Jestem w szoku, że to Netflix ale film ma klimat i dużo dramy, tak jak być powinno
Może dlatego, że film nie umywa się do wersji z '81. Aktorka grająca Marysię ani talentem ani urodą nie może się równać z Dymną, Lichota snuje się tylko powtarzając, że nie pamięta (a szkoda, bo aktorem jest dobrym, ale nawet dobry aktor wiele nie wyciągnie ze słabo napisanej postaci), z jakiegoś powodu pominięto też dwa znakomite momenty dramatyczne - ponowne spotkanie Leszka z Marysią i scenę rozpoznania w sądzie (która w starszym filmie była znacznie bardziej emocjonalna).