Czy "Mój Nikifor" zdobędzie Złote Lwy - czwartek na festiwalu w Gdyni

- / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Czy+%22M%C3%B3j+Nikifor%22+zdob%C4%99dzie+Z%C5%82ote+Lwy+-+czwartek+na+festiwalu+w+Gdyni-18423
Czwarty dzień festiwalu już za nami i wydaje mi się, że już wiem, kto wyjedzie w tym roku z Gdyni z największą ilością laurów. Mowa o "Moim Nikiforze" Krzysztofa Krauzego, który - jak na razie - jest w moim przekonaniu największym wydarzeniem XXIX Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Zacznijmy jednak od początku.

Plakat PręgiDzień rozpocząłem od projekcji debiutanckiego filmu Magdaleny Piekorz "Pręgi" z Janem Fryczem, Michałem Żebrowskim, Agnieszką Grochowską,,Angnieszka Grochowska i Wacławem Adamczykiem w rolach głównych. Obraz, do którego scenariusz napisał Wojciech Kuczok jest adaptacją jego głośnej powieści "Gnój", jak również kilku opowiadań opublikowanych w tomie "Opowieści słychane".

Bohaterem filmu jest Wojtuś (Wacław Adamczyk) - młody chłopak wychowywany samotnie przez ojca (Jan Frycz). Jednak owe "wychowanie" ogranicza się ze strony rodzica głównie do bicia syna. Nie potrafi rozmawiać z dzieckiem, nie oferuje mu wsparcia, którego ten potrzebuje, gdyż w szkole również spotyka się z prześladowaniem i ze zinstytucjonalizowaną przemocą. Po kolejnej awanturze Wojtek ucieka z domu.
Kilkadziesiąt lat później poznajemy dorosłego już Wojciecha, który pozornie prowadzi normalne życie, ale w rzeczywistości nie uwolnił się od zła, które - jak twierdzi - odziedziczył po ojcu. Jest samotny, skłócony z sąsiadami i przełożonymi. Jego wybuchowy charakter staje się przyczyną wielu konfliktów również z ludźmi starajacymi się mu pomóc. Pewnego dnia Wojciech poznaje młodą dziewczynę Tanię...

Muszę przyznać, że do czasu obejrzenia "Mojego Nikifora" film Magdaleny Piekorz był moim absolutnym faworytem do Złotych Lwów. Obraz ma ciekawy i poruszający scenariusz, piękne zdjęcia i jest doskonale zagrany. Mam jednak nadzieję, że "Pręgi" wyjadą z Gdyni z jakimiś nagrodami. Na dzień dzisiejszy - moim zdaniem - mają zapewnione wyróżnienie za debiut, być może za rolę drugoplanową dla Jana Frycza i wszystko wskazuje na to, że również nagrodę publiczności Teatru Muzycznego, która obraz nagrodziła trwającymi 5 minut i 22 sekund oklaskami. "Pręgi" oklaskiwano dłużej niż "Mojego Nikifora", którego owacja trwała 4 minuty i 32 sekundy.

"Pręgi" to jeden z tych filmów, które nie tylko dobrze się ogląda, ale które również pozostają w nas na dłużej, skłaniając do przemyśleń i rozważań. Historia Wojciecha i jego skomplikowanych relacji z ojcem, które zaważyły na całym jego życiu, stwarza szerokie pole interpretacji. Film pełen jest wskazówek i tropów, którymi możemy podążać starając się odczytać jedno z wielu jego przesłań. To również piękna opowieść o miłości, uczuciu, które potrafi pokonać zło i ostatecznie przywraca bohatera do "normalnego" życia.
W "Pręgach" zauważyłem tylko jeden "zgrzyt", który - mi osobiście - mocno przeszkadza w tym filmie. Otóż obraz zbyt wyraźnie dzieli się na część opowiadającą o dzieciństwie i traktującą o dorosłości głównego bohatera. Brak między nimi jakiegoś wyraźnego spoiwa. Ponadto w części drugiej razi teatralność niektórych scen. Magdalena Piekorz tłumaczyła to tym, iż film opowiadany jest z perspektywy Wojciecha i on tak właśnie te wydarzenia widział. Niestety, z filmu wyraźnie to nie wynika. Powyższe usterki są jednak bardzo niewielkie i z całą pewnością nie powinny Was zniechęcić do wycieczki do kina.

