Wyczytałam, że scenarzyści zmienili nieco treść. Pytam po co? Co znowu muszą pokazać, żeby usatysfakcjonować Netflixa. Historia jest tak prosta, że nie trzeba nic w niej grzebać i w tym jej urok, że to taka naiwna baśń w realu. Usunęli postać kalekiego syna młynarza, dając wzamian anonimowego pracownika. Widać, że nie czują klimatu historii. Marysia była wisienką na torcie, Wasylko to geneza wszystkiego co doprowadziło do niezwykłego finału. Bo jest coś niezwykłego, że przybłęda wyleczył kogoś, kto był już kolegą od dłuższego czasu i w dodatku przeklętego. On jest zwierciadłem tamtych czasów, gdzie zabobony żyją na równi z nauką. A oni synka tak poprostu usunęli, bo im z jakiegoś niezrozumiałego powodu nie pasował. To moze również przenieśli historię z chłopskiej zagrody na pałace? Zgroza
Daj filmowi szansę. Znachor 1981 też różni się od Znachora 1937. Każda wersja musi być inna i to jest normalne, a nawet wskazane.
Jak to nie? A kto pozwolił Wilczurowi zmarnieć, kto nie zawiadomił policji i uciekł z miejsca zdarzenia, a potem przejął klinikę? Kto nie powiedział prawdy w sądzie i chciał go leczyć prądem, żeby nic sobie nie przypomniał?
Tak, zmieniono trzon!
Zbyt dobrzy aktorzy zagrali w starej wersji. Ci im niestety nie dorównują, choć nie twierdzę, że są źli. Tylko daleko im do tamtych, więc nie robie sobie złudzeń. Obawiam się, że będzie to duża klapa.
Nie będzie żadnej klapy! Będzie duży sukces! Pan Lichota jak najbardziej dał radę!!! Film zrobiony bardzo dobrze. Historia opowiedziana ciekawie z trochę różniącymi się od oryginału, szczegółami. I co z tego? To nie epopeja narodowa! Nareszcie dobre kino na NETFLIX!!
Przypominam, to jest adaptacja książki a nie poprzedniego filmu. Tak się akurat składa że wersja 2023 jest wierniejsza powieści niż wersja z 1981. Nie zachęcam do polubienia tej wersji, ale zachęcam do przeczytania książki lub do wysłuchania audiobooka wtedy zobaczysz jak bardzo Hoffman popłynął adaptacyjnie, ile wątków pominął. Gazda wziął książkę, bardzo ale to bardzo dokładnie ją przeczytał i zrobił adaptacje która staje się bliższa pierwowzorowi literackiemu niż poprzednie wersje i to jest naprawdę super.
Chyba czytałam innego Znachora... Film z 2023 jest dobry, ale to żadna adaptacja książki. W drugiej ekranizacji wg mnie jest najwięcej podobieństw z książką, poza zakończeniem, które jest inne. W pierwszej też są zmiany, więc byłam nastawiona na nieścisłości w najnowszej produkcji ale nie aż takie. Trzeba patrzeć na ten film jako osobne dzieło, a jak komuś nie pasuje może oglądać starsze wersje albo czytać książkę.
Człowieku przestań się ośmieszać. Rozumiem, że podoba Ci się film, ale nie wciskaj kitu, że jest to wersja wierniejsza książce, bo Ty chyba jej na oczy nie widziałeś.
Nowy "Znachor" jest opowiedziany ciekawiej, wiele ról jest o wiele lepiej zagranych (świetna Zośka), a zmiany fabularne czynią tą opowieść bardziej składną od filmu Hoffmana.
W necie czytałam, że w ogóle ma nie być postaci Wasylka - a przecież to po jego uzdrowieniu Kosiba stał się znany...
Sorki, nie doczytałam do końca :D Niemniej jednak nie tylko ja się obawiam, jak wyjdzie ten film, czy to nie będzie zniszczenie legendy Znachora z 1981 roku... Czy nie wyjdzie z tego to samo co z kolejnymi lipnymi części Kogla-Mogla po 30 latach... Tym bardziej wiedząc, jaką Netflix ma politykę...
Zasadniczo w Polsce produkuje się filmy dla głupiego społeczeństwa.
Nowy "Znachor" nie ma być i nie będzie arcydziełem. Arcydziełem była poprzednia wersja i właśnie dlatego Netflix nagrywa nową wersję. Ludzie z ciekawości obejrzą i kasa będzie się zgadzać.
To samo dotyczy "Pana Samochodzika". Netflix mógł zrobić ekranizację 11-tu inych książek z serii, ale oczywiście wybrał Templariuszy, bo serial z przed 50 lat był świetny.
