PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10030489}
7,5 64 708
ocen
7,5 10 1 64708
6,7 32
oceny krytyków
Znachor
powrót do forum filmu Znachor

Nie porównuję do wersji starszej, bo to dwa różne filmy i to akurat jest plus. (Anglicy robią adaptacje średnio co dziesięć lat).
Ale w nowym Znachorze podoba mi się otwarcie (setup intrygi), scenografia, muzyka i nowy wątek młyna. Do tego miejsca to naprawdę piękny, trafiający do wszystkich zmysłów, sensualny film. Ale to tylko jego część. Ta mniejsza. Cały wątek główny i doklejka z przyjacielem Marysi i jej walką klasową, jest... infantylny. Nie mam innego słowa.
Nowy Znachor jest pęknięty. Jakby napisały ten scenariusz dwie osoby, poprowadziły aktorów dwie ekipy. Myślałam, że te wycięte z kartonu postacie to problem niedoświadczonych aktorów, ale nie. Kuna, Barciś to są świetni aktorzy. Najlepszy epizod należy do... człowieka, którego nawet z filmem nie kojarzyłam. Brawo Piotr Rogucki.
O aktorstwie (wszystkich) młodych się nie wypowiem, bo się na to smutno patrzyło. Ale czego mam oczekiwać, jeśli mieli do zagrania role jednowymiarowe, jakby napisane pod jedno zadanie. To ludzie czy zaprogramowane chipy?
Marysia "rewolucjonistka-manipulantka".
Młody Czyński "powiedz mi co mam zrobić".
Baron Krzeszowski (nawiązanie do Lalki) ”nawet nie wiem, że jestem debilem".
Matka Czyńska "jestem zła, bo tak".
Hrabia Czyńsk (Dulski) "muszę pospacerować, gdzie stół?"
Tylko nie mówcie mi, że tak było w książce, bo to akurat nie było ograniczeniem.
Najbardziej jestem rozczarowana Dobranieckim, bo ten wątek zaczął się bardzo dobrze, dwuznacznie, miał potencjał, ale skończyło się jak z Czyńską, "dla potrzeb fabuły będę zły człowiek, nie wnikajcie dlaczego, to znaczy ambicja to moje drugie i jedyne imię". No i tyle. Naprawdę zachwycający wizualnie film. Ale to nie wystarczy bym chciała go obejrzeć jeszcze raz

ocenił(a) film na 3
sagina

Pominięto wiele wątków, które jakoś mogły tłumaczyć działania postaci. Ja nie rozumiem, dlaczego nie pojawia się wątek z planowanym saobójstwem Leszka. Przecież to był powód, dla którego jego rodzice potrafili się zgodzić na małżeństwo z dziewczyną z niższej sfery.
Dla mnie postać Marysi to najwększy niewypał. Zagrana słabo i bez wyrazu. Charyzma nie polega na tym, że ktoś biega i krzyczy; to jest coś naturalnego. Nie rozumiem opinii, w których pojawia się stwierdzenie, że Marysia z tej wersji tę charyzmę posiada. No nie. Dymna zagrałą cicha i niepozorną dziewczynę w taki sposób, że dało się uwierzyć w miłość hrabiego. Bo jej Marsię nawet przez ekran dało się pokochać. A w nowej wersji? Nie widzę tego uczucia. I nie rozumiem jego genezy.

ocenił(a) film na 5
MinnIe27

Tak, nagła odmiana Czyńskiej to był jeden z bardziej absurdalnych i niewiarygodnych zwrotów akcji. W sensie, nagle - po latach nie liczenia się z uczuciami (najbliższych!) ani tak ważnymi dla tej klasy manierami - nagle przeszła pełną metamorfozę i ekspiację... bo? Mąż jej raz odpyskował? Czy może coś przeoczyłam? - w końcówce byłam już tak wymęczona, że oglądałam jednym okiem.

