Bardzo jestem zaskoczona. Wielbię Bińczyckiego, jego Znachora oglądałam dziesiątki razy tylko dla niego. Myślałam więc, że Netflix porywając się na tę ekranizację robi piramidalną głupotę. A tu jakże miła niespodzianka. Przede wszystkim ze względu na świetne, krwiste postacie kobiet (Zośka!), ale też bardzo zyskał sam Antoni Kosiba. Znachor Bińczyckiego był dobroduszny i zrezygnowany, Lichota wlał w tę postać znacznie więcej emocji. Jest męski, mocny i widać w nim rozpacz. Świetna rola. Bardzo podobała mi się Marysia, dziewczyna z ambicjami i charakterem, Anna Dymna była po prostu śliczna. Czepiam się trochę Ignacego Lissa, jego hrabia Czyński jest zbyt gówniarzowaty i nie dostrzegłam w nim nic pociagającego. Może za paręnaście lat, koło 40., będzie interesującym i mężczyzną, i aktorem, ale na razie nie bardzo... W sumie 9, bardzo dobrze się to oglądało.