Zapraszamy Was do przeczytania pierwszej polskiej recenzji nowego filmu Stevena Spielberga pt. "Przygody Tintina". Komputerowa animacja trafi do naszych kin 4 listopada.
Ręce do góry, komu nie podobał się ostatni
"Indiana Jones". Pani i panu też? Właśnie dlatego musicie koniecznie wybrać się na
"Przygody Tintina". Komputerowa animacja na podstawie kultowego komiksu
Hergé to dwugodzinne celuloidowe przeprosiny złożone fanom chwackiego archeologa przez
Stevena Spielberga. Ojciec kina Nowej Przygody udowodnił, że wymyślony przez niego w latach 70. gatunek żyje i ma się świetnie. Zapnijcie pasy, załóżcie okulary 3D i przygotujcie się na jedną z najbardziej emocjonujących filmowych podróży tego roku.
"Tintin" ma wszystko, czego zabrakło w
"Królestwie Kryształowej Czaszki": tajemnicę, zgrabnie wplecione w intrygę energetyczne sceny akcji, humor, lekkość i wdzięk. W samej tylko scenie pościgu na motorach po zatłoczonym arabskim mieście Spielbergowi i scenarzystom udało się napakować tyle pomysłów i gagów, że można by nimi obdzielić pół tuzina produkcji przygodowych. A to tylko ułamek atrakcji czekających na widza. Podczas obmyślania akrobatycznych popisów twórcy ewidentnie "popłynęli": część z nich jest tu tak nieprawdopodobna (np. awaryjne lądowanie na pustyni), że na planie aktorskiej produkcji nie byłby ich w stanie wykonać żaden, nawet najdzielniejszy, kaskader.
CZYTAJ DALEJ