Nie chciałam porównań, bo to dwa różne filmy, ale skoro o tym wspominasz to Dymna chyba po prostu jako kobieta ma taką aurę, w Kargulach zagrała zupełnie inną dziewczynę równie, albo bardziej przekonująco, co pokazuje przekrój jej talentu.
A tu jako myszeczka zza lady ustawiła panicza do pionu nie podnosząc głosu. I też na tle klasowym. Więc miała swoją autonomię i poczucie wartości w relacji z Czyńskim. Ale może na dzisiejsze standardy to za subtelne. Ale Marysia Dymnej raczej charyzmy nie miała, Nie jestem fanką tej postaci i rozumiem, że twórcy chcieli pokazać dziewczynę z większą ikrą, poglądami i pomysłem na siebie. Ale nie wiem dlaczego wmawia się nam, że siła to siła manipulacji a charyzma to machanie łapkami i krzyki. No nie kupuję tego jak to jest nam sprzedawane.

ocenił(a) film na 3
sagina

Mnie każda scena z Marysią AD.2023 odrzucała o kilka metrów w tył. Nie budziła sympatii ani współczucia. Odczuwałam jedynie totalną obojętność. Chociaż nie... miałam nadzieję, że Znachor spapra operację i będzie spokój.

ocenił(a) film na 6
MinnIe27

Przy wszystkich moich zastrzeżeniach do postaci Marysi AD.2023, dla mnie znacznie bardziej zagadkowe jest co Ruta widziała w Zenku, niż co hrabia Czyński widział w Marysi ;-)

ocenił(a) film na 3
Arya_2

Mnie ta Ruta nie interesowała w ogóle. Podobnie jak Zenek. Żałowałam jedynie, że nie podbił hrabiemu oka :P

ocenił(a) film na 5
MinnIe27

No niestety, Zenek to kolejna kartonpostać do tak zwanej ekspozycji: "Narodowiec-patriarcha", oczywiście bez cieniowania i motywacji, ani szans na przemianę. Choć jak się przyjrzeć temu co Marysi proponuje to jest tam w gruncie rzeczy mniej lekceważenia i więcej wyjścia poza własne kulturowe ramy niż początkowe zachowanie Leszka. Ponieważ Zenek mówi, że mama ojca przed ślubem nie znała (dla niego to było normą), a mimo to sam oświadcza się Marysi i pyta o jej zdanie i naraża na odrzucenie (po to były instytucje swatów by takich bezpośrednich upokorzeń unikać). Więc upodmiotowił Marysię całkowicie wbrew swoim wzorcom kulturowym. Przy okazji, ona jest biedna więc argument o handlowaniu kobietą dla łączenia majątków w jego motywacji kompletnie odpada. Ale nie jest Leszkiem... i my to wszyscy rozumiemy... i choć samo to by wystarczyło, to bojowa Marysia musi mu ideowo przywalić w jaja. W końcu to jego wina kim się urodził i na kogo go wychowano. Nad jego edukacją już Marysia "światłość pod strzechami" się nie pochyla.

ocenił(a) film na 3
sagina

Też to zauważyłam. Tę dziewczynę każdy facet z jajami kopnąłby w "cztery litery", bo jest kompletnie nie do strawienia. Po co komu taka rewolucjonistka i buntowniczka bez powodu potrzebna? Dymna zmiotła Kowalską w przeciągu 5 sekund. Dymna w tej roli jest tak urocza, niewinna i ciepła, że się w nią wierzy. W nią, w jej miłość do Leszka czy radość z odnalezienia ojca.

ocenił(a) film na 5
MinnIe27

Nie każdy, ma swój młodzieńczy, bezkrytyczny urok taranu, który wyważa każde drzwi. Tak przynajmniej jest zaprojektowana ta postać. Czy przekonująco zagrana? Nie według mnie. Ale zachowanie wobec Zenka pokazuje niewrażliwość, której chyba scenarzyści nie planowali. Z kolei Marysia Dymnej jest dla mnie za mdła, janielska, nie tylko nie ma inicjatywy, ale nawet trudno sobie wyobrazić, że co sobie myśli przez te godziny za ladą. Także porównujemy dwie skrajności.

