Sierotka Marysia w swoim sklepiku sprzedawała delikatne jedwabne nici, którymi Hoffman pieczołowicie tkał postać Antoniego Kosiby w filmie z 1981, natomiast Gazda użył grubego, szorstkiego powrozka w jedynej scenie w którym Antoni był facetem z jajami w adaptacji Netfliksa.
Można się spierać która wersja jest lepsza lub gorsza w danym aspekcie, czy to aktorsko czy realizacyjnie, ale jeśli mamy już rozważać filmy w kategorii dramatu, którym niewątpliwie powieść "Znachor" jest, to nowa adaptacja rozłożyła kulminację opowieści na łopatki, efekt katharsis został zastąpiony zwykłym happy endem gdzie wszyscy tańczą i śpiewają.
Największym z wielu grzechów głównych w mojej opinii jest odebranie Kosibie wiary w swoje umiejętności. Genialnego chirurga prawie zawsze utożsamia się z samym Bogiem, tak było w hitowym "Dr House" czy też - nomen omen - rodzimym filmie "Bogowie". Kosiba według Hoffmana jest początkowo skromny, niepozorny, by w miarę wypadków zaprezentować pełnię swego kunsztu chirurgicznego, ale jednego nie można mu zaprzeczyć od początku - pewności w swoje umiejętności pomimo amnezji, cechy najważniejszej u chirurga. U Netfliksa mamy natomiast chirurga amatora, postać skrajnie niespójną, sprzeczną. Z jednej strony Kosiba dokonuje cudów operując w wiejskiej chacie, by za chwilę jechać z trwogą do Dobranieckiego prosząc na kolanach o bliżej nieokreśloną pomoc. Pamięć można stracić, ale instynkt chirurga będący żelazną kanwą całej historii nagle wyparował i w sumie Antoni nie wie czy operację wykonał prawidłowo?