W całej Polsce – siedmiu miastach: Warszawie, Wrocławiu, Gdyni, Katowicach, Poznaniu, Bydgoszczy i Łodzi – trwa 22. edycja Millennium Docs Against Gravity, drugiego największego festiwalu filmów dokumentalnych w Europie. Filmy stacjonarnie można oglądać jeszcze do 18 maja, a od 20 maja startuje edycja online. Jak co roku bierzemy udział w tym wydarzeniu i pilnie śledzimy najciekawsze tytuły w programie. Dziś mamy dla Was recenzję dokumentu "Yintah", w którym autorka Ewelina Leszczyńska zauważa podobieństwa do ubiegłorocznego zwycięzcy Millenium Docs Against Gravity, a także laureata Oscara – "Nie chcemy innej ziemi". Fragment recenzji filmu "
Yintah" znajdziecie poniżej. Cała jest dostępna na jego karcie
POD LINKIEM TUTAJ.
Ty masz mnie za głupią dzikuskę autorka: Ewelina Leszczyńska
"Przybywamy w pokoju, przynieśliśmy podarki. W zamian chcemy dostępu do waszej ziemi" – to nie kwestia dialogowa z rozgrywającego się w XVII wieku westernu, lecz całkiem poważna propozycja, jaką dla plemienia Wet'suwet'en ma przedstawiciel pewnej firmy z branży paliwowej. Gdy Freda Huson, rzeczniczka znana wśród swojego ludu jako Howilhkat, odrzuca zgrzewkę wody i dwa (małe) opakowania tytoniu, mężczyzna płynnie przechodzi na korpogadkę: opowiada o korzyściach, jakie ich inwestycja przyniesie społeczności, i ubolewa, że jej członkowie nie zamierzają brać udziału w rozwijanym przez koncern "projekcie".
Choć podobne wymiany zdań szybko stają się dla bohaterki chlebem powszednim, ta konkretna scena może funkcjonować jako
blueprint relacji między osobami wywodzącymi się z rdzennych ludów a białymi Kanadyjczykami – inżynierami i robotnikami, policjantami czy politykami. Jak na dłoni pokazuje ona, że kolonialna ideologia, w której autochtonów nie uznaje się za partnerów do rozmowy, ma się dobrze, a chęć życia z nimi w zgodzie i zadośćuczynienia za krzywdy w rodzaju przymusowej asymilacji odchodzi w niepamięć, gdy na stole pojawiają się wielomiliardowe inwestycje. Uzbrojeni w kamery
Brenda Michell,
Jennifer Wickham i
Michael Toledano demaskują dwulicowość rządu ochoczo nawiązującego sojusz z korporacjami, by zagarnąć bogactwa płynące z tytułowej "
Yintah"– jak Wet'suwet'en określają ziemię.
Pod tym względem projekt reżyserskiego tria, w skład którego wchodzą członkinie plemienia, przypomina ubiegłorocznego zwycięzcę Millenium Docs Against Gravity – "
Nie chcemy innej ziemi". Mimo że wydarzenia przedstawione w "
Yintah" rozgrywają się w innej szerokości geograficznej i w innym kontekście kulturowym, film pokazuje tę samą twarz kolonializmu: jeśli nawet mniej brutalną (okej, ostatecznie nikt tu do nikogo nie strzela, a spór w dużej mierze odbywa się poprzez wymianę urzędowych pism), to nie mniej cyniczną i bezwzględną w dążeniu do wykrojenia dla siebie jak największego kawałka tortu. Co więcej, podobnie jak nagrodzone Oscarem dzieło
Basela Adry i
Yuvala Abrahama, dokumentująca kilkanaście lat zmagań produkcja została pomyślana jako narzędzie w walce o swoje prawa i wezwanie do działania.
Całą recenzję recenzję filmu "Yintah" można przeczytać TUTAJ. zwiastun filmu "Yintah"
"Yintah" (czyli "ziemia") to pełnometrażowy film o walce narodu Wet'suwet'en o suwerenność. Obejmujący ponad dekadę dokument pokazuje, jak angażują się Howilhkat Freda Huson i Sleydo' Molly Wickham, gdy ich naród ponownie przejmuje odpowiedzialność za ziemie swoich przodków, którymi dotąd zarządzało kilka największych światowych firm z branży paliwowej.