ocenił(a) film na 3
sagina

Tylko, że postać Dymnej jest bardziej osadzona w realiach ksiażki oraz przeżytych doswiadczeniach. Jest biedną sierotą, która próbuje ułożyć sobie życie w otoczeniu, w którym się znalazła. Nie wiem, jaką inicjatywą miałaby się wykazywać, ale hrabiego potrafiła sobie ustawić z pomocą kilku konkretnych i zwięzłych uwag; bez wrzasków i machania łapami. Ja tam nie mam problemu, żeby sobie wyobrazić o czym ona za tą ladą myśli :) Materiału do refleksji jej nie brakuje. I przynajmniej trochę widać budowanie relacji między nią a Znachorem. Tego w nowej wersji bardzo brakuje. Prawie tego nie ma.
Marysia z nowego "Znachora" to trochę emancypantka na siłę. Rozjeżdża każdego, kogo na swej drodze spotka. Dlaczego i po co? Dla Zenka była wredna, dla Znachora nieprzyjemna i nabzdyczona, wobec Ruty protekcjonalna. Czy ona była w ogóle dla kogoś miła tak po prostu i sama z siebie? :D Kojarzysz taki moment? :D Mnie tej młodej Żydówki było szkoda. Z jakiej racji miała mieć wyrzuty sumienia wobec Marysi...? Tego też pojąć nie mogę :D

Fajnie się z Tobą dyskutuje tak poza tym :)

ocenił(a) film na 5
MinnIe27

Dzięki, mi też :) 
[p] Książki nie czytałam, ale zgadzam się, stara Marysia bardziej pasowała do konwencji klasycznego melodramatu. Tak niewinna i bezbronna, że się ten odnaleziony ojciec na prawdę przydał :)  [/p] 
[p] Z kolei nowa, też się zgadzam. Nie wiem dla kogo jest tak po prostu bezinteresownie przyjazna, czy uważna na czyjeś (nie swoje) potrzeby. Może dla swojego kumpla, który bezterminowo zainstalował ją w swoim domu (nie widziałam sceny uzgadniania tego z żoną). Choć i tu można mieć wątpliwości, bo mieszkając z nim, znając i mając minimum empatii trudno byłoby przeoczyć depresję w chorobie... Ale powiedzmy, że istotą sceny była praworządność i front walki o naukowość medycyny (nie ważne, że nikt go już w tym czasie nie leczył, nie czepiajmy się drobnych dziur logicznych).  [/p] 
[p] Ale swojego przyszłego męża traktuje już jak asystenta do wykonywania poleceń, "kocha" transakcyjnie za ich wzorowe odgadywanie. Więc choć tu coś się psychologicznie zgadza. Relacja hrabiny Czyńskiej i hrabiego, narzuca synowi wzorzec kobiety i wzorzec relacji, więc Leszek poszukuje podobnej kobiety, której się podporządkuje. Oczami wyobraźni widzę już sequel: w którym Marysia za kilka lat czymś rozczarowana, zgorzknieje, a następnie robi mentalne bubu kolejnej latorośli domu Czyńskich :-)  I to wszystko tworzyłoby na prawdę realistyczne postaci i ciekawą fabułę, Gdyby im wszystkim na czołach nie wytatuowali wielkich oznaczeń "dobry bohater", "zły bohater".  [/p] 
[p]   Poza tym taki sequel już powstał... w świetnym serialu "Z biegiem dni, z biegiem lat". https://www.filmweb.pl/serial/Z+biegiem+lat%2C+z+biegiem+dni...-1980-11878

ocenił(a) film na 3
sagina

Dla mnie tę Marysię trudno lubić; o kochaniu nawet nie wspomnę. Jest jakaś taka kanciasta i na siłę liryczna, ale tylko wtedy, gdy jej to pasuje.
Drażni mnie w każdej scenie. Kiedy padaja sobie z Lesiem w ramiona, to mimo woli oczami przewracam...

ocenił(a) film na 6
MinnIe27

Pomyślałam trochę o pierwszym spotkaniu Marysi z Kosibą, jej nieprzyjemnym zachowaniu i dotarło do mnie, ze ta scena jest w pewnym sensie lustrzanym odbiciem innej, z początku filmu, kiedy zniesmaczony Wilczur siłą usuwa znachorkę z sutereny matki Stasia. Nas jako widzów zachowanie Marysi razi, bo wiemy, że Antoni to naprawdę wykwalifikowany lekarz i nie mamrocze zaklęć plując do miski, ale Marysia widząc go po raz pierwszy tego nie wie, dla niej to taki sam szarlatan. Chyba posługujemy się tzw. podwójnymi standardami, bo przecież wszyscy aprobujemy kiedy Wilczur - profesor i mężczyzna - wyrzuca znachorkę - Szykulską za fraki, a oburzamy reakcją jego córki ;-)

ocenił(a) film na 3
Arya_2

A wiesz, że mnie akurat jakoś ta scena ze znachorką nie ruszyła? Myślę (moze naiwnie), że Wilczur każdego by tam staranował, aby tylko móc zabrać dziecko do kliniki. Nawet prezydenta pewnie by zmiótł z drogi. Jesteś bardzo spostrzegawcza; nie wiem, czy połowa tych "smaczków", które przypisujesz świadomym działaniom filmowców, naprawdę powstała w ich głowach :P  Moją babcię w czasach niemowlęcych od śmierci na dyfteryt uratowała Żydówka z karczmy. Lekarz dał tylko zastrzyk i kazał się zgłosić do kontroli za trzy dni. W drodze powrotnej od lekarza pradziadkowie zatrzymali się w karczmie i tam Żydówka poradziła prababci, co powinna zrobić. Nie sprzedam patentu, bo nie ma takiej potrzeby :) Powiem tylko, że gdy stawili się na kontrolę , lekarz był w szoku, że dziecko nadal żyje. Niedługo później wybuchła wojna. I nic nie zostało z karczmy i Żydów w niej pracujących...

ocenił(a) film na 6
MinnIe27

Masz rację - znachorstwo to był pojemny worek i mieściła się w nim również opisana przez ciebie kobieta, mieścili ludzie, którzy mieli wiedzę o tym co obecne nazywamy medycyną naturalną, zielarstwie i potrafili znakomicie wykurować mniejsze dolegliwości, wysypki, opatrzyć zranienia, oparzenia itp. Z drugiej strony masz koszmar niejednego dzieciństwa, czyli nowelę "Antek" i Rozalkę włożoną do pieca na kilka zdrowasiek za radą znachorki. Brrr. Trauma.
Apropo Żydów, jeszcze mi jedna rzecz przyszła do głowy chociaż nie sądzę, żeby twórcy mieli to na myśli, ale Ruta podglądająca i podsłuchująca otoczenie ukryta za przepierzeniem budziła ponure skojarzenia z tym, co dziać się miało zacząć już za kilka lat...

ocenił(a) film na 3
Arya_2

Myślę, że w "Znachorze" AD.2023 błędem zasadniczym było właśnie to, że nieokreślono skąd się jego sława wzięła. Spektakularna operacja złożenia nóg była później, więc Marysia nie miała możliwości zweryfikowania swoich poglądów. Nic dziwnego zatem, że trochę się krzywi, gdy Michał decyduje się z pomocy Antoniego skorzystać. Scenarzyści nie przemyśleli sprawy. Poza tym wnerwia mnie Antoni, który jakoś tak słabo wierzy w swoje możliwości. U Hoffmana Kosiba wiedział, że umie, ale nie wiedział skąd. A u Gazdy gość brzmi, jakby go przerażała konieczność leczenia innych i na siłę mu to wciskano. Takie mam odczucia chwilami...

