Nowojorskie Archiwum Antologii Filmu, w którym odbywał się festiwal jest niepozornym ceglanym budynkiem na skrzyżowaniu 2nd street i 2nd avenue w dzielnicy East Village. Łatwo go przeoczyć jeśli się nie wie, jak duży kawałek historii niezależnego kina kryje się za jego murami. Założone przez Narodową Fundację Artystów Kolegium Artystyczne już od 30 lat organizuje przeglądy, festiwale, zaznajamia z klasyką, ale jest również otwarte na eksperymenty.
Nie bez powodu w tak zasłużonym dla kina miejscu odbyła się 8 edycja Festiwalu Filmowego Underground.
W środku, w pozornym nieładzie porozlepiano plakaty. Drewniany, kiwający się stolik pełnił funkcję biura festiwalu, a z przenośnego magnetofonu dobiegały dźwięki muzyki. Podczas trwania całego festiwalu filmom towarzyszyły liczne DJ'owskie sety, koncerty i performance zorganizowane w przyjemnych klubach i pobliskich barach.
New York Underground jest najstarszym festiwalem w Stanach Zjednoczonych, wspierającym kino eksperymentalne. Utrzymuje niezależność, a swój prestiż traktuje jako wyznacznik przy wyborze prawdziwie wizjonerskich twórców filmowych.
Na tegoroczny repertuar złożyły się filmy wybrane spośród 1500 nadesłanych zgłoszeń. W efekcie powstała imponująca lista, zawierająca 13 filmów pełnego metrażu, 7 dokumentów i ok. 100 filmów krótkometrażowych. Spora część filmów prezentowanych na festiwalu była kręcona na taśmie super 8 i 16mm.

W tym roku priorytetowym założeniem było stworzenie festiwalu o charakterze bardziej międzynarodowym (obecność filmów z 15 krajów) i nadanie mu prowokacyjnego wydźwięku, co bez wątpienia udało się osiągnąć.
Dla przykładu, odbyła się projekcja
"Movies for the Blind: Episode3" bardziej audio niż wizualna. Autor Jeff Perkins leżał przed ekranem, uprawiając w trakcie jogę, zaś współautor, znajdujący się w owym czasie na drugim wybrzeżu zadzwonił i nasłuchiwał reakcji z daleka. Telefon stał pod sama sceną, a widzowie słuchali w ciemności dialogów między autorem- nowojorskim taksówkarzem i jego anonimowymi pasażerami. Tematy rozmów dotyczyły głownie marzeń sennych, seksu, oraz interesów. Ekran był jednobarwny, a kolory zmieniały się w zależności od opowiadanej historii.
Kolejną interesującą propozycją był
"Sonic Genetics". Holenderski projekt pięciu artystów o rożnym wykształceniu filmowym, wyprodukowany przez Franka Scheffer'a. Każdy z artystów korzystał z identycznego materiału wyjściowego, a odmienny efekt montażu był efektem m.in. zróżnicowanego podłoża artystycznego i innego punktu widzenia twórców. Znaczącą rolę odgrywała także chęć przekazania przez nich własnych wartości. Wersja pokazana na NYU została specjalnie zmontowana na tę okazje. Trochę inna była wyświetlana rok temu na festiwalu w Rotterdamie.
"Audiovisions" to z kolei wspaniały, pełnometrażowy "video-musik-koncert". Zaprezentowany projekt wg. pomysłu Norberta Pfaffenbichlera stanowił składankę kilku niezależnych i niepowiązanych ze sobą klipów, stworzonych przy współpracy artystów sztuki video i kompozytorów muzyki elektronicznej.
Filmem, który otwierał tegoroczny festiwal NYU był krótki metraż pt.:
"Jeffrey's Hollywood Screen Trick" w reżyserii znanego i uwielbianego przez gejowską widownię, Jeffa Downinga. Ta animowana, romantyczna komedia to parodia filmu
"Queer as Folk".
