DKF-y wciąż potrzebne

Gazeta Wyborcza /
https://www.filmweb.pl/news/DKF-y+wci%C4%85%C5%BC+potrzebne-29209
Odradza się ruch Dyskusyjnych Klubów Filmowych i wraca czas społecznej dyskusji.

W sobotę w warszawskim kinie Muranów fetowano 50-lecie powstania Polskiej Federacji Klubów Filmowych. - Czy mają one za sobą już tylko 50-letnią chwalebną przeszłość? Będą nam wciąż potrzebne - mówił Andrzej Wajda do działaczy z DKF-ów z całej Polski.

- Polskie kino siłą rzeczy zmierza w stronę komercji i zabiega o dużą widownię. Ale kluby filmowe wychowują inną widownię. Taką, której film służy do zadawania pytań, kim jesteśmy, dokąd idziemy. To właśnie ta nieliczna elitarna widownia decyduje, który film przejdzie do historii. Przyszłość kina leży w filmach trudnych, a nie takich, o których zapomina się zaraz po seansie. Potrzebna jest więc grupa widzów, która tworzy opinię. DKF-y były siedliskiem polskiej inteligencji, tak dzisiaj postponowanej, nazywanej łże-elitą. Są dziś tacy, co łżą, ale nie są elitą - mówił z goryczą Wajda. - Kluby filmowe w czasach Zbyszka Cybulskiego były szkołą nowoczesnego patriotyzmu. Nie tego, który poprzestaje na narodowej tromtadracji. To była szkoła tolerancji. Publiczność dekaefowska była otwarta na wszelką inność. Kto zaprzeczy, że te cechy w obecnym ustroju są nam znów potrzebne? - mówił Wajda.

Pierwsze kluby filmowe powstały w 1955 r. na fali politycznej odwilży. Były przeniesieniem na grunt polski wzorów francuskich. Tworzyli je 20-latkowie, studenci, dla których kino było oknem na świat, w czasach, kiedy w repertuarze dominowały propagandowe filmy radzieckie. Kluby były forpocztą wielkiego ruchu społecznego, szkołą samorządności. W 1956 r. powstała Federacja DKF-ów. Za jej sprawą Polska miała przez dziesiątki lat - mimo cenzuralnych ograniczeń - jeden z najlepszych repertuarów filmowych w Europie. - Decydowali o nim nie politrucy, ale kinomani - mówił krytyk filmowy Jerzy Płażewski.

Jeden z założycieli federacji Jan Budkiewicz przypomniał patronów ruchu dekaefowskiego, którzy przyczyniły się do wielkiego skoku, jakiego dokonało polskie kino połowy lat 50.: Antoniego Bohdziewicza, Jerzego Toeplitza, Aleksandra Jackiewicza i Bolesława Michałka. W szkole dekaefowskiej wyrastały gwiazdy ówczesnej krytyki: Konrad Eberhardt, Rafał Marszałek czy Janusz Gazda.

Daniel Szczechura, późniejszy mistrz animacji, wówczas związany z teatrem STS, zakładał pierwszy warszawski klub Po Prostu w Pałacu Kultury. Na pierwszą projekcję wybrano "Dyktatora" Charlie Chaplina, a prelekcję wygłaszał Krzysztof Teodor Toeplitz. W gdańskim Żaku - wspomina Lucjan Bokiniec - pierwszą prelekcję w kinie Zetempowiec przed filmem "Cud w Mediolanie" miał Bogumił Kobiela. Urzędnik wydający zgodę na założenie klubu pytał: "A o czym wy będziecie dyskutować? Chcę to mieć na piśmie". - Nie umieliśmy wtedy w ogóle dyskutować. No bo z kim? - śmieje się Daniel Szczechura. - W czasach stalinowskich nie istniało coś takiego, jak wolna wymiana poglądów.

W Muranowie rozdawano dyplomy założycielom najstarszych i najmłodszych klubów. Odebrał go m.in. założyciel słynnego warszawskiego Kwantu mieszkający dziś w Niemczech Andrzej Słowicki oraz jego syn Patryk prowadzący dziś DKF socjologów Pod Spodem. Uroczystość, pozbawiona celebry, utrzymana w charakterystycznym dekaefowskim stylu, nie była tylko spotkaniem kombatantów. DKF-y będą wspierane przez Polski Instytut Sztuki Filmowej - zapewniła jego szefowa Agnieszka Odorowicz. List ministra kultury Kazimierza M. Ujazdowskiego również nie pozostawiał co do tego wątpliwości.

Kluby istnieją. Wraca czas gorących światopoglądowych dyskusji, krytycznego spojrzenia na siebie samych. Nagrodę Dyskusyjnych Klubów Filmowych - figurkę Don Kichota dla autora najlepszego filmu ostatnich lat - odebrał reżyser Marek Koterski za "Dzień świra".

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones