Wywiad z Edem Harrisem

https://www.filmweb.pl/news/Wywiad+z+Edem+Harrisem-15444
FilmWeb: Pański debiut reżyserski, "Pollock" to biografia wybitnego artysty malarza. Czy inspiracją do nakręcenia takiego właśnie filmu było Pańskie zainteresowanie sztukami plastycznymi? Zrealizowanie obrazu opowiadającego o malarstwie i zawierającego wiele scen tworzenia dzieł plastycznych nie jest chyba łatwym zadaniem?
Ed Harris: Moja fascynacja malarstwem zaczęła się tak naprawdę w latach dziewięćdziesiątych. Wtedy na dobre zająłem się malarstwem, próbowałem tego samodzielnie. Używałem różnych technik, różnych pędzli. Lubię malarstwo i dlatego te sekwencje filmu były dla mnie najprzyjemniejsze do realizacji. Mogłem swobodnie ustawić kamerę i zacząć naprawdę malować. Próbując malarstwa w "Pollocku" starałem się namalować coś, co miałoby dla mnie znaczenie. Więc malowałem, a Liza Rinzler to filmowała. Nie było w tym nic trudnego.

FilmWeb: W swoim filmie odtwarza Pan rolę głównego bohatera, Jacksona Pollocka, wrażliwego, autystycznego artysty. To dość nietypowa postać w Pańskim dorobku aktorskim, przywykliśmy bowiem do Pańskiego odmiennego wizerunku ekranowego.
Ed Harris: Zdaję sobie sprawę, że jestem postrzegany jako specjalista od ról tzw. "twardzieli " , ale zagrałem wiele różnorodnych, interesujących ról. Starczy wymienić tutaj "Trzeci cud", "Pierwszy krok w kosmos" czy "Apollo 13". Były też postaci psychopatów, ale gdzie jest zło, jest i dobro , gdzie jest wolność, jest i niewola, gdzie jest miłość tam i nienawiść. Ale te postaci psycholi to tylko postaci filmowe. Sam przecież taki nie jestem.

FilmWeb: W jaki sposób doszło do tego, że postanowił Pan nakręcić film o Pollocku? Znał Pan wcześniej sylwetkę tego artysty?
Ed HarrisEd Harris: Kiedy na moje urodziny w 1986 roku dostałem biografię Jacksona Pollocka, nie miałem wielkiego pojęcia, kto to był. Rok późnej dostałem kolejną książkę o Pollocku z sugestią, że być może gdzieś w tej historii czai się materiał na film i tak to się wszystko zaczęło. Zacząłem stopniowo poznawać jego życiorys. A potem zaczęła się rzetelna praca nad przygotowaniem filmu. Sporo siedziałem nad scenariuszem, który w oryginale miał 262 strony. Początkowo nie chciałem tego reżyserować. Ale przez lata miałem coraz więcej admiracji dla Pollocka, szczególnie jako artysty, że po pewnym czasie stwierdziłem, że nie chciałbym przekazywać ten tekst w obce ręce. Dlatego zdecydowałem, że zostanę reżyserem, choć początkowo o tym nie myślałem.

FilmWeb: Zamierza Pan jeszcze w przyszłości wyreżyserować jakiś obraz?
Ed Harris: Chciałbym pewnie jeszcze kiedyś stanąć za kamerą jako reżyser, ale nie mam żadnego konkretnego projektu na myśli. Taki projekt wymaga kilku lat absolutnego poświęcenia, a ja mam kilkuletnią córkę i to ona jest dla mnie najważniejsza. Chciałbym spędzić z nią jeszcze trochę czasu, zanim pójdzie do college'u i całkiem zniknie mi z domu

FilmWeb Jak udało się Panu połączyć funkcję reżysera i aktora?
Ed Harris: Kiedy stałem przed kamerą, nie starałem siebie reżyserować szczególnie. Miałem wspaniałą koleżankę, nauczycielkę w actors Studio, Claire Teebucco. Poprosiłem ją o współpracę przy "Pollocku". Pilnowała nie tylko mnie, ale i resztę ekipy. Spotykaliśmy się między ujęciami, ale nie były to jakieś uwagi, tylko rzetelna wymiana myśli