Rozpustny reżyser opowiada o pewnej nocy Jeffreya, rozpaczliwie poszukującego seksu w najbardziej gorącym klubie go-go w mieście. Bohaterami prowokującej historii były poprawne anatomicznie lalki typu Billy( i Carlos(, produkowane przez firmę Totem International, oraz jedna stara lalka - nasz główny bohater, bez rozwiniętych mięsni oraz organów płciowych. Nocy tej, żaden widz, a co dopiero biedny Jeffrey nigdy nie zapomni.
Zaraz po projekcji, pojawił się na scenie reżyser, ale ze strony zszokowanej wciąż widowni nie padło żadne pytanie, toteż przystąpiono do dania głównego, długometrażowego filmu pt.:
"Hey, Happy". Film ten premierowo pokazywany był na tegorocznym festiwalu Sundance (najważniejszym wydarzeniu niezależnego kina w Ameryce).
Reżyser, Noami Gonick, przenosi nas daleko na północ do przedziwnej kanadyjskiej krainy Winnipeg, której mieszkańcy narkotyzując się radioaktywnymi odpadami z pobliskiej fabryki przeżywają swoje słabości i fobie związane z przepowiedzianą katastrofą. Dzięki przesłodkim zdjęciom, dobrej ścieżce dźwiękowej i szalonej obsadzie, powstała dość optymistyczna, dla odmiany, gejowska wersja apokalipsy.
Film, który zamykał tegoroczną edycję festiwalu to z kolei video projekcja pt.:
"Gone" w którym reżyserka Cecil Dougherty ponownie inscenizuje jeden z epizodów popularnego w latach 70 reality show pt:
"An American Family" przywołujący konflikt rodzinny pomiędzy matką, a homoseksualną córką, mieszkającą z dziewczyną w hotelu Chelsea.
Autorka testuje nowe możliwości technologii cyfrowej, przedstawiając swoją opowieść na podzielonym ekranie, dodatkowo eksperymentując kolorami, dźwiękiem i rozdzielczością obrazu.
Tegorocznym zwycięzcą w kategorii najlepszego eksperymentu został
"Mountain Trip" w reżyserii Siegfried A. Fruhauf przedstawiający konstrukcję wizualną setek austriackich pocztówek. Najlepszy krotki metraż to
"Tokyo Escalator" w reżyserii Naoko Nozawa. Historia zapomnianego piosenkarza muzyki pop, który podczas dziwnej kolacji w amfiteatrze jest świadkiem kukiełkowego przedstawienia zapasów sumo.
"Curse of the Seven Jackals", najlepszy długi metraż w reżyserii Chrisa Jolly, opowiada historię eksperymentu medycznego, podczas którego pacjentowi podano syntetyczną krew. Z dnia na dzień, jego stan pogarsza się, aż w końcu traci on kontakt z rzeczywistością.
Kolejne nagrody to
"Rejected" najlepsza animacja;
"Songs of Azores" najlepszy dokument;
"Receiver" nagroda festiwalu;
"The Cast of Gang Tapes" specjalna nagroda Jury za pracę zespołową;
"Satan Was a Lady" specjalna nagroda Jury.
Większość filmów, które zaprezentowano w Nowym Jorku, począwszy od
"Hay, Happy" dotykają istoty miłości partnerów tej samej płci. Część z nich ją parodiuje, np.:
"Fucked in the Face" w reżyserii Ditto Shawn Durr. Ów obraz, w którym banda rozwścieczonych lesbijek napada na grupę gejów, kryje upiorną ideę pozbycia się wszystkich homoseksualistów w świecie i tak wystarczająco zdominowanym przez penisa...
Jeszcze inne przywołują lęki wywołane postępującym rozwojem technologii i jej wpływem na nasze, pozbawione intymności życie. Zmysłowo pulsujące piksele, katastrofa lotnicza, porno w internecie, bezustanne reklamy hollywoodzkich filmów, oraz pewien rodzaj hipnozy wywołany promieniowaniem monitora to internetowa trylogia sexu i śmierci Bobby'ego Abata.
"Come Softly",
"Crazy" i
"Lucky" są jak delikatne, wizualne wirusy, stworzone by zarażać świat, w którym ludzie żyją dzięki filmom, umierają z powodu usterek technicznych, a w międzyczasie przesyłają swoją miłość e-mailem.
Według organizatorów festiwalu, właśnie tak przedstawia się underground dzisiejszego kina.