FOTO: Film Gilliama ma nowy plakat, ale nie ma "zombie, superbohaterów i kosmitów"
First Showing / / 22-08-2013 11:08
W sieci zadebiutował nowy plakat do "The Zero Theorem" Terry'ego Gilliama. Tymczasem reżyser ujawnił swoje oświadczenie dotyczące filmu. Przeczytajcie je poniżej.
Gdy kręciłem "Brazil" w 1984 roku, chciałem pokazać świat, w jakim wydawało mi się, że w tamtym czasie żyliśmy. "The Zero Theorem" z kolei opowiada o świecie, w jakim żyjemy teraz. Scenariusz Pata Rushina zaintrygował mnie egzystencjalnymi pomysłami poupychanymi w zabawnej, filozoficznej historii. To pytania w rodzaju: co nadaje sens naszemu życiu, co daje nam radość? Czy możemy być sami w świecie pełnym połączeń i ograniczeń? Czy ktoś ten świat kontroluje, czy to po prostu chaos?
Staraliśmy się zrobić szczery, zabawny, piękny i zaskakujący film, prostą opowieść o skomplikowanym współczesnym człowieku czekającym na zmianę w swoim życiu. O nieuniknionych związkach i tęsknocie za miłością. Film pełen dziwacznych postaci i świetnych ról, zadający mnóstwo pytań bez udzielania oczywistych odpowiedzi. Mam nadzieję, że będzie inny od wszystkiego, co można było ostatnio zobaczyć w kinie. Nie ma tu zombie, zamaskowanych bohaterów albo statków kosmicznych. Szczerze mówiąc, w tej ostatni kwestii mogłem skłamać. Pracując z najniższym budżetem od kilku dekad, byłem zmuszony działać szybko i instynktownie. Rezultaty zaskoczyły nawet mnie. Jestem dumny z tego filmu.
Akcja "The Zero Theorem" ma się rozgrywać w orwellowskim, korporacyjnym świecie, gdzie "ludzkie kamery" służą jako oczy tajemniczego Zarządu. Leth (Christoph Waltz), mieszkający w zniszczonej kaplicy, pracuje nad rozwiązaniem dziwnego twierdzenia. Od czasu do czasu odwiedza go Bainsley, kusząc bohatera wirtualnym seksem. Innym znajomym Letha jest Bob, genialny syn Zarządu, który zachęca go do dalszej pracy. Okazuje się jednak, że te wizyty to zorganizowana przez Zarząd dywersja, mająca na celu powstrzymanie postępów bohatera.
Gdy kręciłem "Brazil" w 1984 roku, chciałem pokazać świat, w jakim wydawało mi się, że w tamtym czasie żyliśmy. "The Zero Theorem" z kolei opowiada o świecie, w jakim żyjemy teraz. Scenariusz Pata Rushina zaintrygował mnie egzystencjalnymi pomysłami poupychanymi w zabawnej, filozoficznej historii. To pytania w rodzaju: co nadaje sens naszemu życiu, co daje nam radość? Czy możemy być sami w świecie pełnym połączeń i ograniczeń? Czy ktoś ten świat kontroluje, czy to po prostu chaos?
Staraliśmy się zrobić szczery, zabawny, piękny i zaskakujący film, prostą opowieść o skomplikowanym współczesnym człowieku czekającym na zmianę w swoim życiu. O nieuniknionych związkach i tęsknocie za miłością. Film pełen dziwacznych postaci i świetnych ról, zadający mnóstwo pytań bez udzielania oczywistych odpowiedzi. Mam nadzieję, że będzie inny od wszystkiego, co można było ostatnio zobaczyć w kinie. Nie ma tu zombie, zamaskowanych bohaterów albo statków kosmicznych. Szczerze mówiąc, w tej ostatni kwestii mogłem skłamać. Pracując z najniższym budżetem od kilku dekad, byłem zmuszony działać szybko i instynktownie. Rezultaty zaskoczyły nawet mnie. Jestem dumny z tego filmu.
Akcja "The Zero Theorem" ma się rozgrywać w orwellowskim, korporacyjnym świecie, gdzie "ludzkie kamery" służą jako oczy tajemniczego Zarządu. Leth (Christoph Waltz), mieszkający w zniszczonej kaplicy, pracuje nad rozwiązaniem dziwnego twierdzenia. Od czasu do czasu odwiedza go Bainsley, kusząc bohatera wirtualnym seksem. Innym znajomym Letha jest Bob, genialny syn Zarządu, który zachęca go do dalszej pracy. Okazuje się jednak, że te wizyty to zorganizowana przez Zarząd dywersja, mająca na celu powstrzymanie postępów bohatera.
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
