Od piątku w polskich kinach możecie oglądać nagrodzony na tegorocznym Planete Doc Review film
"Yes-Meni naprawiają świat". O tytułowych panach zajmujących się walką
z idiotami rządzącymi współczesnym światem pisze w listopadowym numerze "Filmu" Ola Salwa. Tekst trafił właśnie do
czytelni magazynu na Filmwebie.
YES-MENI NAPRAWIAJĄ ŚWIAT
Drodzy Czytelnicy! W imieniu redakcji "Filmu" oraz jego wydawcy pragnę Was poinformować, że – wychodząc naprzeciw Waszym oczekiwaniom – zdecydowaliśmy się zwiększyć objętość każdego numeru do 300 stron, na których znajdziecie dłuższe recenzje filmowe, wywiady z filmowcami, reportaże z planów największych hitów kinowych. A do każdego egzemplarza "Filmu" dołączone za darmo będą dwa dodatki: płyta DVD z wybitnymi dziełami kina światowego oraz książeczka zawierająca wszystkie reklamy, które miały się ukazać w numerze. Miłego czytania! – Ola Salwa
Większość z Was już zapewne się domyśliła, że powyższy komunikat zmyśliłam. A jeśli wcześniej słyszeliście o grupie politycznych aktywistów znanych jako The Yes Men, wiecie również, dlaczego artykuł o nich zaczyna się w ten sposób. Niewtajemniczonym wyjaśniam: Yes Meni często podają się za przedstawicieli wielkich firm jak Dow Chemical, McDonald’s lub organizacji jak WTO (Światowa Organizacja Handlu) i w ich imieniu prowadzą wykłady lub wydają oświadczenia. Ich tematem są albo niespodziewanie hojne posunięcia korporacji, albo drastyczne i szokujące nowe rozwiązania. Te ostatnie pozornie wpisują się w politykę firm, dla których kluczowymi słowami są: zysk, optymalizacja, kalkulacja.
Szybko jednak wychodzi na jaw, że prezentowana idea – jak recykling odchodów ludzkich i robienie z niego żywności, procedura służąca do obliczania, ilu pracowników może zginąć w trakcie wdrażania nowych technologii, czy wykorzystywanie szczątków zmarłych do produkowania energii – jest szokująca i makabryczna. Ale i tak najbardziej wstrząsające są reakcje zebranej na wykładzie publiczności: od lekkiego znudzenia przez entuzjazm po wkurzenie, gdy mistyfikacja wychodzi na jaw.
Film
"Yes-Meni naprawiają świat" dokumentuje kilka takich numerów, jakie grupa wykręciła bogatym i uprzywilejowanym. Przy czym ich działalność, choć wygląda na żart, jest całkiem poważna i ma ambitny, szczytny cel – piętnować chciwość wielkich firm i uświadomić społeczeństwo, że nie musi tego akceptować. Dwa pojęcia są kluczowe dla działalności Yes Menów: "hoax", czyli mistyfikacja, oraz "culture jamming" tłumaczone jako "prowokacje kulturowe". W tym przypadku ta ostatnia polega na próbie zmiany wizerunku znanej firmy. Po wykładzie rzekomego przedstawiciela McDonald’s, który sugeruje robienie hamburgerów z kupy, inaczej spojrzymy na zestaw Happy Meal (ten akurat "hoax" został udokumentowany w poprzednim filmie grupy, zatytułowanym po prostu "Yes Men").
Jedną z bardziej głośnych akcji grupy jest też fabrykacja wydania "The New York Timesa", który między innymi ogłasza koniec wojny w Iraku i inne – wyłącznie zaskakująco dobre wiadomości. W ten sposób jej członkowie pokazali pozytywną wizję świata oraz swoje oczekiwania wobec rządu USA z nowo wybranym prezydentem Obamą na czele.
Yes Meni przypominają trochę skrzyżowanie Borata z Michaelem Moore’em. Z pierwszym łączy ich dostarczanie swoim ofiarom ekskremalnego, przepraszam, ekstremalnego szoku, z drugim mają wspólne poglądy, w tym mocną niechęć do byłego prezydenta USA i jego administracji. Upraszczając, wszyscy oni mają też wspólny cel: uświadomić społeczeństwu hipokryzję rządzących i/lub społeczeństwa, a Yes Meni kładą szczególny nacisk na szkodliwe skutki neoliberalnych porządków.
