Początek filmu trochę się wlecze, za to później akcja strasznie przyspiesza, tak, że kluczowe sceny nie są należycie wyeksponowane. Najsłabiej według mnie wypadł Ignacy Liss w roli panicza Czyńskiego. W jego relacji z Marysią nie dostrzegam żadnej głębi. Hrabia sprawia wrażenie bardziej prostackiego, niż wieśniacy, których w jednej ze scen obsługuje w karczmie. Do tego to uczesanie... Liss mimo stroju z epoki wygląda w tym filmie jak fircyk wyciągnięty z pierwszego lepszego ogólniaka. W filmie zabrakło również scen, które pokazywałyby stopniowe budowanie relacji pomiędzy tytułowym znachorem, a jego córką Marysią. Nie będę ukrywać, że wersja z 1982 roku dużo bardziej mi się podobała, chociaż wiem, że nie jest to remake tamtego filmu, tylko kolejna adaptacja tej samej powieści. Cóż zabrakło mi w tym filmie romantyzmu. (Dlaczego nie dostaliśmy sceny z różami??)