Film z 2023 to taka wersja dla mniej ogarniętych z zaległościami z historii i polskiego na poziomie licealnym.
W wersji z '81 jest ukazany świat dwudziestolecia międzywojennego. Dziwi mni to gadanie o "teatralności" gry aktorów. Oni są tak wtopieni w odgrywane postacie, jakby z kart książki zeszli. Są oczywiście odstępstwa od literackiego pierwowzoru, ale Marysia nie zachowuje się jakby miała mocne parcie na złapanie hrabiego obojętnie jaki sposobem. To hrabia za nią biega, nie odwrotnie. Scena, w której Leszek chce popełnic samobóstwo z rozpaczy po śmierci ukochanej - kluczowa dla dalszych losów rodziny Czyńskich i samej Marysi. Nie wyobrażam sobie też sytuacji, w której ta dziewczyna po uratowaniu życia przez Antoniego pakuje manatki i po prostu wyjeżdża. Nielogiczne zupełnie. I nie potrafi nawet sie pozegnać twarzą w twarz... Zostawia list na stoliczku i w nogi!
Podsumowując, arystokracja w tej wersji zachowuje się jak wsioki, bez kultury i klasy. Marysia natomiast jest ukazana jako desperatka, bez krzty rozumu. Leszek trochę trąci gimnazjalistą z kryzysem tożsamościowym, choć w porównaniu do filmowej partnerki wypada nieźle. Myślę, że filmowa Marysia to najsłasze ogniwo. Jest jakaś blada, niewyraźna, bez charyzmy.