A Jakież to arcydzieło było? To po prostu zwykły melodramat i prościutka banalna historia. W kółko puszczane w TV jak "Sami swoi" czy "Kevin sam w domu":) Żaden z tych filmów nie jest arcydziełem. To jest po prostu jazda na sentymencie. No, ale co kto lubi.
Zastanawia mnie ta bezgraniczna miłość do "Samych swoich". To dobra komedia, która jednak pokazuje Polaków często z jak najgorszej strony (np. zaściankowość, małostkowość, czy prymitywną kłótliwość między najbliższymi) . Gdybym był złośliwy to można powiedzieć, że Holland mogłaby się uczyć od Chęcińskiego jak oczerniać Polaków:) Może gdyby "Zielona granica" była podana w formie komediowej? - tak by się jej nie dostało hehe. Chociaż wymowa byłaby podobna.
A tak z czystej ciekawości - co jest według Ciebie arcydziełem? Chciałabym wiedzieć, żeby sobie porównać.
Można sprawdzić na moim koncie:) Żeby nie było - nie twierdzę że wcześniejszy "Znachor" to jakieś dziadostwo. Po prostu nic nadzwyczajnego.
Już pokazał Ci ktoś nowego Znachora,czy dalej będziesz bredził patrioto o tym kto ma udziały w Netflix ie?
A wiesz, że wersja z roku 1981 ma niewiele wspólnego z książką? Twórcy od Netflixa zrobili całkiem dobrą adaptację książki i warto ją obejrzeć.
jezeli to prawda ze nie bedzie Wasylka to czarno to widzę. To jest przeciez część głównej osi całej fabuły, syn pokutujący za grzechy ojca i znachor ktory potrafi to zmienic. Jedyny żyjący syn , dziedzic młyna uratowany od kalectwa, Anonimowy pracownik młyna? to jakiś żart
Co za chora moda się zrobiła. autorytatywne wypowiadanie się na temat filmu którego się nie widziało....
Dokładnie. Tak siedzę i czytam i oczom nie wierzę. Spekulacje , domniemania i jakieś chore wizję.
Z uwagi na poprzednią wersję , film zasługuje na szansę.
Obejrzę go , a dopiero potem będę go oceniał i ewentualnie komentował jego wątki.
Szkoda , że nie wszyscy wiedzą, że robi się to właśnie w tej kolejności, a nie odwrotnie.
Dokładnie. Ja sam jestem wychowany na starej wersji z Binczyckim ,którą to katowałem jak większość co roku pierwszego listopada, przez długie lata i powiem że ta nowa wersja to świetny remake z genialną muzyką i otoczką polskiej wsi . Netflix dobra robota
Przecież jest ta postać ,zoperował mu nogi i mógł chodzić ,chłopak miał wypadek przy ścince ,najpierw obejrzyj a potem komentuj ,film jest genialny
Jak dla mnie to poprednia wersja wypada blado przy tej. Postacie dostaly wiecej charakteru. Piękna muzyka. Wszystko mi gra w wersji netflixa. Gdyby fabuła miała być identyczna, nie byłoby sensu tego kręcić, a tak przy zachowaniu głównych wątków, opowieść dostała nowe życie.
Ten film to taka netfliksowa nowoczesna wersja dla julek. Każdy, kto zna film z 1982 roku, tego filmu nie będzie w stanie oglądać. Ze względu na brak logiki, na kulawy scenariusz, na zachowania ludzi z okresu międzywojnia, jakby się urodzili w po 2000 roku. Totalne nieporozumienie. I nie uratowało tego filmu nawet to, że grali tam całkiem fajni aktorzy starszego pokolenia. Bo ci młodzi, to aż strach pomyśleć, jakie gnioty będziemy oglądać za dziesięć lat.
Ja już obejrzałam. Nie ma Wasylka, ale Barciś jest. Leszek Lichota zagrał batdzo wiarygodnie. Jego znachor jest inny niż postać stworzona przez Bińczyckiego. Ale wcale nie gorszu. Można rzec, jest Rebrow jest impreza. Tylko końcówka jakoś mi nie pasowała. Zośka zostaje profesorową Wilczurową. Iza Kuna świetna. Mam nadzieję że nie da się włożyć do szufladki "stara złośliwa pukwa". Bo dopiero widziałam ją w filmie Teściowie.
Mam bardzo podobne zdanie! Scenariusz kompletnie nielogiczny. Chociaż Leszek Lichota bardzo dobry.
Michał później zaczyna chodzić po operacji niż Marysia po ciężkim wypadku i operacji mózgu. Jedna z głupot w scenariuszu.
Nie miała operacji mózgu, tylko pękniętą czaszkę. Jesteś lekarzem, że wiesz ile powinna leżeć po operacji pękniętej czaszki, a po jakim czasie Michał powinien zacząc chodzić?