykać alternatywne wersje do każdego zdania i całości, gdyz tak to jest że całośc i zdania tworzą mało spójną konstrukcję i zawsze, we wszystkim, i każdemu można cos wynaleźć :)
PS: i tak cie nie przekona nic do zrozumienia, bo z odczuwaniem pewnych kwestii jest tak, że słowa ich nie oddają
też, a zwłaszcza ostatnio, traktuje moje wypowiedzi na temat filmu jako pewien zapis historii; że jak zapomnę mogę przeczytać moją opinią, przypomnieć sobie film, a nawet zweryfikować czy moje odczucia się zmieniły po powtórnym oglądnięciu
:-)
@kult_urka (ale w sumie podobne zarzuty można miec też do imć matix87)
"Ja też widzę w twoich wypowiedziach że gardzisz ludźmi, gdy mają odmienne zdanie... ale to dość częsta postawa we współczesnym świecie..."
A parę postów wyżej:
"wg. mnie filmy Polańskiego do takich należą... że ktoś o ograniczonym rozumku (wg. mnie) napisał że są wspaniałe, a są co najwyżej znośne.
(...) jak ktoś ma troche rozumu, to niczym go one nie zaskakuja i nic nadzwyczajnego w nich nie ma"
Wietrzę SPRZECZNOŚCI! :D
@hauser
Uwielbiam Cię.
Nie tylko opinie czy gusta nie są równowazne! Ludzie nie są równi! Ot co.
Nie, sprzeczności jednak nie ma, bo koleżanka pisze o tych "ograniczonych rozumkach" tylko w ramach dyskusji ze mną, a nigdy (jak sama twierdzi) w rozmowie z tymi, którzy te (wedle jej samej) te rozumki posiadają.
Gusta nie są równoznaczne, opinie też nie - i tu nie ma specjalnie problemu, bo sprawa jest oczywista. Sek w tym, że ktoś uparł się udawać, że tego nie widzi.
Odwdzięczyłbym się zwrotnie uwielbieniem, ale trochę za mało się znamy ;)
Dosyć zabawne jest bronienie tezy, że nie można oceniać ludzi na podstawie ich gustów ani nawet oceniać samych gustów przy jednoczesnej niemożności powstrzymania się od wytknięcia wszystkim, którzy się z nami nie zgadzają, pretensjonalności i owczego pędu. Ale chodzi mi chyba jednak głównie o kult_urkę.
@hauser
Nie szkodzi, moje uwielbienie jest całkowicie bezinteresowne ;)
ja tylko mowilem ze nie mozna oceniac gustów ( a przynajmniej to chciałem przekeazać).
Powiedz jakiego gatunku filmowego nie lubisz, za czym w kinie nie przepadasz, jakiego kina nie trawisz, a ja ci wtedy odpowiem że "nie masz gustu", "że się nie znasz".
Czułabyś się usatysfakcjonowana taką wypowiedzią?
Bo z jakiej racji, to jego gusta mają być "lepsze", a moje to mają być złe...
Czujesz, o co mi chodzi?
Jak ktoś "se" myśli że ty masz zły gust, to niech już "se" myśli. Byle tylko się nie wypowiadał na ten temat, bo to do niczego nie prowadzi.
Aaa, i powtarzam, ja tu tylko mowie a gustach w odniesieniu do filmów;
A nie, czy ktoś lubi g*wno, czy coś innego... Mam nadzieje, że rozwiałem wątpliwości
Skąd w takim razie w języku utarte sformułowania "dobry/zły gust"? Nie bądźmy hipokrytami. Gusta można oceniać, trzeba oceniać - w każdym razie wszyscy to robimy.
Nie twierdzę, że Polański lub ktokolwiek jest tak wspaniały, że nie można go nie lubić. Podobało mi się, że na początku napisałeś po prostu "nie moje kino". To uczciwe. Jednak sądzę, że są momenty, kiedy trzeba trochę powściągnąć swój wybujały subiektywizm. Są dzieła o tak ustalonej renomie, że choćby nie wiem, jak nam nie leżały, nie mamy prawa nazwać ich słabymi, nudnymi itd. Myślę, że jeśli nie podoba Ci się, no nie wiem, "Obywatel Kane", powiedzenie, że nie ma się czego doszukiwać w tym filmie, bo to tylka grupka pretensjonalnych krytyków dawno temu ogłosiła go genialnym, a tak naprawdę to straszna nuda itd. - świadczy o ignorancji.
Ale hauser zdaje się już o tym mówił.
