Braki w tym filmie są tak wielkie, że nawet świetna rola Lichoty go nie uratuje.
Film bez uczuć, napięcia i budowania nastroju. W sam raz do obejrzenia na raz i później zostaje żal, że nie da się tego odzobaczyć. Znachor z Bińczyckim dalej pozostaje (i na całe szczęście) arcydziełem. Słynna scena gdzie P. Fronczeski wypowiada słynne słowa "Wysoki sądzie to jest profesor Rafał WILCZUR" zapada głęboko w pamięci i wzrusza do dziś.
Więc pytanie - po co poprawiać ideały?
"Słynna scena gdzie P. Fronczeski wypowiada słynne słowa "Wysoki sądzie to jest profesor Rafał WILCZUR" NIGDY nie miała miejsca.... w oryginalnej historii :))))