Hollywood nie doszło do siebie jeszcze po pandemicznym lockdownie, a tymczasem na horyzoncie pojawił się kolejny kryzys. Już wkrótce wielkie wytwórnie mogą zostać zmuszone do wstrzymania produkcji, a wszystko za sprawą związku zawodowego IATSE.
International Alliance of Theatrical Stage Employees, Moving Picture Technicians, Artists and Allied Crafts of the United States, Its Territories and Canadacal_Stage_Employees (w skrócie IATSE) to powstała w 1893 roku organizacja, która zrzesza najróżniejszych fachowców pracujących na planach filmowych, telewizyjnych, a także w teatrach. Od wielu tygodni jej przedstawiciele próbowali dogadać się z wielkimi studiami zrzeszonymi w AMPTP w sprawie nowego układu zbiorowego, który określałby minimalne warunki pracy. Ponieważ pracodawcy nie byli skorzy iść na ustępstwa w IATSE odbyło się referendum strajkowe. Wczoraj ogłoszono wyniki: 98% głosujących było za strajkiem, jeśli AMPTP nie zmieni swego stanowiska.
To referendum dotyczy jakości życia, jak również zdrowia i bezpieczeństwa w pracy - stwierdził przewodniczący IATSE. - Nasi ludzie domagają się poszanowania podstawowych praw, jak prawo do przerwy na posiłek, godziwego czasu pracy, byśmy mieli czas na sen, prawo do wolnych weekendów. A pracownikom niewykwalifikowanym należy się płaca minimalna.
Poparcie dla IATSE już wyraziły Gildie Reżyserów i Aktorów.
Na reakcję AMPTP nie trzeba było długo czekać. W publicznym obwieszczeniu organizacja zadeklarowała, że jest gotowa pójść na kompromis. We wtorek ma odbyć się kolejne spotkanie negocjacyjne. Będzie to pierwsze tego typu spotkanie od dwóch miesięcy.