Myślę, że podobnie nieuczciwe jest dawanie filmom takim jak "Kostka przeznaczenia" (przyszła mi do głowy, bo sie tu kiedys o nią spierałam) 10, a więc oceny zarezerwowanej dla arcydzieł kina, bo "mnie się podoba".
I czegoś jeszcze nie rozumiem - dlaczego ludzie mają taki problem z przyznaniem, że mogą mieć słabszy gust niż inni?
wiesz,
żadnych z tych podanych filmow nie widzialem.
Film "wstręt" choć ewidentnie mi sie nie spodobał nie dostał ode mnie jedynki, nie wyrażałem sie o nim, ze nudny, że o niczym, ze dno, itp. Ba! ja nie uważam ze to dno. Film po prostu mi sie nie podobał i tyle.
Napisałem co mi podobało i co mi sie nie podobało. To chyba uczciwe z mojej strony.
Takie kino ewidentnie mi nie leży i nie bede wbrew sobie chwalił "wstrętu", tylko dlatego że jakiś krytyk uznał go za bardzo dobry film.
Filmu "wstręt" nie oglądnąlem "bo zrobił go polański", "bo grała w nim Catherine Deneuve", czy dlatego ze krytycy go chwalą.
Tak w ogole, na palcach jednej ręki moge policzyć ile razy zasugerowałem się opiniami krytyków.
To tylko pokazuje, że nie wybieram filmow w oparciu o zdanie krytyków. Czytam forum na FW, czy też na IMDB, częsćiej na IMDB, bo tam wiecej ludzi sie wypowiada na temat filmow azjatyckich i wtedy ewentualnie sie decyduje.
A właśnie. Powtórze to jeszcze raz. Nie wiem czy lubisz kino azjatyckie, wygląda na to że nie przepadasz, bo nie masz ich wiele ocenionych.
Przyjmę, że nie lubisz kina azjatyckiego. To czy jak powiem, że masz zły gust, to bedziesz ucieszona?? Oczywiście ze nie.
Aha, mówiąc kino azjatyckie, mam na myśli kogoś kto je ogląda, a nie kogoś kto ogląda pojedyncze produkcje, albo ogląda stricte dla Jackiego Chana, czy np Jeta Li ...
Co do skali ocen...
10 daje filmom, ktore mi się naprawdę spodobały. W ogole 10 -ątek "rozdałem" tylko 4, a dziewiątek 13.
Natomiast denerwuje mnie wystawianie 10-ątek filmom ktore sie komuś spodobały. Skala jest przecież 10-stopniowa.
"I czegoś jeszcze nie rozumiem - dlaczego ludzie mają taki problem z przyznaniem, że mogą mieć słabszy gust niż inni?"
A dlaczego ludzie mają taki problem ze zrozumieniem, że komuś dane kino może nie pasować (że ma inny gust) i tym samym przedstawiciel takiego kina np. "wstręt" dostaje od nich niską notę.
Zapewniam cię, bede trzymał się zdala od podobnych produkcji, bo takowe mi nie leżą i nie bede sie katował nimi.
Nie musi Ci się to podobać. Nie musisz się nikim sugerować. W żadnym momencie nie powiedziałam, że Twój gust jest zły. Strasznie mi sie jednak podoba, kiedy ktoś ogarnie trochę nieokiełznany subiektywizm i dostrzega walory także tych dzieł - nie tylko kinowych - których "nie trawi". To takie moje idealistyczne spaczenie, ot co.
Pozdrawiam :)
od razu zaznaczam że nie chciało mi sie czytać dalszych wypowiedzi, gdyż nie mam na ten moment czasu, ale : 1.zadziwiające że napisałeś w jednym zdaniu to, o czym pisałam cały czas i się z tym nie zgadzałeś. 2. wyrwanie mojej opinii z kontekstu jest ciekawe. 3. moje zdanie indywidualne ma się nijak do rozmowy o gustach... ale szkoda mi czasu na wyjaśnianie niejednolitości świata i niesprzeczności niczego w nim...
"A dlaczego ludzie mają taki problem ze zrozumieniem, że komuś dane kino może nie pasować (że ma inny gust) i tym samym przedstawiciel takiego kina np. "wstręt" dostaje od nich niską notę."
Może dlatego, ze najważniejszy jest film i jego klasa, a nie subiektywna ocena tego czy owego oglądacza?
To nie my sprawdzamy dobrą sztukę, to dobra sztuka sprawdza nas - czasami przywołuję to zdanie.