Reżyser
Andrzej Wajda na 56 Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Berlinale w Berlinie otrzymał nagrodę honorowego Złotego Lwa za całokształt twórczości.
Wielkie święto polskiego kina - we środe wieczorem na uroczystej gali 56. festiwalu filmowego
Andrzej Wajda odebrał nagrodę Złotego Niedźwiedzia za swoją twórczość. Reżyser opowiadał dziennikarzom o swoim nowym filmie o zbrodni w Katyniu.
- Berlinale było dla nas zawsze ważnym festiwalem - mówił Wajda na konferencji prasowej. - Kiedy Wschód i Zachód były podzielone murem, Berlin Zachodni był skrawkiem wolnego świata leżącym najbliżej Warszawy. Tutaj robił swój teatr Peter Stein, tu mieszkali Guenter Grass i
Volker Schlöndorff - nasi przyjaciele, którzy myśleli o sztuce podobnie jak my. I nam, mimo że byliśmy krajem pozbawionym demokratycznych swobód i podporządkowanym dyrektywom Moskwy, udawało się robić kino, które wywoływało narodową dyskusję. Wierzę, że nie zmarnowałem życia, skoro mogły powstać takie filmy, jak
"Kanał" i
"Popiół i diament", a później
"Człowiek z marmuru" i
"Człowiek z żelaza".
Najwięcej pytań dotyczyło projektu filmu o Katyniu. - Na realizację tego filmu czekam najdłużej. Zdjęcia zacznę w tym roku. Nie można go było zrobić do momentu, kiedy Gorbaczow przywiózł do Polski i wręczył
Lechowi Wałęsie dokumenty potwierdzające, że zbrodnię katyńską popełniło NKWD. Potem szukałem materiału literackiego, który mógłby być podstawą filmu. Nie znalazłem. Zdecydowałem się na oryginalny scenariusz.