"Nie jestem aktorem serialowym" - wywiad z A. Żmijewskim

autor: /
https://www.filmweb.pl/news/%22Nie+jestem+aktorem+serialowym%22+-+wywiad+z+A.+%C5%BBmijewskim-18193
FilmWeb: Scenariusz "Ławeczki" powstał na podstawie popularnej sztuki Aleksandra Gelmana, której brawurowa inscenizacja w reżyserii Macieja Wojtyszki z Joanną Żółkowską i Januszem Gajosem w rolach głównych, uważana jest za jedną z najlepszych spektakli w historii Teatru Telewizji.
Czy przygotowując się do roli w filmie Macieja Żaka inspirował się Pan rolą Janusza Gajosa? Czy w ogóle fakt, że będzie Pan porównywany do Gajosa ułatwiał, czy utrudniał Panu pracę?
Artur Żmijewski: Muszę przyznać, że świadomość roli Janusza Gajosa w ogóle mi nie ciążyła. Po prostu od samego początku założyłem sobie, iż nie będę się na niej wzorował. Znam ją oczywiście, bowiem kilkakrotnie oglądałem spektakl, ale tym bardziej chciałem się od niej odciąć.
Już na samym początku, kiedy zastanawiałem się nad postacią Piotra, nad tym, z której strony go ugryźć, postanowiłem, że nie będę się kreacją Gajosa sugerował. Z tego też powodu nie oglądałem sztuki Wojtyszki już na długo przed rozpoczęciem zdjęć.
Przyznam szczerze, że to dopiero dziennikarz uświadomili mi, iż mogę niejako "rywalizować" z Januszem Gajosem. Ja w ogóle o tym nie myślałem.

FilmWeb: Jak w takim razie przygotowywał się Pan do roli?
Artur Żmijewski: Najprostszym sposobem jest popracowanie trochę nad tekstem i zrozumienie jakim on jest w sensie werbalnym. Potem dopiero szuka się tego, co można między wierszami zawrzeć.
Tworząc postać Piotra opierałem się na własnych wyobrażeniach i przemyśleniach. Chciałem, żeby był to bohater przede wszystkim prawdziwy.

FilmWeb: Zdjęcia do "Ławeczki" zostały nakręcono w rekordowo krótkim czasie. Czy było łatwo?
Artur Żmijewski: Nie było łatwo, było piekielnie trudno. Wymagało to od nas maksymalnej koncentracji i doskonałej organizacji. Gdybyśmy wcześniej nie odbyli kilku prób i nie uzgodnili jaki film, w jaki sposób chcemy nakręcić i jakie postaci chcemy zagrać to nigdy by nam się to nie udało.
Zanim rozpoczęliśmy zdjęcie spotkaliśmy się kilka razy w Warszawie, gdzie omówiliśmy wszystkie szczegóły. Później, już po przyjeździe do Szczecina, zwyczajnie sprzyjały nam okoliczności. Przez te kilkanaście dni nad morzem praktycznie się ze sobą nie rozstawaliśmy. Nie dość, że spędzaliśmy sporo czasu na planie to jeszcze mieszkaliśmy w jednym hotelu zatem pod koniec każdego dnia spotykaliśmy się przy kolacji i omawialiśmy plan zadań na dzień następny.

FilmWeb: Czy zdarzało się Wam improwizować na planie? Sceny wesela, podczas których na statku przebywa kilkadziesiąt osób na pewno obfitowały w tego rodzaju okazje.
Artur Żmijewski: Nie, nie robiliśmy czegoś takiego. Niewielki budżet i bardzo krótki czas zdjęć zmusiły nas do tego, żeby działać zgodnie z założonym wcześniej planem. Nie było mowy o żadnych improwizacjach.

FilmWeb: Jak ocenia Pan bohatera, w którego rolę się wciela? Jest to bowiem postać, która może podzielić publiczność. Z osób, które widziały film część uznała Piotra za sympatycznego, ale byli i tacy, których do siebie zniechęcił.
Artur Żmijewski: Moim zdaniem Piotr nie jest typowym czarnym charakterem, który z definicji musi i chce czynić zło. To człowiek "przeciągnięty" przez życie, pełen bolesnych doświadczeń, który swoje niepowodzenia w życiu osobistym rekompensuje częstymi miłostkami.
Nie ma ludzi idealnych. Każdy z nas ma swoje wady i lęki. Bardzo często sami - podobnie jak Piotr - szukamy jakiegoś wyjścia awaryjnego pozwalającego na uniknięcie własnych zobowiązań.
Dla mnie Piotr jest przede wszystkim człowiekiem niepewnym siebie, pogubionym. Sam o sobie wielu rzeczy nie wie. Usiłuje się ich dowiedzieć, ale jednocześnie tak bardzo boi się tego, co może odkryć, że odwleka tę konfrontację w nieskończoność. Nie odróżnia już fikcji od prawdy. Uwierzył, że można oprzeć swoje życie na kłamstwie i teraz nie potrafi się z tego wyplątać. To w gruncie rzeczy postać bardzo nieszczęśliwa, która powinna wzbudzać nie niechęć, a współczucie.
Dla mnie z tej sytuacji płynie bardzo prosty morał. Im mniej kłamstwa w naszym życiu a więcej szczerości, tym żyć nam się będzie łatwiej.

FilmWeb: Wspomniał Pan, że tak szybka realizacja zdjęć nie byłaby możliwa, gdybyście Państwo wcześniej nie uzgodnili jaki film chcecie zrobić. Jaka zatem miała być "Ławeczka"? Dowcipną opowieścią o miłości, czy też może gorzką historią o rozczarowaniu i kłamstwie?
Artur Żmijewski: Chcieliśmy zrobić przede wszystkim film prawdziwy, opowiadający o kawałku życia i odpowiedni dla każdego widza, który chce przyjść do kina i obejrzeć historię, która naprawdę może się wydarzyć.
Dla mnie osobiście "Ławeczka" to historia o kłamstwie i o jego niszczycielskiej sile. To film o dwojgu skrajnie różnych ludzi, którzy dążą do tego samego - do porozumienia. "Ławeczkę" kręciliśmy z myślą o widzach, którzy nie boją się stawiania pytań. Czy Piotr i Kasia mogą się zejść? Czy tego chcą? Czy w ogóle możliwe jest między nimi porozumienie? Mam nadzieję, że film ten skłoni publiczność do zastanowienia się nad tymi pytaniami.

FilmWeb: Jest pan aktorem, który od kilku lat cieszy się ogromną popularnością miedzy innymi dzięki udziałowi w serialu "Na dobre i na złe". Już na konferencji prasowej byliśmy świadkami, iż dla wielu osób Pan po prostu jest doktorem Burskim. Czy świadomość tego, że większości widzów kojarzy się Pan z tą właśnie rolą nie ciąży Panu, nie przeszkadza?
Artur Żmijewski: Zacznijmy od tego, że ja nie traktuję swojej kariery - co usiłują wmówić mi niektórzy dziennikarze - jako kariery serialowej. Niektórzy dziennikarze podczas rozmów ze mną czynili z tego wręcz zarzut, jednak ja nie usiłuję nawet z nimi polemizować gdyż nie jestem aktorem, który zawdzięcza swoją popularność i karierę tylko i wyłącznie serialowi.
Nigdy o sobie nie mówiłem i nie myślałem jako o aktorze serialowym. Żałuję tylko, że pisząc o mnie dziennikarze często zapominają wspomnieć, że od wielu lat jestem etatowym aktorem Teatru Narodowego. Teatr jest moim pierwszym miejscem pracy i tam spędzam najwięcej czasu, z teatrem związałem się zresztą dużo wcześniej zanim zostałem zaangażowany do serialu. Jestem aktorem. Gram różne role, ale też w różnych mediach.

FilmWeb: Czyli jednak przeszkadza Panu...
Artur Żmijewski: Nie przeszkadza, może co najwyżej niekiedy męczy albo irytuje. To wizerunek, który kreuje się w głowach ludzi obserwujących naszą pracę, ale znających jej efekty tylko z mediów najszerzej dostępnych. Nikomu z tych osób na ogół nie przychodzi do głowy, że serial to zaledwie część mojej zawodowej aktywności.
Nie mam natomiast wpływu na to, że ludzie, którzy oglądają nas co tydzień traktują nas jak domowników. W końcu już od kilku lat ponad 10 milionów widzów co tydzień ogląda mnie, moich kolegów i koleżanki w "Na dobre i na złe". Zrozumiałym jest więc, iż dla części z nich stajemy się już nie aktorami, ale bohaterami, których odtwarzamy. Mam tego świadomość, ale nie ciąży mi to. Nie dostaję również z tego powodu zawrotów głowy. Staram się zachować spokój i koncentrować się na swojej pracy, której mam naprawdę wiele i to nie tylko w serialu.

FilmWeb: Jednak popularność jaką zdobył Pan dzięki roli w serialu już dawno wykroczyła poza ramy telewizyjnego ekranu. Oprócz Telekamery w zeszłym roku został Pan po raz pierwszy uznany przez czytelników magazynu Viva za najprzystojniejszego Polaka. Co Pan sądzi o tego typu nagrodach?
Artur Żmijewski: Nigdy nie startowałem do tytułu Mistera Universum, nigdy nie było to też moim marzeniem. Nie mam niestety stosownych wymiarów, jak ubiegający się o ten tytuł i zapewne odpadłbym w przedbiegach.
Na tę nagrodę patrzę przez pryzmat sympatii i popularności jaką cieszę się wśród widzów pamiętając, złożyło się na nią kilka lat mojej pracy. Traktuję ją z pewnym dystansem, ale odbieram ją jako nagrodę za pracę, którą wykonuję bowiem jest ona najlepszym dowodem na to, iż cieszy się ona uznaniem widzów.

FilmWeb: Proszę mi jeszcze powiedzieć kilka słów na temat najbliższych Pana planów zawodowych. Jakiś czas temu pańskie nazwisko pojawiło przy okazji kompletowania obsady serialu "Pl-Boy", ale o projekcie na razie nic się nie mówi.
Artur Żmijewski: I tak to niestety w większości przypadków jest z tymi planami, dlatego też nie lubię o nich mówić. Zapowiada się bowiem jakiś film. Informacje pojawiają się w gazetach i w internecie, a później, w większości przypadków, albo zostaje on opóźniony, albo w ogóle zawieszony.
To czego jestem pewien to tego, że z początkiem sezonu rozpoczynamy próby w Teatrze Narodowym "Ryszarda II", w którym gram jedną z głównych ról.
Co do planów filmowych, to póki one nie są sprecyzowane wolę o nich nie opowiadać.

FilmWeb: Dziękuję bardzo za rozmowę.