Konfiskata komputera, grzywna, odcięcie od internetu - takich kar dla piratów internetowych domagają się od Ministerstwa Kultury stowarzyszenia twórców i producentów muzyki, filmów i oprogramowania
- Szybko przybywa łączy szerokopasmowych, powstają nowe technologie wymiany plików. Piraci mają nieograniczone możliwości, nielegalnie rozpowszechniają już nawet książki i zdjęcia - przyznaje Jan Bałdyga z Koalicji Antypirackiej i Związku Producentów Audio Video (ZPAV).
Reżyser
Jacek Bromski twierdzi, że problem rozwiązałyby surowe kary dla piratów. Ministerstwo Kultury właśnie przymierza się do tzw. dużej nowelizacji prawa autorskiego.
Plikami w sieci wymienia się nielegalnie co najmniej kilka milionów Polaków. Zdaniem organizacji Childnet International co drugi uczeń w wieku 9-14 lat ściąga muzykę z internetu bez wiedzy opiekunów. Według organizacji branży fonograficznej IFPI na świecie sprzedaż muzyki przez internet i komórki w ub. roku przyniosła 2,9 mld dol. A na każdy legalnie ściągnięty utwór przypada 20 pobranych nielegalnie.
Stowarzyszenie Filmowców Polskich chce karać każdego, kto ściąga nielegalnie filmy czy muzykę z internetu, tak jak złodzieja za kradzież. Ale nie więzieniem. - Domagamy się bezwzględnie grzywien, minimum kilkaset złotych - mówi
Bromski. Za występki dzieci grzywnę płaciliby rodzice.
Bromski sugeruje też czasowe odcięcie od sieci bądź konfiskatę komputera.
W Polsce od kilku miesięcy trwa antypiracka ofensywa. Producenci gier komputerowych Techland i TopWare wynajęli spółkę Kancelaria Prawnicza Obig, która straszy sądem i żąda odszkodowań od internautów wymieniających się w sieci grami (pisaliśmy o tym w czerwcu). Najczęściej od kilkuset złotych do kilku tysięcy. W 2007 r. kilkaset internetowych serwisów wideo dostało od SFP ofertę nie do odrzucenia: podpisujecie umowę i wpłacacie tantiemy albo usuwacie filmy. - Już niedługo mało kto będzie szedł po film do wypożyczalni, przyszłością są internetowe sklepy. Ale sklepy odprowadzające tantiemy - podkreśla
Bromski.
Na razie to tylko wizja, bo w Polsce o legalną muzykę czy filmy w sieci wcale nie tak łatwo. Jeden z najstarszych sklepów z legalną e-muzyką Soho.pl oferuje tylko 10 tys. utworów. Kilkaset tysięcy piosenek mają e-sklepy w dużych portalach czy serwis Iplay.pl, ale jedna piosenka kosztuje nawet 4 zł. Dla porównania - niedostępny w Polsce amerykański iTunes oferuje ponad 6 mln utworów po zaledwie 99 centów za utwór.
Wielu obserwatorów rynku kultury wątpi, czy artyści i koncerny rzeczywiście tracą aż tyle na piractwie, ile wyliczają lobbyści. Są i tacy, którzy uważają, że należy wręcz rozluźnić monopol autorski. - Próby ograniczania dozwolonego użytku to zbrodnia na kulturze - mówi wprost Jarosław Lipszyc, publicysta, poeta, szef fundacji Nowoczesna Polska. - Dziś ludzie nie oglądają biernie telewizji, ale nagrywają utwory, przetwarzają je, remiksują, wrzucają do internetu. To jest ich sposób na uczestnictwo w kulturze i publicznej debacie. A anachroniczne prawo powoduje, że są potem atakowani - przekonuje Lipszyc. - Internet to podstawowe narzędzie pracy i komunikacji. Odcięcie sieci oznacza więc de facto wykluczenie ze społeczeństwa.
Krytycy tego pomysłu podkreślają też, że kara za grzechy jednego z domowników spadałaby na całe rodziny - a to już odpowiedzialność zbiorowa.