Kino objazdowe w Polsce ma się dobrze

Rzeczpospolita /
https://www.filmweb.pl/news/Kino+objazdowe+w+Polsce+ma+si%C4%99+dobrze-30186
Choć w Polsce powstaje coraz więcej multipleksów i komfortowych sal projekcyjnych, wciąż istnieje kino objazdowe. Skalę zjawiska trudno ocenić, bo wiele tego rodzaju ekranów to sezonowe efemerydy

Film dokumentalny "Kino objazdowe" Marcina Sautera (telewizja pokaże go w niedzielę o godzinie 1.05) zdobył prestiżowego, Srebrnego Lajkonika na tegorocznym Krakowskim Festiwalu Filmowym. Zjawisko, o którym opowiada, przechodzi w Polsce kolejne metamorfozy.

- Szukałem pretekstu, by sportretować Polskę - wyjaśnia Marcin Sauter. - Bohaterami filmu są dwaj moi przyjaciele z Bydgoszczy, z którymi wyruszyłem w miesięczną podróż po kraju z zaimprowizowanym na potrzeby naszego projektu kinem objazdowym. Dopiero kiedy ogląda się film na dużym ekranie w plenerze, czuje się magię kina, choć kolory i dźwięk są marne. Wsiedliśmy w starego czerwonego fiata i przemieszczaliśmy się "w ciemno". Plan polegał na zjechaniu całej Polski z północy na południe i ze wschodu na zachód.

Na pokazy najchętniej przychodziły dzieci oraz dorośli pamiętający istniejące w latach 60. i 70. minionego wieku kina objazdowe. Wyświetlane wówczas w zaimprowizowanych salach kinowych filmy były dla wielu jedyną możliwością zetknięcia się z X muzą. Okazuje się jednak, że i dziś, w czasach wielkich multipleksów, nie wszyscy mają prostą drogę do kina.

Opowiada o tym m.in. 33-letni Wojciech Heliński z Kudowy Zdroju, na co dzień animator kultury, który już trzeci sezon jeździ po ziemi kłodzkiej pokazując filmy w małych wsiach.

- Mój przyjazd jest wydarzeniem dla całej wioski - mówi. - Mieszkający w nich ludzie cudowni, szczerzy, są przekonani, że wszyscy o nich zapomnieli. Tam naprawdę nic się nie dzieje - do kina, teatru - daleko. Często nie ma ani biblioteki, ani domu kultury.

Ekipa realizująca dokument "Kino objazdowe" przyjmowana była rozmaicie.

- Wszystko zależało od regionu - wspomina Marcin Sauter, autor filmu. - W jednej z miejscowości na Śląsku dzieciaki próbowały zatrzymać nasz samochód rzucając w niego butelkami. Ledwo uciekliśmy żywi. Ale w wielu innych miejscach mali widzowie byli zachwyceni. Zwłaszcza w ośrodkach wypoczynkowych, na polach namiotowych oblegali nas po pokazach. Lubili oglądać mechanizm mojego projektora, który jest już trochę eksponatem muzealnym. W sumie podróż była naprawdę wyjątkowa, poznaliśmy też wielu świetnych ludzi.

Objazd po ponad dwudziestu miejscowościach Wojciech Heliński z Kudowy traktuje jako hobby.

- Czuję się naprawdę potrzebny - mówi. - Kiedy zamierzam gdzieś pojechać, dzwonię, najczęściej do miejscowego sklepu. To działa lepiej niż plakaty reklamowe. Nieraz sami mieszkańcy zgłaszają się do mnie pytając, kiedy znowu ich odwiedzę. Nie mam samochodu, ale jest wielu życzliwych, którzy pomagają przewieźć sprzęt, zawiesić ekran. Przychodzi cała wioska, każdy ze swoim krzesłem - i pod kościołem albo świetlicą robimy projekcje. Fajnie, kiedy ludzie wychodzą z domów, żeby się razem spotkać.

Wojciech Heliński najczęściej pokazuje polskie filmy, bo na nie najłatwiej dostać licencję. Za każdym razem zabiera dwa, trzy tytuły, w tym jedną bajkę. "Sami swoi" i inne komedie zawsze się podobają. Za pokazy nie pobiera żadnych opłat, korzysta z własnego sprzętu.

Inną koncepcję działalności ma Ireneusz Krowicki z Prudnika, właściciel Dobrego Kina.

- Działamy pierwszy sezon - wyjaśnia. - Pomysł nie jest odkrywczy, ale koncepcja tak. Dysponujemy nowoczesnym sprzętem - na dmuchaną ramę naciągnięty jest wielki ekran kinowy (20 na 20 metrów), nie ma stalowych elementów, jest bezpiecznie. Nasze kino posiada prawdziwy 35-milimetrowy projektor, jak w profesjonalnym multipleksie. Licencja i sprzęt pochodzi z Niemiec. Zawsze marzyłem o własnym kinie, próbowałem wcześniej robić je sposobem chałupniczym, ale poniosłem fiasko finansowe. Dlatego teraz postanowiłem zastosować profesjonalne metody.

Tradycyjne kino objazdowe jeździło z projekcjami, nie ustalając z góry zapłaty za swój przyjazd. Utrzymanie nowoczesnego, zaawansowanego technicznie kina objazdowego, jakie ma Ireneusz Krowicki, jest znacznie droższe. Dlatego to ostatnie trzeba wynająć i zamówić.

- Działamy głównie w weekendy - mówi Ireneusz Krowicki. - Ograniczają nas tylko warunki techniczne. Możemy jednak grać także i na boisku szkolnym, tak jak ostatnio w Horyńcu Zdroju na Podkarpaciu lub w centrum Cieszyna na festiwalu Wakacyjne Kadry, czy u stóp zamku w Olsztynie.

I w tym przypadku żelazny repertuar stanowią polskie komedie, ostatnio "Hi Way", "Francuski numer", "Tylko mnie kochaj".

- Tę ostatnią obejrzało na jednym pokazie w Lubaczowie aż 1500 osób, mimo że nie był to film premierowy - mówi właściciel Dobrego Kina.

Wszyscy trzej rozmówcy podkreślają, że kino objazdowe jest realizacją ich dziecięcych marzeń. Widać z tego, że ta forma obcowania z kulturą ma szansę na odrodzenie za sprawą zapaleńców. Nawet jeśli pozostanie ono zjawiskiem niszowym - nie przestanie być potrzebne.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones