Wczoraj w warszawskim kinie Cinema City Sadyba odbyła się premiera prasowa
"Rysia", w której uczestniczyli twórcy filmu.
Stanisław Tym, odpowiadając na pytania dziennikarzy, po raz kolejny odżegnywał się od zamiaru nakręcenia prostej kontynuacji
"Misia". W jakim stopniu można mu wierzyć, widzowie ocenią sami, faktem jednak jest, że w
"Rysiu", którym
Tym debiutuje jako reżyser, pojawiają się cytaty i nawiązania również do innych kultowych dzieł rodzimej kinematografii, jakie powstały z jego udziałem.
Dziennikarze kręcili nosem na czas trwania filmu - ponad 140 minut. Wasz wysłannik również czuł się przytłoczony tym nie tyle długim, co wręcz tasiemcowym metrażem, bowiem nie udało się niestety utrzymać dobrego tempa i poziomu gagów. O tym jednak więcej w recenzji, którą można przeczytać na naszej stronie (
TUTAJ). W odpowiedzi na zarzuty o niepotrzebne dłużyzny i brak samokrytycyzmu przy odrzucaniu słabszych scen
Stanisław Tym krygował się i prosił o wybaczenie dla błędów debiutanta.
Przed rozpoczęciem seansu aktor, scenarzysta i reżyser w jednej osobie powitał gości i wspomniał
Krystynę Feldman, dla której
"Ryś" był ostatnim filmem. Oczekujący na dobrą zabawę widzowie nagle posmutnieli...