Harvey Weinstein w końcu odniósł się do pojawiających się wszędzie informacji, jakoby wersja amerykańska
"Bękartów wojny" miała być krótsza od tej zaprezentowanej w Cannes. Przypomnijmy, iż reakcja festiwalowej publiczności daleka była od entuzjazmu, jakiego oczekiwał i
Tarantino, i producenci. Dla
Weinsteina "Bękarty wojny" to bardzo ważny film, może bowiem zdecydować o przyszłości jego borykającej się z finansowymi kłopotami firmy. Stąd informacje o cięciach wydawały się uzasadnione.
Teraz jednak
Weinstein publicznie ogłosił, że żadnych radykalnych cięć w filmie nie będzie. Przyznał, że
Tarantino rzeczywiście pracuje w montażowni, lecz nie chodzi tu o cięcie, a o reorganizację scen. Co więcej,
Weinstein twierdzi, że jest on głównym obrońcą pozostawienia wszystkich scen w końcowej wersji i że to właśnie
Tarantino, pracując nad montażem, jest skłonny niektóre fragmenty pousuwać. Producent zapowiada, że finalna wersja nie będzie krótsza niż 2 godziny i 20 minut.
To jednak nie wszystko, co
Weinstein ma do powiedzenia. Jego zdaniem mamy olbrzymie szanse doczekać się drugiego filmu o Bękartach. Będzie to prequel poświęcony postaciom, które nie załapały się do pierwszego obrazu. Podobno scenariusz jest już w połowie ukończony.