Nie chcieliśmy robić filmu edukacyjnego - Spotkanie z twórcami filmu "Makrokosmos"

autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Nie+chcieli%C5%9Bmy+robi%C4%87+filmu+edukacyjnego+-+Spotkanie+z+tw%C3%B3rcami+filmu+%22Makrokosmos%22-15582
Dziś w warszawskim hotelu Mercure odbyła się konferencja prasowa poświęcona filmowi "Makrokosmos". Na spotkaniu z dziennikarzami obecni byli: Jean de Tregomain - producent wykonawczy, Marie-Joseph Yoyotte - montażystka, Stephane Durand - autor scenariusza i Bruno Coulais - autor muzyki.

Jean de Tregomain i Stephane DurandNa początku zainteresowanie dziennikarzy skupiło się na osobie Duranda, autora fabuły "Makrokosmosu". Wszyscy ciekawi byli jak pisze się scenariusze filmów dokumentalnych. "Scenariusz to zbyt szumne słowo" - odpowiadał skromnie Durand. "To był raczej zbiór intencji, pomysłów, który cały czas ewoluował, rozwijał się, zmieniał. Nie był to scenariusz w pełnym tego słowa znaczeniu, choć znalazło się w nim wiele scen, które zostały opisane od początku do końca i dokładnie tak zostały sfilmowane. Przy realizacji niektórych ujęć staraliśmy się pracować z ptakami tak, jak się normalnie pracuje z aktorami".

"Ten film to było prawdziwe wyzwanie" - kontynuował wątek Jean de Tregomain. "Były chwile, kiedy wątpiłem, że w ogóle damy radę nakręcić 'Makrokosmos'". Niekiedy musieliśmy czekać całe tygodnie bądź miesiące aby sfilmować jedno, przewidziane w scenariuszu ujęcie. Tak było na przykład, kiedy chcieliśmy w Islandii nakręcić scenę pokazującą jak pisklę gęsi wchodzi do wody. Musieliśmy aż trzy razy odwiedzić Islandię aby tego dokonać".

"W pracach cały czas towarzyszyli nam ornitolodzy" - wyjaśniał Stephane Durand. "Bez ich pomocy realizacja 'Makrokosmosu' nie byłaby w ogóle możliwa. Filmowcy mieli pomysły na ujęcia, na poszczególne sceny, czy kadry, ale zupełnie nie wiedzieli, jak współpracować z ptakami, jak je podejść".

Zdjęcia do "Makrokosmosu" trwały ponad 3 lata. Przez ten czas nad filmem pracowało 500 osób i nakręcono 450 km. taśmy filmowej. Ilość materiału była ogromna.

"Nie chcieliśmy robić filmu edukacyjnego" - mówił Stephane Durand. "Nie taki był cel naszej pracy. Zależało nam na opowiedzeniu o radościach i troskach migracji. Chcieliśmy sprawić, aby widz poczuł to samo, co czują ptaki".

"Między innymi dlatego zrezygnowaliśmy z lektora, którego głos upodobniłby 'Makrokosmos' do tradycyjnego filmu przyrodniczego. Nie chcieliśmy prowadzić widza za rękę, niczego mu ułatwiać. Naszym celem było za pomocą obrazu i muzyki przekazanie emocji, uczuć" - mówił Bruno Coulais, autor muzyki do filmu.

W "Makrokosmosie" widz jest świadkiem dramatycznych zdarzeń, które spotykają migrujące ptaki. Dziennikarze byli ciekawi, jak ekipa - będąca świadkami tego rodzaju zajść - zachowywała się w takich sytuacjach. Czy pomagała ptakom, czy też stała z boku i nie ingerowała. "Oczywiście, że ingerowaliśmy. Z naszej ręki nie zginął żaden ptak na planie" - wyjaśniał Jean de Tregomain. "Aby nakręcić scenę polowania podczas którego ginie kilka gęsi pojechaliśmy do Kanady, gdzie raz w roku dokonuje się odstrzału tych ptaków. Tam sfilmowaliśmy niezbędne ujęcia, które potem wprowadziliśmy do filmu. W 'Makrokosmosie' jest również scena pokazująca, jak kraby atakują bezbronnego ptaka ze złamanym skrzydłem i na końcu zjadają go. Oczywiście do niczego takiego nie doszło. Ptak został przez nas opatrzony, a krabom rzuciliśmy kawałek mięsa, który obsiadły i na ekranie wygląda to tak jakby zjadały ptaka".

"Makrokosmos" wchodzi na nasze ekrany już 4 kwietnia. Obraz będzie dystrybuowany na prawie 70 kopiach.