Idee, które prezentują podczas swoich mistyfikacji, tylko pozornie są wzięte z kosmosu. Większość z nich to wyolbrzymione, zradykalizowane wersje istniejących rozwiązań: skoro wielkie firmy mają procedury obliczania finansowego ryzyka danej inwestycji, to czemu nie stworzyć takiej, która obliczyłaby potencjalne straty w ludziach? Yes Meni dali swojemu pomysłowi nawet nazwę, a jakże, mocno ironiczną – "Akceptowalne ryzyko", i zaprezentowali go pod szyldem giganta przemysłu chemicznego, czyli firmy Dow.
Z kolei nazwa samej grupy przywodzi na myśl zespół superbohaterów ratujących świat przed zagładą. I jest w tym porównaniu sporo racji. Tożsamość Yes Menów pozostaje ukryta (znamy nazwiska i twarze zaledwie kilku z nich), podobnie jak ich pochodzenie. Za dnia wykonują normalną pracę, na przykład nauczycieli akademickich, po godzinach zaś – w przebraniu przedstawicieli wielkich firm próbują zmienić świat. Przy czym ich bronią nie jest nadludzka siła, ale ponadprzeciętna kreatywność oraz znajomość globalnych procesów ekonomicznych. I wynikających z nich nieraz fatalnych skutków dla mniej uprzywilejowanych.
Przykład? Yes Meni biorą na warsztat firmę Dow Chemicals, zakładają jej fałszywą stronę internetową jako przynętę i czekają. Po jakimś czasie kontaktuje się z nimi stacja BBC, prosi o komentarz na temat wycieku substancji chemicznych w indyjskim mieście Bhopal, w wyniku którego zmarło kilka tysięcy ludzi, a znacznie więcej doznało poważnego uszczerbku na zdrowiu. Od zdarzenia minęło 20 lat, a do tej pory wchodząca w skład Dow firma Union Carboxide, czyli właściciel toksycznej fabryki, wypłaciła ofiarom ledwie symboliczną kwotę rekompensaty. Andy, jeden z Yes Menów przybiera imię Jude Finisterra (w końcu święty Juda to patron spraw beznadziejnych) i w studiu BBC jako rzecznik Dow oświadcza, że firma przeznaczyła 12 miliardów dolarów na pomoc Bhopalowi.
Mistyfikacja wychodzi na jaw po niespełna godzinie, ale w tym czasie wartość akcji korporacji na giełdach spada o dwa miliardy, bo udziałowcy ani myślą fundować "prezenty" jakimś Hindusom, a media przez chwilę żyją bezprecedensowo etycznym posunięciem Dow. I co najważniejsze – miliony ludzi dowiadują się, że na mapie świata istnieje miasteczko Bhopal, a jego mieszkańcy wciąż wymagają pomocy.
Bo uświadamianie społeczeństwu, co jest nie tak z amerykańskim systemem i drapieżnym kapitalizmem, to chyba najważniejszy cel działania Yes Menów. Chcą oni edukować zwykłych obywateli, a przede wszystkim tych pracujących w dużych firmach. "Wielu z nich, niezależnie od wykształcenia, łatwo pada ofiarą korporacyjnych przełożonych. Gdy przedstawia się im decyzję, akceptują ją bezrefleksyjnie – tak Yes Meni opisują działanie Homo corporatus na swojej stronie. – Dlatego tak ważne jest, aby to obywatele decydowali, które posunięcia firmy są, a które nie są do przyjęcia. W tej kwestii nie jest możliwe poleganie wyłącznie na inteligentach, aby odsiewali dobre od złego. Doktoranci nie mogą być nieustannie na czatach, wyczekując faszystów lub morderców".
Działania Yes Menów to egzamin z samodzielnego myślenia, który, niestety, większość uczestników – co widać na filmie – oblewa. Wyjątkiem jest grupa studentów słuchająca wykładu rzekomego przedstawiciela McDonald’s. Zaraz po rozpoczęciu prezetancji zaczęli gwizdać i buczeć. To tylko dowód na to, że konformizm i bezrefleksyjność pracowników korporacji to rzecz nabyta, a więc modyfikowalna. Yes Meni nie łudzą się, że ich mistyfikacje zmienią politykę wielkich firm. Wierzą za to, że świadome i wyedukowane społeczeństwo nie będzie im pozwalało na drastyczne posunięcia. Mimo poważnego tematu film
"Yes-Meni naprawiają świat" jest śmieszny, ale przecież nie od dziś wiadomo, że najskuteczniej uczymy się przez zabawę. Szkoda tylko, że tak naprawdę rozbawia nas tu ludzka głupota i chciwość.
Ola Salwa