Kristoff Leue opowiada o swojej animacji "ZOOks"

Informacja nadesłana
https://www.filmweb.pl/news/Kristoff+Leue+opowiada+o+swojej+animacji+%22ZOOks%22-131134
"ZOOks" w selekcji 36. Międzynarodowego Festiwalu Filmów Młodego Widza Ale Kino!

Kristoff Leue

Marek S. Bochniarz: Wspaniale, że mogę z Tobą porozmawiać. Bardzo zaskoczyło mnie, że Wasz niesamowity "ZOOks", który był zdecydowanie jedną z najciekawszych produkcji z tegorocznego Bucheon International Fantastic Film Festival, będzie nareszcie można zobaczyć w Polsce.

Kristoff Leue: Tak, mnie też bardzo to cieszy.

Czy to Twoja pierwsza animacja?

Tak, to moja pierwsza pełnometrażowa animacja.

Czy był to też pierwszy film, który zrobiłeś razem z Dimitrim?

Tak, choć wcześniej pracowaliśmy razem przy różnych serialach telewizyjnych, był to nasz pierwszy film.

W jaki sposób wpadliście na pomysł, aby zrobić tak ekscentryczny film?

To oczywiście dość długa historia. Wraz z bratem byliśmy zafascynowani... po pierwsze magią zoo jako miejsca, związanej z nim romantycznej konstrukcji, a także magią postaci określanej mianem l'enfant sauvage, bohaterem w rodzaju Mowgliego, który w naszym filmie przybiera postać Wolfa. To dziecko, które dorasta w lesie z daleka od cywilizacji. Zafascynowało nas podobieństwo tych dwóch konstruktów – i z tego powodu zaczęliśmy pisać scenariusz.

Dlaczego zdecydowaliście się opowiedzieć tę historię w formie filmu animowanego?

Chcieliśmy stworzyć rzeczywistość, która jest różna od tej, jaką znamy. Oczywiście bohaterowie są ludźmi, a świat, w którym żyją, jest miastem. Ale aby stworzyć miasto pozbawione natury, quasi-futurystyczne, ma się o wiele więcej wolności, jeśli można je zaprojektować, narysować. Byłoby zbyt wiele takich ograniczeń, gdybyśmy chcieli zrobić film żywej akcji.

W animacji mogliśmy zrobić znacznie więcej. Weźmy na przykład scenę katastrofy helikoptera: nigdy nie mielibyśmy budżetu, który pozwoliłby na rozbicie helikoptera. W animacji można ją wymyślić i po prostu narysować.

A dlaczego wybraliście w takim razie rotoscoping? To technika, z którą związana jest bardzo długa lista porażek – filmów, jakie zwyczajnie nie wyszły. "ZOOks" mógłby być jednak przykładem, że da się z jej pomocą zrobić dobrą animację. Bo w tej technice podstawą jest rejestracja wideo, ale po jej przetworzeniu powstaje coś, co nie jest naturalne...

Dla mnie rotoscope to jednak bardziej technika graficzna niż animacyjna. Proces, który wykorzystaliśmy, był tak naprawdę animacją 2D. Oczywiście najpierw nakręciliśmy postacie, ale były to jedynie inspiracje dla animatorów. Aktorzy byli tylko punktem odniesienia, a nie podstawą dla kadrów. Animatorzy nie ograniczyli się tylko do zaadaptowania obrazów. Byliśmy co do tego bardzo stanowczy, bo jeśli jedynie przetworzysz obrazy, to otrzymasz naprawdę gówniany film. Jeśli poszukamy "rotoscope" na Youtubie, to znajdziemy tam, no cóż niezbyt ładne animacje.


Czy trudno było zrobić tak pełen rozmachu film w Belgii?

Tak. Bardzo trudno było zdobyć finansowanie. Oczywiście, aby stworzyć taką "linię produkcyjną" trzeba wiele włożyć w development. Nie da się wykorzystać tego, co istnieje. Trzeba wszystko rozwijać i badać samodzielnie. Był to bardzo wymagający projekt.

Jak sam zresztą wspomniałeś na początku naszej rozmowy – uważam, że to bardzo oryginalny, unikalny film. Nie ma zbyt wielu takich obrazów, jak "ZOOks". Dlatego tak bardzo cieszy mnie młoda publiczność, która jest otwarta na odmienny styl naszego filmu. Młodzi widzowie nie są jeszcze tak bardzo uformowani, że chcą tylko konkretnych rzeczy – nadal szukają tego, co jest oryginalne. To wspaniałe.

Użyliście bardzo specyficznej gamy kolorów w filmie. Trochę mogą się kojarzyć ze starymi mediami, lecz zarazem związane są ze zgoła już współczesną estetyką.