ocenił(a) film na 5
Arya_2

Przeciwnie, w innym komentarzu napisałam już, że Marysia jest tam na froncie walki z zabobonami (obrony medycyny jako nauki) co akurat jest słusznym założeniem. Problem w tym, że na Kosibę spieniła się, gdy zajmował się chłopakiem, którego leczenia (dostępni mu) lekarze już nie się nie podejmowali. Więc miał wybór żyć dalej w kalectwie (lub nie żyć bo był już w desperacji), albo spróbować dowolnej alternatywy. To nie jest alternatywa do medycyny a do bezradności.

ocenił(a) film na 3
sagina

To jest w ogóle jakaś odwrócona perspektywa, ponieważ w książce Marysia nie wypowiada się w sposób krytyczny wobec Kosiby. Zna go i wie, że pomaga ludziom. Tutaj twórcy schrzanili sprawę, bo tak naprawdę sława Znachora wzięła się nie wiadomo skąd (operacja źle złożonych nóg odbyła się stosunkowo późno).

ocenił(a) film na 6
Arya_2

Celne spostrzeżenie.
Jednak pragnę dodać, że prof. Wilczur chciał po prostu zabrać Stasia do szpitala, wbrew woli matki, by mu zapewnić jak najlepszą opiekę.
Nie złożył zawiadomienia na policji na znachorkę.

A Marysia nie dość, że nie planowała ani leczyć ani pomagać, to już na Antoniego nawrzeszczała i pogroziła donosem na policję, gdy ten tylko okiem chciał rzucić, a nawet palcem chorego nie zdążył dotknąć. Przecież nikt nie widział, że on jest potencjalnym znachorem, bo ledwie co tylko bark nastawił. Przed tą sceną nie stawiał on nikomu żadnych diagnoz i żadnych ziół nie kazał brać (stąd moje zdziwienie, że w ogóle się klienci i niego nagle pojawili), a Marysia na to: "tutaj znachorstwo jest zabronione!".

ocenił(a) film na 3
jungestuchol

Ogólnie logika w tym filmie kuleje... Ja poprzedniego "Znachora" szanuję za próbę jak najlepszego odwzorowania faktów (choćby pod względem stylizacji językowej). Kiedy się ogląda seriale BBC ("Duma i uprzedzenie", "North&South") widać jak bardzo twórcy dbają, żeby wszystko było na tip-top. A tutaj? Brakuje tylko "Siema, ziom" albo "Spier-papier" i lata 90. jak żywe :P :D

ocenił(a) film na 6
jungestuchol

Czy scena, kiedy Zośka podjeżdża na rowerze i opiernicza dziewoję kolejkującą do Kosiby jest przed, czy po pierwszym spotkaniu Marysi z Antonim? Bo jeżeli przed, to on miał całkiem sporą kolejkę pacjentów więc jego sława rozniosła się już po okolicy. A że sława wzięła się stąd, że nastawił bark w szczerym polu i w ogóle nie było mowy o tym, że "nie wiem skąd to wiem, po prostu wiem", to faktycznie słabe w porównaniu do starego filmu i książki. Po scenie ze znachorką Wilczur wygłasza również tyradę przeciwko tej "instytucji", które to słowa zostaną potem użyte przeciwko niemu w sądzie.
Co do ekranizacji BBC, ja również je cenię, zwłaszcza "North&South" i "Jane Eyre", którą wprost uwielbiam. Tylko, że...oni takich adaptacji już nie robią, obecnie robią "Toma Jonesa" albo "Wielkie nadzieje", przy których Anglicy ponoć płaczą, ale nie ze wzruszenia...;-)

ocenił(a) film na 5
Arya_2

Zenek to była dobra partia, pewnie jedna z lepszych we wsi. Pomijając bajki o księciu (hrabim). Kogo Ruta miała do wyboru?

ocenił(a) film na 6
sagina

Ale Ruta nie rozważała Zenka w kontekście najlepszej partii, ona była w nim romantycznie zadurzona. Gdyby chociaż był przystojny, można by zrozumieć, że przysłania to Rucie jego prostackie zachowanie i pijaństwo. Typ miał na twarzy wypisane "przyszły szmalcownik". Nie wiemy, kogo miała do wyboru, ale wyobrażam sobie, że było więcej chłopaków w rodzaju Michała - o miłej powierzchowności, trzeźwych, życzliwych i pracowitych.

ocenił(a) film na 5
Arya_2

Jasne :) i wszyscy mieli czyste paznokcie, a wieczorami słuchali Herbuta.
Jeszcze z pięć lat takich filmów, a ludzie naprawdę będą tak myśleć.

Napisałam najlepszą partię, bo to był chłopak, który na tle innych mógł się podobać. Nie z perspektywy dzisiejszej, a ówczesnej .

No, ale jak się robi ahistoryczny film to trzeba być konsekwentnym i nie wstawiać jednego jaskiniowca, by robił za czarny charakter przy oświeconych uwspółcześnionych, ale przebranych w stroje z epoki bohaterach.

Taki miks to najleniwszy, najprostszy sposób rozwiązywania problemów w scenariuszu.

ocenił(a) film na 6
sagina

Hmm...dwóch moich pradziadków, którzy byli chłopami, i o których najwięcej się dowiedziałam, gardziło pijaństwem, uważali to za słabość charakteru. Jeden był typem autorytarnym, który rozstawiał swoją żonę i córki po kątach, o prawym charakterze drugiego po dziś dzień opowieści krążą. Uczył się również języków, coś jak mąż filmowej Zośki, znał niemiecki, co w czasie okupacji pewnego dnia ocaliło mu życie. Nie wiem, czy zdawał sobie sprawę, że był ahistoryczny :-)
Ja rozumiem, że Zenek mógł być najlepszą partią, ale w moim odczuciu, najlepsza partia i obiekt dziewczęcego zadurzeni, to nie to samo.

ocenił(a) film na 5
Arya_2

Twój pradziadek nie był ahistoryczny. Był archetypem. Nie pił i dobrze - w latach 30tych już nawet kościół prowadził akcje promujące ograniczanie pijaństwa, które było zmorą zwłaszcza polskiej wsi*. Więc to właśnie na wsiach działało sporo ruchów abstynenckich** i świadomość rosła.

Twój pradziadek był ambitny, więc się uczył języków. A czego miał się uczyć? Jako ambitny gospodarz (jako parobek raczej nie miałby okazji) Twój pradziadek mógł się wzorować na ziemianinie, nauczycielu, księdzu i czasem jakimś asesorze lub lekarzu. To z nimi miał kontakt, jeśli mieszkał na typowej wsi. No więc typowy ziemianin, mógł nie znać arytmetyki, ale francuski znać musiał, a najlepiej w pakiecie niemieckim lub angielskim, bo to był rodzaj wykształcenia, które dawało przepustkę do kontaktów i podróży i oznaczało obycie. Tak więc jak Twój pradziadek aspirował do lepszego życia i tych wyższych sfer, podglądał tego ziemianina, to czego miał się uczyć: agronomii, inżynierii czy języków i jedzenia sztućcami?
Także super, brawo dla pradziadka. Tylko co konkretnie znaczy ten eufemizm "rozstawiał po kątach"? Jakie to dawało prababci przewagi cywilizacyjne nad sąsiadkami, jeśli ją lał cytując Goethego w oryginale? Drugi pradziadek miał prawy charakter (nie precyzujesz, ale rozumiem, że nikogo nie lał ani na trzeźwo ani po pijaku) takim był ewenementem, że przeszedł do legendy, jak ten Kosiba.

Także z perspektywy ewentualnej żony niewiele się Twój drugi pradziadek różnił od złotej rybki. A pierwszy od tego Zenka. który też aspirował, ale pył produktem swojej epoki i klasy. Pracowity był i ambitny, żonę chciał mieć kulturalną, "z lepszej gliny". Słuchał pewnie tych samych co twój pierwszy, a może i drugi pradziadek aktywistów co to przyjeżdżali do wsi z odczytami o trzeźwości i patriotyzmie, zakładali kluby sportowe i związki strzeleckie***. Bo krzepkim być należy i ojczyzny bronić. A że w międzyczasie (nie jak pradziadek) zaglądał ten Zenek do karczmy, w której nasza dzielna Zosia sama się zatrudniła i obiecała nakręcać obroty, bo wesoła była i potańczyć z ludem umiała?
Przecież nie zatrudniła się tam by urządzać wieczorki muzyczne z Schubertem i Schumannem. Swoją drogą niezły odpał z tym pianinem. Komuś się saloon z dzikiego zachodu wkręcił do polskiej prowincji, w której nawet nie było piosenek na ten instrument, bo był synonimem wyższych sfer (w Polsce używało się słowa sfera).

Najlepsza partia i obiekt dziewczęcego zadurzenia to bardzo często to samo, bo to jest zwykła biologia. Kryteria "najlepszości" na szczęście u każdego są trochę różne i się z czasem zmieniają, ale nikt nie zakochuje się w swojej ocenie w złej partii tylko w tej najlepszej możliwej - w swoich kryteriach, czyli np. w ocenie rodziny i otoczenia to może być błąd, głupota, dziecinne zadurzenie, toksyczna relacja, "związek bez przyszłości" albo mezalians, tak jak w przypadku Czyńskiego i Marysi, ale to dalej w osobistej ocenie jest najlepsza partia. Nikt nie zakochuje się bez powodu i nie szuka dla siebie złego związku.


* No i ciekawa rzecz z tą Zosią karczmarką...
Nasi ziemianie zbudowali ciekawy obrót zamknięty. Chyba jeszcze w XVII wieku, polscy ziemianie (magnaci) odkryli, że europejskie rynki na pszenicę nie są nieograniczone i łatwiej jest nadwyżki zboża przerobić we własnej gorzelni na wódkę i opchnąć ją własnym robotnikom czyli chłopom pańszczyźnianym, we własnej karczmie, którą zwykle prowadził im Żyd.
Po zniesieniu pańszczyzny, kiedy musieli już tym chłopom płacić, biznes zrobił się wręcz bezgotówkowy. Wypłata była w formie linii kredytowej (na zeszyt) w karczmie. I tak się toczyło, aż po Drugą Rzeczpospolitą. Alkoholizm stał się dziedziczny i systemowy. (Stąd te ruchy abstynenckie).
A nasza nowoczesna Zosia się do tego procederu radośnie przyłożyła. A kto w tym naszym układzie był ziemianinem? Zenek czy dziedzic Czyński?

Żeby nie było, że zmyślałam:
więcej o prawie propinacji tu, ale jest o tym kilka książek.
https://plus.gazetakrakowska.pl/jak-gorzalka-stala-sie-nieodzownym-towarzyszem-c hlopa-i-kazdego-domu/ar/13377753

** Kilka linków o ruchach abstynenckich w IIRP:
https://ciekawostkihistoryczne.pl/2011/01/27/w-polsce-tez-byla-prohibicja/
https://histmag.org/Pijany-jak-uczen-pocztowka-z-II-RP-8987
https://rep.up.krakow.pl/xmlui/bitstream/handle/11716/272/0051_20150304_mg_ra_dz ia%20alnosc_zwiazku_nauczycieli_i_krasinska.pdf?sequence=1

*** Związki strzeleckie w IIRP z wikipedii, bo mi się nie chcę źródeł odkopywać, ale to fajny temat jak się chce współczesne polityki rozumieć. https://pl.wikipedia.org/wiki/Zwi%C4%85zek_Strzelecki
https://pl.wikipedia.org/wiki/Polskie_Dru%C5%BCyny_Strzeleckie

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones