W sobotę Hollywood przeżyło szok. Cineworld ogłosiło, że wszystkie kina sieci Regal Cinemas (druga największa sieć w Stanach Zjednoczonych) oraz ponad 120 kin w Wielkiej Brytanii zostanie zamkniętych na czas nieokreślony. W ten sposób Cineworld zareagowało na decyzję o usunięciu z tegorocznego kalendarza premier widowiska o przygodach Jamesa Bonda "
Nie czas umierać".
Szefowie wytwórni z przerażeniem oczekują decyzji AMC i Cinemark, dwóch innych dużych sieci kinowych w Ameryce. Ich zamknięcie byłoby poważnym ciosem dla całej branży filmowej.
Jednak z punktu widzenia właścicieli kin w Ameryce, utrzymywanie otwartych sal w sytuacji, kiedy Hollywood wycofało praktycznie wszystko duże tytuły z tegorocznego kalendarza premier, jest pozbawione sensu. Przy braku interesujących tytułów na seansach brakuje widzów. Brak widzów zwiększa panikę w Hollywood, co prowadzi do kolejnego przesuwania premier na przyszły rok. I tak błędne koło się zamyka.
W przeciwieństwie do Chin, Japonii, Korei Południowej, Francji, Hiszpanii, a nawet Polski, gdzie kina mogą liczyć na tłumy na rodzimych produkcjach, Ameryka uzależniona jest od dużych hollywoodzkich tytułów. A póki co do końca roku w planach są zaledwie trzy potencjalne blockbustery: "
Co w duszy gra", "
Wonder Woman 1984" i "
Diuna". Wszyscy spodziewają się jednak, że animacja Disneya nie trafi do kin w listopadzie (jest to jedyna premiera studia, której data nie została w ostatnim czasie zmieniona). Nikt też nie wierzy w to, że w grudniu Warner Bros. wprowadzi jeden po drugim aż dwa duże tytuły, co prawdopodobnie oznacza przeniesienie "
Diuny" na przyszły rok.