Jednym z największych atutuów "Pręg" są kreacje aktorskie. Na pierwsze miejsce wysuwa się tutaj Jan Frycz odtwarzajacy rolę sadystycznego ojca. Po raz kolejny Frycz udowodnił, że jest aktorem wybitnym, który potrafi stworzyć wiarygodne kreacje zarówno w komediach, filmach sensacyjnych, czy dramatach obyczajowych. Scena bicia młodego Wojtusia, czy ostatnie spotkanie ojca i syna przed ucieczką dziecka z domu to sekwencje, które robią olbrzymie wrażenie na widzach, na długo pozostając w ich pamięci.
Doskonale wypadł także debiutujący w roli aktora młody Wacław Adamczyk (Wojtruś). Adamczyk jest bardzo prawdziwy w roli dręczonego chłopca. Nie ma w niej nic z udawania, czy przejaskrawienia tak częstego w dziecięcych kreacjach.
Równie dobrze spisują się Michał Żebrowski, którego wreszcie możemy obejrzeć bez kostiumu z epoki i Agnieszka Grochowska, której kariera po nagrodzonej w zeszłym roku w Gdyni "Warszawie" nabrała ostrego tempa. Grochowska jest nie tylko aktorką utaletnowaną, ale i piękną aktorką i mam nadzieję, że często będziemy mogli oglądać ja na dużym ekranie.
Pisząc o "Pręgach" nie mogę nie wspomnieć epizodycznej roli Doroty Kamińskiej odtwarzającej postać matki Tani. Kamińska pojawia się na ekranie zaledwie przez kilka minut, ale w naszej pamięci zostaje na bardzo długo.

Trzymam kciuki za "Pręgi". Wydaje mi się, że ten akurat film jak również wspomniany już "Mój Nikifor", o którym za chwilę, nie mogą wyjechać z Gdyni bez nagród.

"To film o miłości" - mówił na konferencji prasowej autor scenariusza "Pręg" Wojciech Kuczok. "Bohater twierdzi, że odziedziczył po swoim ojcu zło, ale moim zdaniem odziedziczył po nim pewną bezradność, uczuciowy analfabetyzm, z którego leczy go właśnie miłość".
"To co przeżywamy w dzieciństwie determinuje nas na całe życie" - dodaje Magdalena Piekorz. "Wojciech nie jest z gruntu zły, ale odziedziczył po ojcu pewne cechy, które sprawiają, że zachowuje się tak, a nie inaczej".

W samych superlatywach reżyser wypowiadała się o współpracy z młodym Wacławem Adamczykiem. "Znaleźliśmy go podczas castingu i spodobał się nie tylko mnie, ale również całej ekipie" - mówiła Piekorz. "Praca z nim była prawdziwą przyjemnością. Po zakończeniu zdjęć Jan Frycz podziękował mu za 'partnerstwo', co jest moim zdaniem największym komplementem jaki może uysłyszeć aktor".
"Pręgi" są debiutem fabularnym Magdaleny Piekorz, która ma na swoim koncie już kilka udanych dokumentów ("Chicago", "Dziewczyny z Szymanowa"). "Nigdy nie traktowałam dokumentu jako drogi do fabuły" - mówiła na konferencji prasowej reżyser. "Dokument był dla mnie okazją do nauki. Dał mi możliwość nie tylko doskonalenia warsztatu, ale również poznania wielu ludzi, ich problemów, poglądów i spostrzeżeń, dowiedzenia się, czego się boją, czy jak reagują, kiedy ktoś wchodzi na ich terytorium. To są bardzo cenne doświadczenia, które cały czas wykorzystuję w swojej pracy".

"Pręgi" wejdą do kin już 8 października co najmniej na 30 kopiach.

Po debiutanckim obrazie Magdaleny Piekorz przyszedł czas na "Mojego Nikifora", jeden z najbardziej oczekiwanych polskich filmów, którym po kilku latach nieobecności powraca na duży ekran twórca niezapomnianego "Długu" Krzysztof Krauze.
"Mój Nikifor" to opowieść o przyjaźni Mariana Włosińskiego - absolwenta krakowskiej ASP i Nikifora, jednego z najsłynniejszych malarzy prymitywistów, który pozostawił po sobie ponad 40 tysięcy prac. Film rozpoczyna się 15 kwietnia 1960, kiedy w pracowni Włosińskiego przypadkiem pojawia się Nikifor i ze słowami "Tutaj będę malował!" - zaczyna traktować ją jak własną. Początkowo obecność upośledzonego i przygłuchego Nikifora denerwuje z Włosińskiego, ale z czasem malarz staje się opiekunem i najbliższym przyjacielem prymitywisty.

Muszę przyznać, że "Mój Nikifor" podbił moje serce. Historia opowiedziana przez Krauzego oczarowała mnie i wzruszyła, a to ostatnie zdarza się - w moim przypadku - niezwykle rzadko. "Mój Nikifor" to poruszająca a jednocześnie niezwykle ciepła i nie pozbawiona humoru historia o przyjaźni, poświęceniu i miłości. Opieka nad Nikiforem stała się dla Włosińskiego najważniejszym celem życia. Nie zostawił chorego malarza nawet wtedy, gdy odeszła od niego żona, zabierając ze sobą dwie małe córeczki. Nie mógł patrzeć na cierpienie Nikifora, dla którego najważniejszą rzeczą było malowanie. Tworzenie sztuki czystej, nie podyktowanej żadnymi regułami, czy modami. Nikifor malował co chciał i jak chciał, za co został doceniony na całym świecie.

Krauze opowiedział historię Nikifora i Włosińskiego bez żadnych udziwnień. Fabuła toczy się bardzo powoli, a mimo to obraz ogląda się bez znudzenia. Film składa się praktycznie z samych statycznych i długich ujęć, które w przypadku tej opowieści sprawdzają się znakomicie. Na pochwałę zasługują wykonane w technice High Definition zdjęcia Krzysztofa Ptaka oraz ciekawa muzyka Bartłomieja Gliniaka (choć i tak uważam, że nagrodę za muzykę powinien otrzymać w tym roku - jak na razie - Daniel Bloom za "Tulipany").

Zdjęcie z konferencji Mój NikiforRolę Nikifora odtawarza kobieta - wybitna aktorka Krystyna Feldman. Początkowo decyzja Krauzego budziła sporo kontrowersji, ale po obejrzeniu "Mojego Nikifora" nikt chyba nie będzie miał wątpliwości, że żadn inny aktor nie mógł zagrać malarza. Feldman dzięki wspaniałej charakteryzacji wygląda jak Nikifor, a dzięki własnemu talentowi zachowuje się, porusza i mówi jak on. Wydaje mi się, że jest pewnym kandydatem do nagrody na tegorocznym festiwalu. Pytanie tylko w jakiej kategorii? Najlepsza rola męska, czy żeńska? :)
Idąc na film obawiałem się, że gra Krystyny Feldman może przyćmić innych aktorów, ale tak się nie stało. Partnerujący jej Roman Gancarczyk w roli Włosińskiego stowrzył również wspaniałą kreację.

"Mój Nikifor" to jak na razie najlepszy film jaki obejrzałem w oficjalnym konkursie tegorocznego festiwalu. Moim zdaniem to właśnie on dostanie Złote Lwy, choć oczywiście gdyńskie jury już nie raz udowodniło, że potrafi podjąć decyzje kontrowersyjne (zeszłoroczna "Warszawa"), a niekiedy również sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem (nagroda dla Bartosza Obuchowicza za rolę w filmie "Stacja" w kategorii 'najlepszy aktor drugoplanowy').

Zdjęcie z konferencji Mój Nikifor"To film o miłości" - mówił o "Moim Nikiforze" wyraźnie wzruszony Krzysztof Krauze podczas konferencji prasowej. "Włosiński odnajduje w życiu dla innych sens, ale i nowe życie. Nikifor otworzył mu oczy na świat".
"Pracując nad filmem chcieliśmy przekazać widzom, żebyśmy nie czekali aż ktoś nam poprawi nastrój, ale abyśmy sami chcieli to robić. Nie musimy się rozpychać w życiu, nie musimy zadawać cierpienia. TAK rodzi TAK, a NIE rodzi NIE" - kontynuował reżyser. "Wydaje mi się takiego filmu potrzeba nam w dzisiejszych trudnych czasach, w czasach, kiedy najważniejsze wydają się być dla nas dwa zdania - 'to moje" oraz 'ja chcę'".

Krystyna Feldman zapytana o pracę przy filmie powiedziała, że kiedyś już spotkała Nikifora. "Miałam wtedy 7 lub 8 lat i byłam ze swoją mamą w Krynicy. Zobaczyłam wtedy na murku małego, dziwnego człowieczka, który coś tam sprzedawał. Szczerze powiedziawszy, wtedy się go przestraszyłam".
Granie mężczyzny nie było dla aktorki wyzwaniem. "Grałam już kilka ról męskich w teatrze, zatem nie miałam problemu ze zmianą płci. Wyzwaniem było jednak pokazanie Nikifora nie jako mężczyzny, ale jako człowieka. To było trudne i wymagało ode mnie wiele pracy".

