Dziś w warszawskim hotelu Mercure odbyła się konferencja prasowa poświęcona filmowi
"Makrokosmos". Na spotkaniu z dziennikarzami obecni byli: Jean de Tregomain - producent wykonawczy, Marie-Joseph Yoyotte - montażystka,
Stephane Durand - autor scenariusza i
Bruno Coulais - autor muzyki.

Na początku zainteresowanie dziennikarzy skupiło się na osobie Duranda, autora fabuły
"Makrokosmosu". Wszyscy ciekawi byli jak pisze się scenariusze filmów dokumentalnych. "Scenariusz to zbyt szumne słowo" - odpowiadał skromnie
Durand. "To był raczej zbiór intencji, pomysłów, który cały czas ewoluował, rozwijał się, zmieniał. Nie był to scenariusz w pełnym tego słowa znaczeniu, choć znalazło się w nim wiele scen, które zostały opisane od początku do końca i dokładnie tak zostały sfilmowane. Przy realizacji niektórych ujęć staraliśmy się pracować z ptakami tak, jak się normalnie pracuje z aktorami".
"Ten film to było prawdziwe wyzwanie" - kontynuował wątek Jean de Tregomain. "Były chwile, kiedy wątpiłem, że w ogóle damy radę nakręcić
'Makrokosmos'". Niekiedy musieliśmy czekać całe tygodnie bądź miesiące aby sfilmować jedno, przewidziane w scenariuszu ujęcie. Tak było na przykład, kiedy chcieliśmy w Islandii nakręcić scenę pokazującą jak pisklę gęsi wchodzi do wody. Musieliśmy aż trzy razy odwiedzić Islandię aby tego dokonać".
"W pracach cały czas towarzyszyli nam ornitolodzy" - wyjaśniał
Stephane Durand. "Bez ich pomocy realizacja
'Makrokosmosu' nie byłaby w ogóle możliwa. Filmowcy mieli pomysły na ujęcia, na poszczególne sceny, czy kadry, ale zupełnie nie wiedzieli, jak współpracować z ptakami, jak je podejść".
Zdjęcia do
"Makrokosmosu" trwały ponad 3 lata. Przez ten czas nad filmem pracowało 500 osób i nakręcono 450 km. taśmy filmowej. Ilość materiału była ogromna.
"Nie chcieliśmy robić filmu edukacyjnego" - mówił
Stephane Durand. "Nie taki był cel naszej pracy. Zależało nam na opowiedzeniu o radościach i troskach migracji. Chcieliśmy sprawić, aby widz poczuł to samo, co czują ptaki".
"Między innymi dlatego zrezygnowaliśmy z lektora, którego głos upodobniłby
'Makrokosmos' do tradycyjnego filmu przyrodniczego. Nie chcieliśmy prowadzić widza za rękę, niczego mu ułatwiać. Naszym celem było za pomocą obrazu i muzyki przekazanie emocji, uczuć" - mówił
Bruno Coulais, autor muzyki do filmu.
W
"Makrokosmosie" widz jest świadkiem dramatycznych zdarzeń, które spotykają migrujące ptaki. Dziennikarze byli ciekawi, jak ekipa - będąca świadkami tego rodzaju zajść - zachowywała się w takich sytuacjach. Czy pomagała ptakom, czy też stała z boku i nie ingerowała. "Oczywiście, że ingerowaliśmy. Z naszej ręki nie zginął żaden ptak na planie" - wyjaśniał Jean de Tregomain. "Aby nakręcić scenę polowania podczas którego ginie kilka gęsi pojechaliśmy do Kanady, gdzie raz w roku dokonuje się odstrzału tych ptaków. Tam sfilmowaliśmy niezbędne ujęcia, które potem wprowadziliśmy do filmu. W 'Makrokosmosie' jest również scena pokazująca, jak kraby atakują bezbronnego ptaka ze złamanym skrzydłem i na końcu zjadają go. Oczywiście do niczego takiego nie doszło. Ptak został przez nas opatrzony, a krabom rzuciliśmy kawałek mięsa, który obsiadły i na ekranie wygląda to tak jakby zjadały ptaka".
"Makrokosmos" wchodzi na nasze ekrany już 4 kwietnia. Obraz będzie dystrybuowany na prawie 70 kopiach.