Po rewelacyjnej izraelskiej
"Bańce mydlanej", kolejna mocna pozycja w festiwalowym repertuarze.
Nie doczekaliśmy się co prawda nowego filmu twórcy
"Powrotu" Andrieja Zwiagincewa -
"Wygnanie", ale honoru Rosjan dzielnie broni
Aleksei Popogrebsky i jego
"Proste sprawy" Proste w tym filmie jest jednak niewiele. Kto lepiej niż Rosjanie potrafią od banału, przyziemności i smuty dnia codziennego gładko przejść do poważnych pytań moralnych.
"Proste sprawy" opowiadają historię moskiewskiego anestezjologa (Siergiej Puskepalis), właśnie ma mu się urodzić drugie dziecko. W rodzinie, delikatnie mówiąc się nie przelewa. W trojkę gnieżdżą się w ciasnym pokoiku zrujnowanej kamienicy. Szukając dodatkowego zarobku Siergiej trafia do podstarzałego aktora (rewelacyjny
Leonid Bronevoy). Ma mu podawać środki przeciwbólowe, artysta umiera bowiem na raka. Między tymi pozornie skrajnie różnymi bohaterami, wywiązuje się specyficzne porozumienie. Starszy pan składa Siergiejowi intratną finansowo propozycję, w zamian żądając dość poważnej przysługi.
Popogrebsky świetnie oddaje szarość codziennego życia we współczesnej Moskwie. Ciemne kadry, wąskie plany, potęgują atmosferę osaczenia, w jakim znajduje się bohater. Jednocześnie wprowadza do niego cień nadziei, a nawet humoru (publiczność podczas seansu reagowała bardzo żywiołowo). Świetne aktorstwo niesamowicie uwiarygodnia tę historię.
Doceniło to Jury festiwalu w Karlowych Warach nagradzając "Proste sprawy" za najlepszy scenariusz, reżyserię, oraz główną rolę męską.
Aleksei Popogrebsky jest gościem 23 WMFF, a także członkiem Jury Konkursu Międzynarodowego.