"Mój Nikifor" był również wyzwaniem dla reżysera i współautorki scenariusza Joanny Kos (prywatnie jego żony). Wspólnie napisali oni 14 wersji scenariusza i jak twierdzi Joanna Kos skończyło się na tylu, gdyż nie chcieli się rozwieść. "Gdybyśmy napisali jeszcze 6 wersji, a na to się zanosiło, to byśmy się chyba rozstali" - mówiła ze śmiechem. "W pewnym więc momencie powiedziałam dość i skończyło się na 14 wersjach".
"Napisanie scenariusza, który nie jest oparty na mocnym konflikcie jest bardzo trudne" - kontynuował Krzysztof Krauze. "Mieliśmy wiele pomysłów na ten film, spędziliśmy setki godzin na rozmowach z ludźmi, którzy znali Nikifora. To była ciężka praca, ale również wspaniały czas bowiem przez 5 lat w naszym domu codziennie gościł Nikifor".

Czwarty, nieco luźniejszy dzień festiwalu, zakończyłem - tradycyjnie już - projekcją kolejnego filmu prezentowanego w ramach konkursu kina niezależnego. "Katatonia" Jacka Nagłowskiego to inspirowana doskonałym komiksemn Wilhelma Sasnala "Życie codzienne w Polsce w latach 1999-2001" opowieść o młodych ludziach, którzy nagle znajdują się na pewnym zakręcie życiowym. Piotr i Anna nie mają pieniędzy, ale nagle wygrywają 40 tys. PLN w audiotele, malarka Anna szykuje się na wyjzad na stupendium do Francji, kiedy otrzymuje telefon, że wyjazd został odwołany a Gośka i Tomek przygotowują do przyjścia na świat ich pierwszego dziecka. Kasa, Kariera i Rodzina - takie są tematy kolejnych części filmu.

"Katatonia" jest bardzo luźną adaptacją komiksu Sasnala - co stało się powodem tego, iż malarz w ogóle nie chciał się podpisać filmem. Losy komiksowych bohateró - Willego i Anki zostały tutaj rozdzielone na kilka różnych osób i znacznie rozbudowane przez scenarzystę i reżysera Jacka Nagłowskiego. Obraz został ponadto uzupełniony o fragmenty sondy ulicznej, w której zaczepieni na ulicy młodzi ludzie opowiadają o swoich planach, ambicjach, celach i wartościach.
"Katatonia" to bardzo prawdziwy i wiarygodny portret współczenych młodych ludzi, którzy muszą borykać się brakiem pracy, niekiedy nie mogą się zrealizować a najczęściej w ogóle odnaleźć w realiach rządzonych przez pieniądz. Z drugiej jednak strony część z nich ucieka od odpowiedzialności i obowiązków. Piotr cały czas opowiada, że szuka pracy, ale kiedy wygrywa konkurs audiotele pierwsze co robi to mówi "jeszcze jeden spokojny rok na szukanie pracy" a później kupuje mercedesa za 9 tys.

Film Jacka Nagłowskiego to w 100% offowa produkcja. Scenografia powstała z elementów przyniesionych przez filmowców, sprzęt uzyskano z wydziału filmoznawstwa UJ, telefon komórkowy od jednej z sieci, a pieniądze na produkcję wyłożyli właściciel fermy kurczaków, producent butów oraz sam reżyser, który na ten cel zadłużył się na kwotę 15 tysięcy złotych. Kiedy filmowano scenę wypadku, którego świadkiem jest Anka, ekipa musiała improwizować. Na trasę Kraków-Kryspinów ściągnięto samochód po kolizji i niestety powstał niewielki korek. Kiedy na miejsce przyjechała policja, zastała autora Patryka Jordanowicza mieszającego właśnie sztuczną krew w słoiku.
Zdjęcie z filmu KatatoniaHistoria powstania "Katatonii" to temat na oddzielny artykuł, albo nawet film. Jednak debiut Nagłowskiego jest dowodem na to, że nawet amatorzy, kiedy tylko mają pomysł i bardzo chcą mogą robić dobre filmy. Polecam.

Czwarty dzień festiwalu już za nami. Z nowych filmów prezentowanych w konkursie oficjalnym czeka na mnie już tylko "W dół kolorowym wzgórzem" Przemysława Wojcieszka oraz kilka produkcji niezależnych, którym w tym roku poświęcam więcej czasu niż filmom "oficjalnym".
Na dzień dzisiejszy do głównej nagrody typuję "Mojego Nikifora" Krzysztofa Krauze oraz "Pręgi" Magdaleny Piekorz. Werdykt jury już jutro.




"Młodości dodaj mi skrzydła" - podsumowanie festiwalu w Gdyni

"Pręgi" zdobywają Złote Lwy, "Mój Nikifor" wielkim przegranym

Nowy film Wojcieszka i szantaż dystrybutora - piątek na festiwalu w Gdyni

Trzeci dzień 29. FPFF

Wtorek na festiwalu w Gdyni

Poniedziałek na festiwalu w Gdyni

Lista filmów konkursowych