FilmWeb: Co najbardziej zafascynowało Pana w postaci protagonisty, Pollocka, że postanowił Pan podjąć się zadania wyreżyserowania filmu o tym malarzu?
Ed Harris: Jackon Pollock był artystą bardzo niepewnym siebie, nieśmiałym, a z drugiej strony, paradoksalnie potrafił stworzyć samodzielny styl ekspresji, tak bardzo szczery i wyrażający jego. I przez lata twórczości ten skromny styl Pollocka stał się nagle przełomem dla sztuki amerykańskiej dwudziestego wieku. Był kimś niezwykłym i naprawdę fascynowało mnie, że ktoś tak utalentowany nieustannie potrzebował potwierdzenia swojego talentu u innych. Pollock nie umiał uwierzyć, że naprawdę potrafi.
Podobało mi się również jego podejście w zmaganiach z losem. Bardzo często zdarza nam się myśleć, że nie dotrwamy do końca dnia. U Pollocka takie zmaganie się z sobą przekładało się na sztukę. Poddał się dopiero pod koniec życia, kiedy popadł w samozniszczenia.
Szczerze mówiąc przez te kilka lat pracy nie miałem pojęcia, że uda się z tego zrobić film. To tak naprawdę stało się realne, kiedy Peter Brandt, późniejszy producent wykonawczy filmu, przyprowadził Juliena Treznora, późniejszego producenta, wtedy "Pollock" nabrał impetu. Ale uwierzyłem w to, że jestem reżyserem, dopiero wtedy, kiedy pierwszego dnia zdjęciowego pierwszy raz powiedziałem słowo "akcja"!

FilmWeb: Czy realizując film korzystał Pan ze wskazówek jakiegoś doświadczonego reżysera?
Ed Harris: W zasadzie o porady reżyserskie zwróciłem się do dwójki reżyserów. Odbyłem długą rozmowę z Peterem Weirem. Najwięcej zaś uzyskałem od Agnieszki Holland. Agnieszka i ja siedzieliśmy razem trochę nad scenariuszem. Dała mi sporo rad. Peter nie potrafił mi pomóc zbyt wiele. Pomógł za to Victor Nunez, z którym pracowałem niedawno, a którego uważam za niezłego reżysera. A pierwszy montaż filmu pokazałem najlepszemu chyba obecnie montażyście na świecie Walterowi Muchowi. Dał mi kilka cennych wskazówek.

FilmWeb: Oglądając film, jesteśmy świadkami powstawania poszczególnych dzieł malarskich. Ed Harris: Kto jest autorem pokazywanych w filmie obrazów?
To co widzimy na ekranie, to zawsze jestem ja malujący początkowe fazy obrazów Pollocka, ale gotowe obrazy, imitacje Pollocka, których widzimy w filmie kilkanaście, były przygotowane przez innych artystów.

FilmWeb: Czy realizując "Pollocka" spodziewał się Pan nagród jakie zdobędzie Pański obraz?
Ed Harris: Kiedy robiłem ten film nie myślałem o nagrodach. Dopiero moja wytwórnia zdecydowała, żeby zgłosić ten film do walki o Nagrodę Akademii. Nie liczyłem na wiele, po cichu marzyłem o nominacjach aktorskich, nawet nie dla siebie, a dla którejś z moich aktorek. Nominacja a potem Oskar dla Marcii był szczytem marzeń.

FilmWeb: "Pollock" to Pański debiut reżyserski. Jak wspomina Pan to doświadczenie ?
Ed Harris: Pamiętam swój pierwszy dzień na planie. Po pierwszych trzech, czterech ujęciach miałem już tego serdecznie dosyć. Myślałem- "to jest kurewsko niemożliwe, żebym zrobił do końca ten film". Chciało mi się płakać. A potem myślałem, że trzeba jednak wstać i walczyć dalej.

FilmWeb: Jak ocenia Pan efekt końcowy produkcji?
Ed Harris: Lubię swój film. Uważam, że nie wyszedł źle. A jednym z jego aspektów, który wzbudza największy oddźwięk, jest wątek: artysta kontra sprawy promocyjne sztuki. Ja też siedzę tutaj i promuję "Pollocka". I wierz mi, to jest znacznie trudniejsze: opowiadać, jak się robiło film, zamiast po prostu go zrobić. Ale to jest właśnie naczelna zasada tego biznesu. Chcesz, żeby ludzie dostrzegali twój film -musisz go wypromować. Żyję już na tyle długo i na tyle długo robię w tym biznesie, że potrafię nabrać do tego dystansu. Pollock tego nie umiał.


Rozmawiali: Bartosz Michalak i Marta Olszewska