Zawarliśmy w nich odniesienia do belgijskiej tradycji komiksowej. Masz rację – są tu odniesienia do historii komiksu XX wieku, ale chcieliśmy dokonać ich aktualizacji i sprawić, aby nabrały bardziej świeżego i współczesnego charakteru. Uważam, że dyrektorzy artystyczni spisali się doskonale, tworząc bardzo pociągający obraz.

Sama historia mogłaby zostać porównana do starych powieści SF z wątkami ekologicznymi, jak "Diuna" Franka Herberta. Czy mieliście w głowie te "oldskulowe" historie, czy bardziej zależało Wam na stworzeniu filmu, dotykającego problemów współczesności?

Myślę, że "ZOOks" bardziej dotyczy obecnego świata. Nie zainspirowała nas żadna konkretna historia czy film. W tym sensie nie jest to hołd złożony czemuś. Staraliśmy się być tak oryginalni, jak to tylko było możliwe, choć umieściliśmy w filmie intertekstualne odniesienia, jak w przypadku każdej opowieści. Nie chcieliśmy jednak robić remake'u, czy adaptować elementów już istniejącej historii.

Czy królestwo, które w filmie odrzuca naturę, jest odniesieniem do Belgii czy innego kraju?

Odzwierciedla raczej współczesny świat Zachodu, a nie konkretny kraj. Myślę, że w wielu naszych miastach toczą się wysiłki związane z integracją i doświadczeniem natury. Dziś ludzie chcą mieć naturę w mieście, ale nawet wówczas jest to natura zamknięta w klatce. Naturze przydziela się też konkretne miejsca przy planowaniu miast.

A natura jest moim zdaniem czymś zupełnie przeciwnym: wolnością i czymś, czego nie da się kontrolować i poddawać rygorom planowania. Obecnie wiele europejskich miast mierzy się z tym problemem – nawet, jeśli mają parki i temu podobne miejsce. Jeśli jednak zamkniesz naturę w parku, to natychmiast staje się to swego rodzaju manifestem.


"ZOOks" został pokazany na Bucheon International Fantastic Film Festival w sekcji "Family Zone". Czy nie uważasz to, że osobliwy kontekst na prezentację tego filmu? Z jednej strony niby wydaje się pasować, ale tytuł sekcji jest też bardzo mylący. Do sekcji trafiło też "Supa Modo" Likariona Wainainy, które jest przecież skrajnie odmienne od Waszego dzieła...

Tak, to prawda. Ale w jakiej kategorii widziałbyś nasz film?

Nie jestem pewien, ale uważam, że choć "ZOOks" jest skierowany do młodej widowni, to jednak trochę starszej, niż w przypadku "Supa Modo".

Tak – myślę, że właściwa widownia lokuje się w przedziale 10-14 lat. To chyba najlepsza grupa docelowa. Jednak uważam, że rodzice tych dziesięcio- czy czternastolatków również znajdą wiele ciekawych rzeczy w "ZOOks".

Czy mógłbyś podzielić się doświadczeniem, jak dotąd wypadły Q&A, spotkania z publicznością po pokazach Waszego filmu?

Jak pewnie możesz sobie wyobrazić, to bardzo interesujące móc nawiązać dialog ze swoją publiczność, co dla filmowca wcale nie jest takie łatwe. To wspaniałe uczucie móc słuchać pochwał i pytań od widzów.

Pokazywaliśmy film także na południu Włoch na bardzo interesującym Giffoni Film Festival – przed publicznością ponad stu dzieci (tylko dzieci były obecne na seansie!). Po pokazie zadawały bardzo szczegółowe pytania. W scenie, w której Wolf ucieka przez dach, na szczycie umieściliśmy panele słoneczne. Dzieci pytały nas jak to możliwe, że w mieście, w którym nie ma natury, buduje się panele słoneczne. To było bardzo intrygujące pytanie zadane przez dziesięciolatka. Wow – to wspaniałe uczucie wiedzieć, że młodzi widzowie tak głęboko patrzą na filmy.

Jak długo zajęła Wam realizacja "ZOOks" – od chwili, gdy wpadliście na pomysł opowiedzenia historii, po produkcję?

Pierwszy scenariusz został napisany dziesięć lat temu. Potem spędziliśmy pięć lat, rozwijając projekt i szukając źródeł finansowania. Faktyczna produkcja zajęła trzy lata.

Czy macie może dalsze plany filmowe?


Tak, pracujemy nad kolejnym filmem, który zrealizujemy z wykorzystaniem tej samej techniki. To animowany afrykański musical na podstawie historycznego eposu – bardzo znanej w Afryce opowieści o królu z czternastego wieku. Ten epos jest wciąż bardzo żywy. Cóż – ten film nakręcimy w Afryce, ale zostanie animowany w Chinach [śmiech].

Życzę Wam, żeby dobrze poszło Wam z tym nowym projektem, który brzmi równie fascynująco!

Mam nadzieję, że pokazy wypadną dobrze i widzowie wyjdą zadowoleni z kina.


Rozmawiał Marek Bochniarz

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones