Era Nowe Horyzonty: Kolejne mocne pozycje w Konkursie

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Era+Nowe+Horyzonty%3A+Kolejne+mocne+pozycje+w+Konkursie-36388
Wczoraj w konkursie głównym festiwalu pokazano dwa filmy, których pominąć nie wolno, a przynajmniej nie warto.

"Zdarzyło się przed chwilą", austriacki niby-dokument Anji Salomonowicz, podejmujący problem handlu kobietami. Handlu odbywającego się nie w krajach Trzeciego Świata, ale całkiem niedaleko, w nudnej i mieszczańskiej Austrii. Czyli kolejny film interwencyjny mający wywołać słuszne oburzenie w słusznej sprawie?

Nic z tych rzeczy. Salomonowicz dokonuje ciekawego zabiegu formalnego - prawdziwe historie sprzedanych kobiet opowiadają zupełnie inni ludzie, przedstawiciele sytej i zadowolonej z siebie klasy średniej. Właściciel nocnego klubu, zalatana bizneswoman, gospodyni domowa, celnik graniczny, taksówkarz - przez 80 minut beznamiętnie recytują wstrząsające historie kobiet zmuszanych do prostytucji, nieludzkiej pracy za głodowe stawki, a przede wszystkim muszących znosić poniżające ubezwłasnowolnienie.

Narratorzy opowiadając, nie przerywają codziennych czynności związanych z ich stabilną (w przeciwieństwie do bohaterek opowiadanych historii) egzystencją. Ten kontrast robi wrażenie, sprawia, że "Zdarzyło się przed chwilą" nie spływa po nas pół godziny po zakończeniu seansu. Salomonowicz stosuje długie ujęcia wygrywając napięcie do końca. Spokojnie kadruje nocne miasto wiedząc, że jego duszny, stroboskopowy rytm lepiej odda osaczenie i przerażenie bohaterek, niż najlepsza nawet inscenizacja.

Przejrzystą i oszczędną formę stosuje także holenderka Nanouk Lepold w rewelacyjnym "Wolfsbergen". Historia rodzinna ze śmiercią w tle, jednak paradoksalnie, perspektywa nieuchronnego odejścia, staje się, przynajmniej dla części bohaterów, początkiem nowego życia.

Skłócony z rodziną ojciec, po latach milczenia wysyła do krewnych list, w którym zapowiada, iż niebawem się zabije. Informacja nie robi początkowo wrażenia na nikim z wyjątkiem młodszej córki (jako jedyna nie otrzymała listu, więc czuje się odrzucona). Zapowiedź rychłej śmierci ojca zaczyna jednak wpływać na życie bohaterów, w obliczu nieuchronnego, zmusza ich do zrzucenia masek i stanięcia twarzą w twarz ze swoim dotychczasowym życiem.

Zięć Konrada po latach udawania, z bólem zauważa, że jego związek wypalił się dawno temu, to co kiedyś było miłością, zamieniło się w teatr rytualnych gestów. Starsza wnuczka odkrywa romans mężą z jej własną siostrą, sama jednak nie potrafi zerwać ze swoim ex. Odsłaniają się wszystkie dziwne układy
i skrywane emocje.

Nanouk Leopold pokazuje ten dramat z potwornym wręcz chłodem i dystansem, ale może właśnie dlatego uderza tak celnie, obnażając hipokryzję i marazm holenderskiego mieszczaństwa. Rodzaj filmowego studium, gdzie dialogi zamykają się zazwyczaj w jednozdaniowych ripostach. To co ważne nie zostaje wypowiedziane, ale bohaterowie zdają sobie sprawę, że konfrontacji nie da się uniknąć.

Jest w tym filmie piękna scena. Zięć czule obmywa zwłoki Konrada, czemu czule przygląda się siedząca na łóżku mała dziewczynka. W oknie stoi matka prasująca białą koszulę dla nieboszczyka - śmierć i związany z nią rytuał staje się podstawą odbudowy przerwanych dawno rodzinnych więzi. Oswojenie jej pozwala żyć dalej pełnią życia. Prawda brzmiąca szczególnie mocno w czasach, które śmierć wyrugowały z kultury, traktując jako wstydliwe wydarzenie, o którym nie warto pamiętać.